[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
Minął weekend. Wydaję mi się, że wszystko sobie poukładałam w głowie. Chyba. Jest poniedziałek, godzina 6.30. Wyszłam z łóżka i powolnym krokiem poszłam do łazienki. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę, która szybko wypłynęła... Chcielibyście wiedzieć co się stało po tym pamiętnym pocałunku? Nie? A ja i tak opowiem. W sumie nic wielkiego.. Pobiegłam zapłakana do Rozalii rozmawiającej z Charlie'm i poprosiłam by kazała wszystkim wyjść. Potem od razu pobiegłam do swojego pokoju nie czekając na cokolwiek ze strony Rozy. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chwilę jeszcze płakałam w poduszkę, aż zasnęłam. Przez cały następny dzień w ogóle nie wychodziłam z pokoju. W niedzielę wreszcie się z niego wynurzyłam, by posprzątać cały ten syf.. no i robiłam się coraz bardziej głodna. Okazało się, że wszystko wcześniej sprzątnął Jack. Poszłam mu podziękować, ale nie było go w całym domu. Zjadłam coś i wróciłam do siebie, by potem już z niego nie wychodzić, aż do dzisiaj do szkoły. Nie mam pojęcia co potem się stało z Dake'm. Szybko skończyłam przemyślenia i prysznic, wysuszyłam włosy by po chwili je rozczesać. Nadal były różowe. Nie miałam siły iść do sklepu po farbę. Trudno.. Nie jest jakoś mega źle. Wzięłam z szafy byle jakie ubrania. Były to krótkie szare spodenki, czarne rajstopy, biały T-shirt z jakimś czarnym nadrukiem oraz czarna cienka narzuta. Umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i już byłam gotowa do wyjścia. Była już 7.30. Miałam jeszcze tylko pół godziny. Weszłam do pokoju, podeszłam do biurka, na którym stała szkatułka z biżuterią. Nałożyłam srebrny łańcuszek na szyję i pomarańczowy zegarek na lewą rękę. Kucnęłam obok biurka i chwyciłam mały, pomarańczowy plecaczek. Wstałam i położyłam torbę na biurku. Zebrałam wszystkie książki potrzebne dzisiaj do szkoły. I kiedy już zarzuciłam go na plecy przypomniałam sobie, że nie odrobiłam żadnych lekcji na dzisiejszy dzień. Momentem poczułam jak zbladłam. Szybko zeszłam na dół i bez pofatygowania się do kuchni przeszłam od razu do przedpokoju. Nałożyłam na stopy szare stopki, a na nie czarne creepersy. Wyszłam przed bramę i gdy już chciałam ją zamknąć, przypomniałam sobie że zostawiłam klucze na stole w salonie. Wróciłam się po nie. Weszłam do salonu nie zdejmując butów i chwyciłam klucze ze stolika. Chwilę jeszcze się zastanawiałam czy jak już tutaj nie jestem to czy nie zrobić sobie śniadania. Podczas tych rozmyślań mogłabym je zrobić już z cztery razy. Jak spojrzałam na zegarek zdecydowałam, że jednak nie. Wyszłam poza teren willi i tym razem już furtkę zamknęłam. Od razu tego pożałowałam... Byłam już dziesięć kroków od bramy, kiedy poczułam na nosie zimny płatek śniegu. Spojrzałam w górę. Faktycznie, z chmur powolnym ruchem opadał śnieżny puch. Już wiedziałam, że nie zdążę na początek lekcji, więc co mi szkodziło wrócić po kurtkę do domu? Nic. Wróciłam po kurtkę, i mimo iż miałam już nie więcej jak 5 minut spóźnienia i tak szybko pobiegłam. Najszybciej jak umiałam.
[PERSPEKTYWA KASTIELA]
Stara baba weszła powolnym krokiem do sali z dziennikiem w ręku. Miałem dzisiaj wyjątkowo zły humor. Po weekendzie, rzecz jasna. Przyszedłem tu dziś tylko ze względu na to, że chcę porozmawiać o tym pocałunku z dziewczyną. Chociaż, w sumie nawet nie wiem czy się pojawi po tym wszystkim. Nie chodziło o mnie, a o Dake'a. Wiadomo, że gwałt odciska się w pamięci na całe życie, jednak wiedziałem, że Haru lubi nie mówić nikomu o swoich problemach, i nie chcąc nikogo w nie mieszać udawała, że wszystko jest okej. Rozejrzałem się po sali, lecz dziewczyny brak.
- Pewnie się spóźni.. - usłyszałem obok swojego ucha. Popatrzyłem zdziwiony na dziewczynę. Rozalia tylko wzruszyła ramionami i wróciła do słuchania nauczycielki. Pytanie, skąd ona wiedziała o czym.. a raczej kim myślałem..
Nie minęło 5 minut, a do sali wbiegła zdyszana dziewczyna. Wszystkie oczy w klasie zostały zwrócone w jej kierunku.
- Przepraszam, za spóźnienie.. - wydyszała nadal głośno wciągając i wydychając powietrze.
- O, gwiazda się pojawiła. - uśmiechnęła się wrednie - Skoro już tu jesteś to pokaż mi swoje zadanie.
- Nie odrobiłam.. - powiedziała ostrożnie
- Moja droga, dobrze wiesz, że nie toleruję ani spóźnialstwa, ani tym bardziej nie odrobionej pracy domowej. Będę ci musiała wpisać jedynkę. - nie mogłem już dłużej słuchać tej baby. Postanowiłem się wstawić za koleżanką.
- Proszę darować Harugoran - powiedziałem podnosząc się z miejsca. Czułem na sobie zdziwiony wzrok dosłownie każdego. Pierdolcie się. - miała ciężki weekend. - wyjaśniłem. Spojrzałem w kierunku dziewczyny. Nie widziałem dosłownie nic w jej oczach. Ani zdziwienia, ani wdzięczności.. Były przepełnione kompletną pustką. Nawet na mnie nie patrzyła.
- To dosyć miłe z twojej strony Kastiel, ale nie sądzę, by Harugoran miała na tyle ciężki weekend by nie odrobić pracy domowej. - myliła się. - poza tym, mam obowiązek traktować ją jak innych uczniów, bez względu na powód. - pochyliła się nad dziennikiem, wyszukała numerek dziewczyny, i coś wpisała. Mogłem się domyślić, że to jedynka. Dziewczyna wyglądała na kompletnie obojętną na całą sytuację. - Możesz usiąść dziecko.
Nastolatka podeszła do ławki na drugim końcu sali i usiadła na krześle. Zajęła miejsce, gdzie nikt nie siedział, więc położyła plecak na drugim siedzeniu i wyjęła z niego książki potrzebne na biologię. Chwilę jeszcze się wpatrywałem w dziewczynę, analizując dokładnie całą sytuację, a potem odwróciłem się w kierunku nauczycielki. Patrzyłem na to babsko, lecz myślami byłem zupełnie gdzieś indziej.
Po skończonej lekcji wszyscy zaczęli się zbierać i iść w kierunku sali matematycznej. Większość osób odstawiła plecaki pod salę i się rozeszła, a ja wzrokiem szukałem Harugoran.
[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
Mam dość. Całą lekcję myślałam jak mam się skupić na czymkolwiek. Przecież wszystko przypominało mi tamten wieczór, a każda osoba wydawała się nim. Po skończonej lekcji udałam się do damskiej toalety. Omijałam wszystkich ludzi, którzy po drodze gratulowali mi udanej imprezy. No dla kogo udanej, idioci. To przez ten głupi pomysł Kastiela z tą imprezą. Gdyby nie on to całe to zajście nie miałoby prawa bytu. Uchyliłam wielkie, granatowe drzwi ze znaczkiem kółka na górnej części. Mogłam usłyszałam część jakiejś rozmowy. Miałabym to w dupie gdybym nie usłyszała swojego imienia wymawianego przez Amber.
- Widziałyście Harugoran na tym pseudo party? - prychnęła z niechęcią, przy wymawianiu tego zdania. Jakbym jej coś zrobiła?! To ona się wtedy na mnie rzuciła! - wyglądała jak z przytułku dla rozwiniętych inaczej! - nachyliła się nad lustrem, by ponownie tuszem poprawić rzęsy
- Dokładnie! Jak żywcem wyjęta z opowieści o dziewczynce z zapałkami! - prychnęła Li, na co Charlotte tylko pokiwała głową przytakując czarnowłosej.
- Słyszałyście, że podobno na tej imprezie poszła do łóżka z Kastielem? - wymamrotała Charlotte, również wyginając się w kierunku lustra. Kiedy Amber to usłyszała mało się nie opluła, z resztą podobnie jak ja. Kto im nagadał takich bzdur do jasnej cholery?!
- Że co?! - wrzasnęła wściekła Amber. Li od razu zaczęła pocieszać koleżankę. Nigdy nie widziałam jej tak wściekłej! Już miałam wchodzić w całe zamieszanie, kiedy blondynka uniosła głowę wysoko i z szerokim uśmiechem wypowiedziała;
- Dobra, Kastiel ją zaliczył a teraz już się nie będą ze sobą zadawać. Niech idzie szmata do jakiegoś innego! - poprawiła włosy i wraz ze swoją świtą ruszyły w kierunku wyjścia z toalety. Chcąc nie zostać przyłapaną na podsłuchiwaniu szybko weszłam do toalety dla chłopaków znajdującej się dokładnie na przeciwko toalety damskiej. Rozejrzałam się po rozjaśnionym pomieszczeniu. Na szczęście nikogo nie było. Stanęłam na palcach, by przez górne, małe okienko zobaczyć czy te zdziry już wychodziły. Zobaczyłam otwierające się z naprzeciwka drzwi i Amber wychodzącą wraz z Li i Charlotte. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do zamierzonego wcześniej miejsca.
Zaczepiłam się dłońmi o umywalkę i lekko przechylając głowę do góry spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam tak jak zwykle, a jednak czułam się bardzo źle. Szybko przemyłam twarz zimną wodą i ponownie spojrzałam w lustro. Zmył mi się cały makijaż, ale jedyne co miałam przy sobie to tusz do rzęs.. Trudno. Poprawiłam już jedno oko i zamierzałam zabrać się za drugie, ale... poczułam jak blednę i jest mi dziwnie słabo. Ale nie bez powodu.. Te ciągłe bóle brzucha i odruchy wymiotne, zawroty głowy... a co jeśli.. jestem w ciąży?! Poczułam jak reszta krwi odpływa mi z twarzy, a potem poczułam ból pleców. Upadłam na zimne kafelki w łazience. Ostatnie co usłyszałam to dzwonek na lekcje..
[PERSPEKTYWA IRIS]
- Mówię ci Melania! Zielony nie pasuje do żółtego! - powiedziałam to chyba wystarczająco głośno, by pani Kirah zdążyła zwrócić na mnie uwagę. Odwróciła się od tablicy i spojrzała zirytowana w moim kierunku. Palcem wskazującym przywołała mnie do siebie. Z głośnym westchnieniem poderwałam się z siedzenia, by chwilę potem znaleźć tuż obok mojego największego wroga. Pierwiastków..
- Skoro wiesz, jakie kolory do siebie pasują, to teraz ty mi pokaż, czy pasujesz do tego działania - powiedziała z wrednym uśmiechem. Kilka osób się zaśmiało, usłyszałam w tym także chichot Melanii. Zdrada! Zaczęłam się uważniej przyglądać działaniu. Mimo, iż te jebane pierwiastki wkuwam od drugiej klasy gimnazjum nadal nie umiałam rozwiązać bardziej pokaźnego działania niż pierwiastek przez 3.. Czułam na sobie wzrok każdego. To nie pomagało. Czułam rosnącą gule w gardle. Nie pozostało mi nic innego niż wymówka nagłą potrzebą wyjścia do toalety. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Mimo, że z początku facetka za nic nie chciała się zgodzić, ale w końcu miała dość tego zamieszania i mnie puściła. Podziękowałam i wyszłam. Ostatnie co usłyszałam przez zamknięciem drzwi to było;
- No cóż, skoro Iris się wymigała od udzielenia odpowiedzi do tablicy podejdzie Melania. - uśmiechnęłam się do siebie na usłyszenie tego zdania.
Nie cierpię baby, ale to tak na prawdę. Nawet Amber wydaje się być w jakimś tam stopniu lepsza od tej babki. Szłam w kierunku łazienki przeklinając babę pod nosem. Chodząc rozglądałam się po bokach. Jakby czegoś szukając, ale nie do końca wiedziałam czego. Stanęłam przed pokojem gospodarzy.. ale patrząc na te drzwi wcale, ale to wcale nie przypominał mi się Nataniel. W tym momencie przypomniała mi się moja pierwsza rozmowa z Harugoran. Było miło, muszę przyznać. Dawno z nią w sumie nie gadałam, ale to nie dlatego, że nie chciałam, zawsze obie byłyśmy zajęte. Dziwny zbieg okoliczności, ale jednak prawdziwy. Może powinnam z nią usiąść na jakimś przedmiocie? Wydaje się miła. Spytam ją po lekcjach, czy miałaby ochotę. Uśmiechnęłam się do siebie na tą myśl i ponownie ruszyłam w kierunku toalety.
Pchnęłam drzwi. Weszłam do środka. Pierwsze co zauważyłam zaraz po wejściu to dziewczyna leżąca na podłodze. Czułam jak moje serce zaczyna szybciej bić. Szybko ukucnęłam obok dziewczyny i zaczęłam ją cucić.
- Harcia..! - krzyknęłam szeptem, lecz dziewczyna nie reagowała. Postanowiłam mówić trochę głośniej. - Harcia! - nic.
Próbowałam jeszcze chwile, lecz dalej nic się nie działo. Nie miałam na co czekać. Szybko wybiegłam z toalety i pobiegłam do sali matematycznej. Wbiegłam do klasy tak szybko, że mogłabym wyważyć drzwi przy większej sile. Nauczycielka spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Mogłabyś uważać! - krzyknęła. - Siadaj!
- Proszę pani! Harugoran leży nieprzytomna w łazience! - wykrzyczałam i wskazałam palcem w kierunku, w którym się idzie do toalety. Nauczycielka od razu zesztywniała. Podobnie jak uczniowie. Natychmiast pobiegłam z powrotem do łazienki, a za mną nauczycielka i paru innych uczniów. Po chwili reszta klasy również za nami pobiegła. Nauczycielka szybko mnie wyprzedziła i w rezultacie to ona pierwsza była przy dziewczynie. Zaczęła ją cucić, tak jak ja przed chwilą. Również nie było żadnej poprawy. Reszta klasy stała albo na początku łazienki, albo przed uchylonymi drzwiami, więc każdy widział całą sytuację.
- Nataniel, zabierz ją do pielęgniarki! Szybko! - spojrzała w kierunku chłopaka. Blondyn skinął głową i podbiegł do leżącej dziewczyny. Podniósł ją i szybko pobiegł w kierunku gabinetu pielęgniarki. Pobiegłam za nim. Reszta klasy stała i patrzyła jak biegniemy. Usłyszałam jak baba każe wszystkim innym wracać do klasy, na co klasa wywołała sprzeciw. Nie chodziło o to, że nie chcieli się uczyć, ale raczej o to, że się najzwyczajniej w świecie martwili o koleżankę z klasy. Harcia, coś ty zrobiła?
[PERSPEKTYWA NATANIELA]
Pobiegłem z dziewczyna na rękach do pielęgniarki. Bez pukania wpadłem do jasnego pomieszczenia. Nikogo tam nie zastałem. Położyłem dziewczynę na niebieskiej kozetce. Jeżeli pielęgniarki tu nie ma, to jedyne miejsce gdzie jeszcze może być to pokój nauczycielski. Zacząłem się rozglądać dookoła. Zauważyłem za nami Iris.
- Iris! Pobiegnij po pielęgniarkę! Jest w pokoju nauczycielskim! - powiedziałem. Chcąc nie chcąc tylko ona mogła mi teraz pomóc. Rudowłosa przytaknęła głową i pobiegła. Zdziwiło mnie to w sumie. Wydałem jej rozkaz, a ona pobiegła. Bez żadnego "spierdalaj'. Ale w sumie. Kolegują się z Harugoran. Gdybym ja tu leżał to pewnie już by tak bardzo chętna do pomocy nie była.. Spojrzałem na Harcię, była cała blada. Przyłożyłem rękę do jej czoła. Było strasznie rozgrzane. Akurat w tym samym momencie pielęgniarka wróciła z Iris. Odsunąłem się robiąc miejsce dla kobiety.
- Musicie wyjść, przykro mi.. - powiedziała nie odrywając się od sprawdzania temperatury dziewczynie. Bez słowa wyszliśmy na korytarz. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Razem z Iris usiedliśmy tuż przy drzwiach. Głęboko westchnąłem. Odchyliłem głowę do tyłu, na tyle bym mógł spojrzeć w sufit. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w otoczenie. Spokój nie trwał długo. Otworzyłem oczy od razu kiedy usłyszałem swoje imię.
- Nataniel! - zawołała Rozalia. Biegła w moim kierunku. Za nią szli jeszcze Alexy i Armin. Po chwili dołączyli jeszcze Wojtek, Patricia i Melania. - I co z nią?
- Nie wiem, kazali nam wyjść - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Rozalia cicho westchnęła i usiadła obok mnie. Alexy usadowił się obok Iris, a reszta postanowiła postać. Ponownie zamknąłem oczy i myślami oddaliłem się w inny świat. Mój świat.
[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
Poczułam straszne zimno na czole. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w sufit. Podniosłam się do siadu. Nagle usłyszałam dzwonek, przez co strasznie rozbolała mnie głowa. W tamtej chwili to był dla mnie przerażający pisk. Syknęłam z bólu i złapałam się za głowę. Kobieta, która wcześniej coś pisała w dokumentach przy biurku spojrzała na mnie spod swoich okularów. Podeszła do mnie i wykonała coś w stylu kontroli zdrowia. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi w tym wszystkim.
- Gdzie ja jestem? - spytałam, kiedy kobieta raziła mnie w oczy latarką.
- Jesteś w gabinecie pielęgniarskim.. - odrzekła nie przerywając czynności. Była dokładna w tym co robi. Po paru chwilach skończyła. - Możesz już iść. Wyślę kogoś, by z tobą poszedł na parking. Zadzwoniłam do twojego brata, bo ciocia nie mogła cię odebrać.. - zapisała coś w swoim notatniku i z uśmiechem otworzyła mi drzwi i zrobiła mi przejście. Zeszłam z kozetki i nadal trochę zdezorientowana wyszłam z pokoju.
Od razu jak wyszłam zostałam otoczona przez kolegów. Najbardziej rzucała się Rozalia. Zaśmiałabym się gdyby nie zaistniała sytuacja. Szybko im wyjaśniłam co się stało w łazience, oczywiście zmyśliłam coś na szybko. Ale chyba mi uwierzyli. Nie mogłam dłużej z nimi gadać, bo przyszedł Pan Zern i kazał im wracać na lekcję. Ja natomiast miałam się udać na parking. Pielęgniarka miała kogoś przysłać, by mnie pilnował. Bzdura. Podeszłam do szafki, wpisałam kod, wyjęłam z niej kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Założyłam ją na siebie i wyszłam na parking. Rozejrzałam się dookoła, Jack'a jeszcze nie było. Usiadłam pod murkiem, by tam poczekać na brata. Włożyłam ręce do kieszenie kurtki i starałam się patrzeć w dal.
Chyba nie powinnam przez jakiś czas do szkoły.. To będzie się źle kończyło. To wszystko jest w ogóle jakiej popierdolone! Poczułam ciecz na swoich policzkach i katar w nosie. Nie daję sobie rady. Najpierw mój chłopak, potem rodzice, a teraz to! To mnie chyba przerasta.. Poczułam ciepło dookoła mojej szyi. Ktoś mnie obejmował. Spojrzałam w lewą stronę. Zdziwiłam się kiedy ujrzałam Kastiela. Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego. On również miał na sobie kurtkę. Siedzieliśmy w ciszy, bo żadne z nas najwyraźniej nie miało ochoty na pogawędkę. Ale jednak był obok. Starał się mnie wspierać.
- Dziękuję.. - szepnęłam - proszę.. nie mów nic reszcie o.. wiesz.
- Spoko - odpowiedział nie patrząc na mnie - to jak to będzie teraz z tobą?
- Nie mam pojęcia Kas. Mam tego wszystkiego dość. - znowu zaniosłam się kolejną falą płaczu. Tym razem czule wtulił moją głowę w swój tors, a swoją głowę położył na mojej. Po chwili znowu się odezwał.
- To.. między nami wszystko okej? - spytał ostrożnie.
- No raczej. - zaśmiałam się przez łzy. Chwilę później przyjechał Jack. Przywitali się z czerwonowłosym, a następnie odjechaliśmy. Dziękuję Kastiel..
[PERSPEKTYWA LYSANDRA]
Muszę znaleźć Harugoran i z nią pogadać. Z tego co słyszałem od Rozalii pielęgniarka kazała Kastielowi pójść z różowowłosą na parking, by poczekał z nią na jej brata. Od razu kiedy usłyszałem dzwonek zerwałem się z ławki i szybkim krokiem wyszedłem na parking. Miałem na sobie płaszcz, nie było mi zimno. Na dziedzińcu zauważyłem Kastiela, kierował się z powrotem w kierunku budynku szkoły. Był dosyć zamyślony, mniej-więcej tak jak ja codziennie. Prawie się wyminęliśmy kiedy złapałem Kastiela za ramię. Wyrwał się z transu i spojrzał na mnie pytająco.
- Haru już odjechała? - spytałem z nadzieją na to, że jednak jeszcze nie. Chłopak pokiwał twierdząco głową. Puściłem jego ramię i głośno westchnąłem patrząc się w kierunku parkingu. Chłopak po chwili objął mnie przyjacielsko ramieniem i powiedział;
- Musimy sobie chyba coś wyjaśnić stary. - powiedział bez żadnego uśmieszku, ani nic. Był w stu procentach poważny. Czuję, że to będzie ważna rozmowa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Od dzisiaj rozdział będzie się pojawiać prawdopodobnie co 2-3 tygodnie, ale będzie długi, tak jak dzisiaj. Baji~
Minął weekend. Wydaję mi się, że wszystko sobie poukładałam w głowie. Chyba. Jest poniedziałek, godzina 6.30. Wyszłam z łóżka i powolnym krokiem poszłam do łazienki. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę, która szybko wypłynęła... Chcielibyście wiedzieć co się stało po tym pamiętnym pocałunku? Nie? A ja i tak opowiem. W sumie nic wielkiego.. Pobiegłam zapłakana do Rozalii rozmawiającej z Charlie'm i poprosiłam by kazała wszystkim wyjść. Potem od razu pobiegłam do swojego pokoju nie czekając na cokolwiek ze strony Rozy. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chwilę jeszcze płakałam w poduszkę, aż zasnęłam. Przez cały następny dzień w ogóle nie wychodziłam z pokoju. W niedzielę wreszcie się z niego wynurzyłam, by posprzątać cały ten syf.. no i robiłam się coraz bardziej głodna. Okazało się, że wszystko wcześniej sprzątnął Jack. Poszłam mu podziękować, ale nie było go w całym domu. Zjadłam coś i wróciłam do siebie, by potem już z niego nie wychodzić, aż do dzisiaj do szkoły. Nie mam pojęcia co potem się stało z Dake'm. Szybko skończyłam przemyślenia i prysznic, wysuszyłam włosy by po chwili je rozczesać. Nadal były różowe. Nie miałam siły iść do sklepu po farbę. Trudno.. Nie jest jakoś mega źle. Wzięłam z szafy byle jakie ubrania. Były to krótkie szare spodenki, czarne rajstopy, biały T-shirt z jakimś czarnym nadrukiem oraz czarna cienka narzuta. Umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i już byłam gotowa do wyjścia. Była już 7.30. Miałam jeszcze tylko pół godziny. Weszłam do pokoju, podeszłam do biurka, na którym stała szkatułka z biżuterią. Nałożyłam srebrny łańcuszek na szyję i pomarańczowy zegarek na lewą rękę. Kucnęłam obok biurka i chwyciłam mały, pomarańczowy plecaczek. Wstałam i położyłam torbę na biurku. Zebrałam wszystkie książki potrzebne dzisiaj do szkoły. I kiedy już zarzuciłam go na plecy przypomniałam sobie, że nie odrobiłam żadnych lekcji na dzisiejszy dzień. Momentem poczułam jak zbladłam. Szybko zeszłam na dół i bez pofatygowania się do kuchni przeszłam od razu do przedpokoju. Nałożyłam na stopy szare stopki, a na nie czarne creepersy. Wyszłam przed bramę i gdy już chciałam ją zamknąć, przypomniałam sobie że zostawiłam klucze na stole w salonie. Wróciłam się po nie. Weszłam do salonu nie zdejmując butów i chwyciłam klucze ze stolika. Chwilę jeszcze się zastanawiałam czy jak już tutaj nie jestem to czy nie zrobić sobie śniadania. Podczas tych rozmyślań mogłabym je zrobić już z cztery razy. Jak spojrzałam na zegarek zdecydowałam, że jednak nie. Wyszłam poza teren willi i tym razem już furtkę zamknęłam. Od razu tego pożałowałam... Byłam już dziesięć kroków od bramy, kiedy poczułam na nosie zimny płatek śniegu. Spojrzałam w górę. Faktycznie, z chmur powolnym ruchem opadał śnieżny puch. Już wiedziałam, że nie zdążę na początek lekcji, więc co mi szkodziło wrócić po kurtkę do domu? Nic. Wróciłam po kurtkę, i mimo iż miałam już nie więcej jak 5 minut spóźnienia i tak szybko pobiegłam. Najszybciej jak umiałam.
[PERSPEKTYWA KASTIELA]
Stara baba weszła powolnym krokiem do sali z dziennikiem w ręku. Miałem dzisiaj wyjątkowo zły humor. Po weekendzie, rzecz jasna. Przyszedłem tu dziś tylko ze względu na to, że chcę porozmawiać o tym pocałunku z dziewczyną. Chociaż, w sumie nawet nie wiem czy się pojawi po tym wszystkim. Nie chodziło o mnie, a o Dake'a. Wiadomo, że gwałt odciska się w pamięci na całe życie, jednak wiedziałem, że Haru lubi nie mówić nikomu o swoich problemach, i nie chcąc nikogo w nie mieszać udawała, że wszystko jest okej. Rozejrzałem się po sali, lecz dziewczyny brak.
- Pewnie się spóźni.. - usłyszałem obok swojego ucha. Popatrzyłem zdziwiony na dziewczynę. Rozalia tylko wzruszyła ramionami i wróciła do słuchania nauczycielki. Pytanie, skąd ona wiedziała o czym.. a raczej kim myślałem..
Nie minęło 5 minut, a do sali wbiegła zdyszana dziewczyna. Wszystkie oczy w klasie zostały zwrócone w jej kierunku.
- Przepraszam, za spóźnienie.. - wydyszała nadal głośno wciągając i wydychając powietrze.
- O, gwiazda się pojawiła. - uśmiechnęła się wrednie - Skoro już tu jesteś to pokaż mi swoje zadanie.
- Nie odrobiłam.. - powiedziała ostrożnie
- Moja droga, dobrze wiesz, że nie toleruję ani spóźnialstwa, ani tym bardziej nie odrobionej pracy domowej. Będę ci musiała wpisać jedynkę. - nie mogłem już dłużej słuchać tej baby. Postanowiłem się wstawić za koleżanką.
- Proszę darować Harugoran - powiedziałem podnosząc się z miejsca. Czułem na sobie zdziwiony wzrok dosłownie każdego. Pierdolcie się. - miała ciężki weekend. - wyjaśniłem. Spojrzałem w kierunku dziewczyny. Nie widziałem dosłownie nic w jej oczach. Ani zdziwienia, ani wdzięczności.. Były przepełnione kompletną pustką. Nawet na mnie nie patrzyła.
- To dosyć miłe z twojej strony Kastiel, ale nie sądzę, by Harugoran miała na tyle ciężki weekend by nie odrobić pracy domowej. - myliła się. - poza tym, mam obowiązek traktować ją jak innych uczniów, bez względu na powód. - pochyliła się nad dziennikiem, wyszukała numerek dziewczyny, i coś wpisała. Mogłem się domyślić, że to jedynka. Dziewczyna wyglądała na kompletnie obojętną na całą sytuację. - Możesz usiąść dziecko.
Nastolatka podeszła do ławki na drugim końcu sali i usiadła na krześle. Zajęła miejsce, gdzie nikt nie siedział, więc położyła plecak na drugim siedzeniu i wyjęła z niego książki potrzebne na biologię. Chwilę jeszcze się wpatrywałem w dziewczynę, analizując dokładnie całą sytuację, a potem odwróciłem się w kierunku nauczycielki. Patrzyłem na to babsko, lecz myślami byłem zupełnie gdzieś indziej.
Po skończonej lekcji wszyscy zaczęli się zbierać i iść w kierunku sali matematycznej. Większość osób odstawiła plecaki pod salę i się rozeszła, a ja wzrokiem szukałem Harugoran.
[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
Mam dość. Całą lekcję myślałam jak mam się skupić na czymkolwiek. Przecież wszystko przypominało mi tamten wieczór, a każda osoba wydawała się nim. Po skończonej lekcji udałam się do damskiej toalety. Omijałam wszystkich ludzi, którzy po drodze gratulowali mi udanej imprezy. No dla kogo udanej, idioci. To przez ten głupi pomysł Kastiela z tą imprezą. Gdyby nie on to całe to zajście nie miałoby prawa bytu. Uchyliłam wielkie, granatowe drzwi ze znaczkiem kółka na górnej części. Mogłam usłyszałam część jakiejś rozmowy. Miałabym to w dupie gdybym nie usłyszała swojego imienia wymawianego przez Amber.
- Widziałyście Harugoran na tym pseudo party? - prychnęła z niechęcią, przy wymawianiu tego zdania. Jakbym jej coś zrobiła?! To ona się wtedy na mnie rzuciła! - wyglądała jak z przytułku dla rozwiniętych inaczej! - nachyliła się nad lustrem, by ponownie tuszem poprawić rzęsy
- Dokładnie! Jak żywcem wyjęta z opowieści o dziewczynce z zapałkami! - prychnęła Li, na co Charlotte tylko pokiwała głową przytakując czarnowłosej.
- Słyszałyście, że podobno na tej imprezie poszła do łóżka z Kastielem? - wymamrotała Charlotte, również wyginając się w kierunku lustra. Kiedy Amber to usłyszała mało się nie opluła, z resztą podobnie jak ja. Kto im nagadał takich bzdur do jasnej cholery?!
- Że co?! - wrzasnęła wściekła Amber. Li od razu zaczęła pocieszać koleżankę. Nigdy nie widziałam jej tak wściekłej! Już miałam wchodzić w całe zamieszanie, kiedy blondynka uniosła głowę wysoko i z szerokim uśmiechem wypowiedziała;
- Dobra, Kastiel ją zaliczył a teraz już się nie będą ze sobą zadawać. Niech idzie szmata do jakiegoś innego! - poprawiła włosy i wraz ze swoją świtą ruszyły w kierunku wyjścia z toalety. Chcąc nie zostać przyłapaną na podsłuchiwaniu szybko weszłam do toalety dla chłopaków znajdującej się dokładnie na przeciwko toalety damskiej. Rozejrzałam się po rozjaśnionym pomieszczeniu. Na szczęście nikogo nie było. Stanęłam na palcach, by przez górne, małe okienko zobaczyć czy te zdziry już wychodziły. Zobaczyłam otwierające się z naprzeciwka drzwi i Amber wychodzącą wraz z Li i Charlotte. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do zamierzonego wcześniej miejsca.
Zaczepiłam się dłońmi o umywalkę i lekko przechylając głowę do góry spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam tak jak zwykle, a jednak czułam się bardzo źle. Szybko przemyłam twarz zimną wodą i ponownie spojrzałam w lustro. Zmył mi się cały makijaż, ale jedyne co miałam przy sobie to tusz do rzęs.. Trudno. Poprawiłam już jedno oko i zamierzałam zabrać się za drugie, ale... poczułam jak blednę i jest mi dziwnie słabo. Ale nie bez powodu.. Te ciągłe bóle brzucha i odruchy wymiotne, zawroty głowy... a co jeśli.. jestem w ciąży?! Poczułam jak reszta krwi odpływa mi z twarzy, a potem poczułam ból pleców. Upadłam na zimne kafelki w łazience. Ostatnie co usłyszałam to dzwonek na lekcje..
[PERSPEKTYWA IRIS]
- Mówię ci Melania! Zielony nie pasuje do żółtego! - powiedziałam to chyba wystarczająco głośno, by pani Kirah zdążyła zwrócić na mnie uwagę. Odwróciła się od tablicy i spojrzała zirytowana w moim kierunku. Palcem wskazującym przywołała mnie do siebie. Z głośnym westchnieniem poderwałam się z siedzenia, by chwilę potem znaleźć tuż obok mojego największego wroga. Pierwiastków..
- Skoro wiesz, jakie kolory do siebie pasują, to teraz ty mi pokaż, czy pasujesz do tego działania - powiedziała z wrednym uśmiechem. Kilka osób się zaśmiało, usłyszałam w tym także chichot Melanii. Zdrada! Zaczęłam się uważniej przyglądać działaniu. Mimo, iż te jebane pierwiastki wkuwam od drugiej klasy gimnazjum nadal nie umiałam rozwiązać bardziej pokaźnego działania niż pierwiastek przez 3.. Czułam na sobie wzrok każdego. To nie pomagało. Czułam rosnącą gule w gardle. Nie pozostało mi nic innego niż wymówka nagłą potrzebą wyjścia do toalety. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Mimo, że z początku facetka za nic nie chciała się zgodzić, ale w końcu miała dość tego zamieszania i mnie puściła. Podziękowałam i wyszłam. Ostatnie co usłyszałam przez zamknięciem drzwi to było;
- No cóż, skoro Iris się wymigała od udzielenia odpowiedzi do tablicy podejdzie Melania. - uśmiechnęłam się do siebie na usłyszenie tego zdania.
Nie cierpię baby, ale to tak na prawdę. Nawet Amber wydaje się być w jakimś tam stopniu lepsza od tej babki. Szłam w kierunku łazienki przeklinając babę pod nosem. Chodząc rozglądałam się po bokach. Jakby czegoś szukając, ale nie do końca wiedziałam czego. Stanęłam przed pokojem gospodarzy.. ale patrząc na te drzwi wcale, ale to wcale nie przypominał mi się Nataniel. W tym momencie przypomniała mi się moja pierwsza rozmowa z Harugoran. Było miło, muszę przyznać. Dawno z nią w sumie nie gadałam, ale to nie dlatego, że nie chciałam, zawsze obie byłyśmy zajęte. Dziwny zbieg okoliczności, ale jednak prawdziwy. Może powinnam z nią usiąść na jakimś przedmiocie? Wydaje się miła. Spytam ją po lekcjach, czy miałaby ochotę. Uśmiechnęłam się do siebie na tą myśl i ponownie ruszyłam w kierunku toalety.
Pchnęłam drzwi. Weszłam do środka. Pierwsze co zauważyłam zaraz po wejściu to dziewczyna leżąca na podłodze. Czułam jak moje serce zaczyna szybciej bić. Szybko ukucnęłam obok dziewczyny i zaczęłam ją cucić.
- Harcia..! - krzyknęłam szeptem, lecz dziewczyna nie reagowała. Postanowiłam mówić trochę głośniej. - Harcia! - nic.
Próbowałam jeszcze chwile, lecz dalej nic się nie działo. Nie miałam na co czekać. Szybko wybiegłam z toalety i pobiegłam do sali matematycznej. Wbiegłam do klasy tak szybko, że mogłabym wyważyć drzwi przy większej sile. Nauczycielka spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Mogłabyś uważać! - krzyknęła. - Siadaj!
- Proszę pani! Harugoran leży nieprzytomna w łazience! - wykrzyczałam i wskazałam palcem w kierunku, w którym się idzie do toalety. Nauczycielka od razu zesztywniała. Podobnie jak uczniowie. Natychmiast pobiegłam z powrotem do łazienki, a za mną nauczycielka i paru innych uczniów. Po chwili reszta klasy również za nami pobiegła. Nauczycielka szybko mnie wyprzedziła i w rezultacie to ona pierwsza była przy dziewczynie. Zaczęła ją cucić, tak jak ja przed chwilą. Również nie było żadnej poprawy. Reszta klasy stała albo na początku łazienki, albo przed uchylonymi drzwiami, więc każdy widział całą sytuację.
- Nataniel, zabierz ją do pielęgniarki! Szybko! - spojrzała w kierunku chłopaka. Blondyn skinął głową i podbiegł do leżącej dziewczyny. Podniósł ją i szybko pobiegł w kierunku gabinetu pielęgniarki. Pobiegłam za nim. Reszta klasy stała i patrzyła jak biegniemy. Usłyszałam jak baba każe wszystkim innym wracać do klasy, na co klasa wywołała sprzeciw. Nie chodziło o to, że nie chcieli się uczyć, ale raczej o to, że się najzwyczajniej w świecie martwili o koleżankę z klasy. Harcia, coś ty zrobiła?
[PERSPEKTYWA NATANIELA]
Pobiegłem z dziewczyna na rękach do pielęgniarki. Bez pukania wpadłem do jasnego pomieszczenia. Nikogo tam nie zastałem. Położyłem dziewczynę na niebieskiej kozetce. Jeżeli pielęgniarki tu nie ma, to jedyne miejsce gdzie jeszcze może być to pokój nauczycielski. Zacząłem się rozglądać dookoła. Zauważyłem za nami Iris.
- Iris! Pobiegnij po pielęgniarkę! Jest w pokoju nauczycielskim! - powiedziałem. Chcąc nie chcąc tylko ona mogła mi teraz pomóc. Rudowłosa przytaknęła głową i pobiegła. Zdziwiło mnie to w sumie. Wydałem jej rozkaz, a ona pobiegła. Bez żadnego "spierdalaj'. Ale w sumie. Kolegują się z Harugoran. Gdybym ja tu leżał to pewnie już by tak bardzo chętna do pomocy nie była.. Spojrzałem na Harcię, była cała blada. Przyłożyłem rękę do jej czoła. Było strasznie rozgrzane. Akurat w tym samym momencie pielęgniarka wróciła z Iris. Odsunąłem się robiąc miejsce dla kobiety.
- Musicie wyjść, przykro mi.. - powiedziała nie odrywając się od sprawdzania temperatury dziewczynie. Bez słowa wyszliśmy na korytarz. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Razem z Iris usiedliśmy tuż przy drzwiach. Głęboko westchnąłem. Odchyliłem głowę do tyłu, na tyle bym mógł spojrzeć w sufit. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w otoczenie. Spokój nie trwał długo. Otworzyłem oczy od razu kiedy usłyszałem swoje imię.
- Nataniel! - zawołała Rozalia. Biegła w moim kierunku. Za nią szli jeszcze Alexy i Armin. Po chwili dołączyli jeszcze Wojtek, Patricia i Melania. - I co z nią?
- Nie wiem, kazali nam wyjść - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Rozalia cicho westchnęła i usiadła obok mnie. Alexy usadowił się obok Iris, a reszta postanowiła postać. Ponownie zamknąłem oczy i myślami oddaliłem się w inny świat. Mój świat.
[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
Poczułam straszne zimno na czole. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w sufit. Podniosłam się do siadu. Nagle usłyszałam dzwonek, przez co strasznie rozbolała mnie głowa. W tamtej chwili to był dla mnie przerażający pisk. Syknęłam z bólu i złapałam się za głowę. Kobieta, która wcześniej coś pisała w dokumentach przy biurku spojrzała na mnie spod swoich okularów. Podeszła do mnie i wykonała coś w stylu kontroli zdrowia. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi w tym wszystkim.
- Gdzie ja jestem? - spytałam, kiedy kobieta raziła mnie w oczy latarką.
- Jesteś w gabinecie pielęgniarskim.. - odrzekła nie przerywając czynności. Była dokładna w tym co robi. Po paru chwilach skończyła. - Możesz już iść. Wyślę kogoś, by z tobą poszedł na parking. Zadzwoniłam do twojego brata, bo ciocia nie mogła cię odebrać.. - zapisała coś w swoim notatniku i z uśmiechem otworzyła mi drzwi i zrobiła mi przejście. Zeszłam z kozetki i nadal trochę zdezorientowana wyszłam z pokoju.
Od razu jak wyszłam zostałam otoczona przez kolegów. Najbardziej rzucała się Rozalia. Zaśmiałabym się gdyby nie zaistniała sytuacja. Szybko im wyjaśniłam co się stało w łazience, oczywiście zmyśliłam coś na szybko. Ale chyba mi uwierzyli. Nie mogłam dłużej z nimi gadać, bo przyszedł Pan Zern i kazał im wracać na lekcję. Ja natomiast miałam się udać na parking. Pielęgniarka miała kogoś przysłać, by mnie pilnował. Bzdura. Podeszłam do szafki, wpisałam kod, wyjęłam z niej kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Założyłam ją na siebie i wyszłam na parking. Rozejrzałam się dookoła, Jack'a jeszcze nie było. Usiadłam pod murkiem, by tam poczekać na brata. Włożyłam ręce do kieszenie kurtki i starałam się patrzeć w dal.
Chyba nie powinnam przez jakiś czas do szkoły.. To będzie się źle kończyło. To wszystko jest w ogóle jakiej popierdolone! Poczułam ciecz na swoich policzkach i katar w nosie. Nie daję sobie rady. Najpierw mój chłopak, potem rodzice, a teraz to! To mnie chyba przerasta.. Poczułam ciepło dookoła mojej szyi. Ktoś mnie obejmował. Spojrzałam w lewą stronę. Zdziwiłam się kiedy ujrzałam Kastiela. Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego. On również miał na sobie kurtkę. Siedzieliśmy w ciszy, bo żadne z nas najwyraźniej nie miało ochoty na pogawędkę. Ale jednak był obok. Starał się mnie wspierać.
- Dziękuję.. - szepnęłam - proszę.. nie mów nic reszcie o.. wiesz.
- Spoko - odpowiedział nie patrząc na mnie - to jak to będzie teraz z tobą?
- Nie mam pojęcia Kas. Mam tego wszystkiego dość. - znowu zaniosłam się kolejną falą płaczu. Tym razem czule wtulił moją głowę w swój tors, a swoją głowę położył na mojej. Po chwili znowu się odezwał.
- To.. między nami wszystko okej? - spytał ostrożnie.
- No raczej. - zaśmiałam się przez łzy. Chwilę później przyjechał Jack. Przywitali się z czerwonowłosym, a następnie odjechaliśmy. Dziękuję Kastiel..
[PERSPEKTYWA LYSANDRA]
Muszę znaleźć Harugoran i z nią pogadać. Z tego co słyszałem od Rozalii pielęgniarka kazała Kastielowi pójść z różowowłosą na parking, by poczekał z nią na jej brata. Od razu kiedy usłyszałem dzwonek zerwałem się z ławki i szybkim krokiem wyszedłem na parking. Miałem na sobie płaszcz, nie było mi zimno. Na dziedzińcu zauważyłem Kastiela, kierował się z powrotem w kierunku budynku szkoły. Był dosyć zamyślony, mniej-więcej tak jak ja codziennie. Prawie się wyminęliśmy kiedy złapałem Kastiela za ramię. Wyrwał się z transu i spojrzał na mnie pytająco.
- Haru już odjechała? - spytałem z nadzieją na to, że jednak jeszcze nie. Chłopak pokiwał twierdząco głową. Puściłem jego ramię i głośno westchnąłem patrząc się w kierunku parkingu. Chłopak po chwili objął mnie przyjacielsko ramieniem i powiedział;
- Musimy sobie chyba coś wyjaśnić stary. - powiedział bez żadnego uśmieszku, ani nic. Był w stu procentach poważny. Czuję, że to będzie ważna rozmowa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Od dzisiaj rozdział będzie się pojawiać prawdopodobnie co 2-3 tygodnie, ale będzie długi, tak jak dzisiaj. Baji~