Nutki ;'D

23 września 2017

Rozdział 33~

[PERSPEKTYWA LYSANDRA]

Po wczorajszej rozmowie z Kastielem nabrałem większej chęci, by dzisiaj pójść do szkoły. Musiałem pogadać, wiadomo z kim, musiałem ją przeprosić. Miałem to zrobić na imprezie, ale.. no właśnie.. ale co?
Skończyłem jeść śniadanie i udałem się w kierunku wyjścia. Leo wyszedł już jakieś 10 minut temu, więc musiałem jeszcze zamknąć drzwi. Zgarnąłem torbę z sąsiedniego krzesła oraz klucze z komody obok wejścia do przedpokoju. Zarzuciłem płaszcz na ramiona, założyłem kozaki przy pomocy łyżki do butów i wyszedłem wcześniej zamykając drzwi na klucz. Ruszyłem w kierunku szkoły szybkim krokiem chcąc spotkać ją jak najszybciej.
Tuż przy wejściu do różowego budynku straciłem równowagę i omal nie upadając, szybko ja odzyskałem i ruszyłem dalej. Pchnąłem wielkie drzwi jednocześnie mijając się z innymi uczniami. Od razu po wejściu poczułem gorąc. Pracownicy musieli podkręcić ogrzewanie. I to dosyć ostro. Nastolatkowie których mijałem mieli zarzucone na siebie coś cienkiego lub po prostu chodzili w krótkim rękawku. Podszedłem do swojej szafki na końcu korytarza. Musiałem odwiesić płaszcz, nie dam rady wytrzymać w tym upale. Jedna ręka była kurczowo zaciśnięta na pasku od torby, za to drugą złapałem za pomarańczową kłódkę. Usiłowałem się w nią wpatrywać, by móc przypomnieć sobie cyferki które pozwoliłyby mi w otworzeniu metalowej, zardzewiałej szafki.
- 2651 - usłyszałem za swoimi plecami. Wykręciłem odpowiednie cyfry, a po chwili usłyszałem zgrzyt otwierających się drzwiczek. Odwiesiłem płaszcz na wieszak. Zostałem w koszuli wciągniętej w spodnie.  
- A może by tak "dziękuję Kastiel, to wspaniałe mieć takiego przyjaciela, który jest zawsze na miejscu, i potrafi pomóc"? - powiedział to przybierając dziewczęcy głosik dziwnie gestykulując. On również zdjął swoją skórzaną kurtkę, tym samym zostając w samym krótkim rękawie.
- Daruj sobie. - powiedziałem spokojnie zatrzaskując za sobą drzwiczki. - Widziałeś może Harugoran?
- Umm.. nie. - powiedział patrząc się w głąb korytarza.
- Okej, chodźmy już. - zaproponowałem kiwając głową w kierunku pokoju, w którym mieliśmy mieć teraz lekcje. Jako potwierdzenie przytaknął głową i więcej się nie odzywając ruszyliśmy ramię w ramię w kierunku sali fizycznej. Przekroczyliśmy próg klasy i usiedliśmy w przedostatniej ławce pod oknem. W sali było już parę osób. Rozpakowaliśmy się na ławce, a chwilę później usłyszaliśmy dzwonek na lekcje.

                                                                            """"

Minęło 10, a nawet 20 minut, a jej nadal nie ma. Przeciągle westchnąłem i podparłem głowę na dłoni. Skierowałem głowę w lewą stronę i patrząc na szkolną bramę zamyśliłem się. Kastiel wiedział coś, czego ja nie koniecznie. I nie mówię tutaj o wiedzy ogólnej. Możliwe, że jest to coś związanego z Harcią, ale jednocześnie może być też związane z czymkolwiek innym. Nie jestem pewien czy wypytywanie go o to będzie najlepszym pomysłem. Ale rozumując nawet tym tokiem myślenia, który wcześniej obrałem.. może chodzić o Harcię.. tak już to mówiłem. Może to coś ma wspólnego tylko z nimi, a może z nami wszystkimi, w sensie.. myślę tutaj o wszystkich imprezowiczach. No nie wiem czy chodzi akurat o ostatnie wydarzenia. Przecież minęły już dwa miesiące odkąd Harugoran dołączyła do naszej szkoły. W sumie, szybko zleciał ten czas.. Ale wracając do tematu.. Pamiętam chwile kiedy DJ kazał wyjść gospodyni imprezy na środek, by zatańczyła z kimś jakiś wolniejszy taniec.. ale jej nie było. Nic z tym nie zrobiłem, no bo to chyba normalne, ze mogła wyjść do toalety albo coś. Po jakimś czasie jednak zacząłem jej szukać, bo przypomniałem sobie o głównym powodzie dlaczego tutaj jestem, chciałem z nią porozmawiać po tym moim "występie". Strasznie długo wymyślałem co zrobić, bo miałem w sumie mało czasu. Dowiedziałem się o imprezie, na profilu Kastiela, pomyślałem, że to jedyna okazja, by cokolwiek zrobić do przodu. Wiem już, że nie mogę już się tak dłużej zachowywać, zwłaszcza, że to nie było pierwszy raz. Po prostu muszę przestać być takim.. zazdrośnikiem? Mam różne na to sposoby, przecież całe życie byłem spokojnym człowiekiem, nie mogę niszczyć sobie całego tego starania przez parę wydarzeń. No, ale odbiegłem od tematu.. Wracając..
Kiedy miałem zacząć znów na tym rozmyślać stało się coś niespodziewanego! Zadzwonił dzwonek! Spojrzałem na zieloną tablicę. Była cała w notatkach. Spisałem tylko zadanie domowe, a resztę spiszę od Kastiela. o ile coś w ogóle przepisał.. Większość osób już wyszła, ale były również osoby, które nadal przepisywały notatki z lekcji, i osoby pakujące książki używane na lekcji. Wstałem przesuwając krzesło do tyłu co spowodowało, że wydało dosyć charakterystyczny dźwięk powszechnie znany wśród krzeseł. Spakowałem książki do czarnej torby i zakładając ją na ramię najzwyczajniej w świecie wyszedłem z sali.
- Lysander! Zaczekaj! - odwróciłem się na dźwięk swojego imienia, stając na środku korytarza. Za sobą ujrzałem czarnowłosą dziewczynę. Nie można jej pomylić z kimkolwiek innym. Olivia. Kiedy zaczęła się do mnie zbliżać coraz szybciej, ja na przekór oddalałem się.
- Wiem, że mnie widziałeś! - dogoniła mnie na końcu korytarza obok wejścia do szkoły. Błyskawicznie pociągnęła mnie za ramię, bym na nią spojrzał.
- Co?! - warknąłem. Jak już zapewne wiadomo, nie cierpię jej, nie bez powodu!
- Co jest z Harugoran? - puściła moje ramię i zaczęła uważnie lustrować każdy mój ruch.
- Skąd mam wiedzieć to akurat ja?! Równie dobrze mogłaś zapytać o to Nataniela czy kogokolwiek innego! Ja nie posiadam w żadnym stopniu więcej informacji na ten temat niż ktokolwiek inny! - naprawdę nie mam dzisiaj nastroju na pogawędki z byłą przyjaciółką.
- Podobno jest twoją "dziewczyną". - ostatni wyraz powiedziała z dodatkową gestykulacją w postaci gestu złożonego z dwóch par palców poruszających się w górę i w dół. (To cudzysłów, dla nie kumatych.)
- Podobno. - uciąłem temat "słodko" się uśmiechając i przymykając oczy. Zawróciłem w tak szybkim tempie, że o mało torba mi nie spadła z ramienia.
To prawda, że pod wpływem złości wykrzyczałem Olivii coś o tym, że Harcia jest moją dziewczyną czy coś, ale to było dawno. Poza tym chyba nikt nie ma już mi tego chyba za złe, prawda? Zrozumiałem, przeprosiłem, temat ucięty.

                                                                       """"
       
Lekcje skończone, Harugoran nie było na ani jednej. Rozumiem, że po wczoraj faktycznie może nie czuć się na siłach, ale coś mi w tym wszystkim nie gra. I to grubo. Tak jak już wcześniej mówiłem, Kastiela nie zapytam. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie udanie się prosto do domu dziewczyny. Poszedłem w kierunku swojej szafki. Tak, dobrze rozumujecie.. na końcu korytarza. Po wpisaniu wcześniej wspomnianego kodu z szafki wypadła mała karteczka. "Musimy się spotkać po lekcjach. Dzisiaj w barze trzy przecznice dalej." Pismo było dosyć staranne, więc nie mógł być to Kastiel. ..Poza nim nie widzę osoby, która mogłaby chcieć się ze mną spotkać.. 
- Kto to może być? - wyszeptałem do siebie. Zmarszczyłem brwi i nadal przyglądając się uważnie karteczce wolną ręką podrapałem się po głowie. Włożyłem kawałek papieru do przedniej kieszeni spodni. Zamknąłem szafkę i zacząłem rozglądać się po korytarzu, jakby sprawdzając czy ktoś mnie nie obserwuje. Był to głupi odruch, tak jakbym udawał, że znajduję się w jakimś tanim serialu dla nastolatków. Nie było na korytarzu nikogo. Nawet sprzątaczki. Coś mi mówiło, że ta wiadomość to zły znak, ale pokusa zwana ciekawością była bardziej pociągająca. Postanowiłem udać się na wyznaczone spotkanie.

                                                                       """"

Wszedłem do ciemnego, wyludnionego miejsca. Cóż, bar jest miejscem do bawienia się, a o tak wczesnej godzinie to normalne, że nikogo nie będzie. Jedyne osoby to jacyś chłopcy siedzący w rogu sali i jakaś dziewczyna siedząca przy barze, tyłem do wejścia czyli również do mnie. Była szansa pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Postanowiłem podejść najpierw do tego kto jest bliżej, czyli do dziewczyny. Podszedłem do niej od tyłu i już chciałem zacząć konwersacje, ale mnie ubiegła. Dziwne było to, że wiedziała, że za nią jestem, nawet bardzo.
- Siadaj. - powiedziała jak gdyby nigdy nic. Ten głos kogoś mi przypominał, ale nie do końca wiedziałem kto to. Ba, nawet się nie domyślałem.
- Czyli to ty jesteś tą osobą z którą się tu umówiłem? - chciałem się upewnić.
- No, a niby kto? - powiedziała szorstko. Postanowiłem zostawić to bez odpowiedzi i usiadłem na krześle obok dziewczyny po lewej. Chciałem ujrzeć jej twarz z boku, ale była tak pochylona do przodu, że włosy przysłaniały całą jej głowę.
- A więc chcesz się dowiedzieć co ukrywają przed tobą znajomi? Co mogło się takiego wydarzyć, że nie chcą ci o tym powiedzieć? Co musiało się stać tak bardzo ważnego, czy też poruszającego w jej życiu, że nie nie masz szans usłyszeć od nich odpowiedzi na ten temat? -zadała serię pytań, a mnie zatkało. Skąd ona mogła wiedzieć to wszystko? Gdyby była kimś z bliższych znajomych Kastiela lub Harugoran, zauważyłbym to, prawda?
- Zależy kto mówi. Nie za bardzo cię pamiętam, więc nie wiem czy mogę ci ufać. - powiedziałem z kamienną twarzą. Wszelkie środki ostrożności, co nie?
- Nie pamiętasz mnie? - zaśmiała się pod nosem. - Nie pamiętasz kurwa mnie?! - Tym razem uderzyła otwartą dłonią w blat stołu. Nie wiem czy naprawdę wpadła w tą pokazową furię, czy może naprawdę ją to uraziło. Ale tak czy siak miałem to póki co gdzieś. Jedyne co mnie teraz ciekawiło to jej tożsamość.
- Nie za bardzo.. - powiedziałem ostrożnie.
- Nie pamiętasz tej, której zniszczyłeś reputację?! Zniszczyłeś karierę?! Zniszczyłeś szczęśliwy związek?! I KURWA CAŁE ŻYCIE?! - wrzasnęła na cały głos, co przyciągnęło uwagę chłopaków siedzących w rogu sali. Chyba powoli zaczynam się domyślać..
- A to wszystko przy pomocy tej twojej całej Sucrette?! I jakiegoś nędznego gospodarzyka oraz jebanej zakupoholiczki?! Oraz twojego braciszka! - ostatnie zdanie powiedziała z udawaną słodkością, cała reszta to był po prostu jeden, wielki potok słów. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i tak mocno uderzyła pięścią w blat, że aż się cały zatrząsł. Przy tym ruchu jej włosy odchyliły się do tyłu pokazując całą jej twarz.
- DEBRA?!         

19 sierpnia 2017

Rozdział 32~

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]

Minął weekend. Wydaję mi się, że wszystko sobie poukładałam w głowie. Chyba. Jest poniedziałek, godzina 6.30. Wyszłam z łóżka i powolnym krokiem poszłam do łazienki. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę, która szybko wypłynęła... Chcielibyście wiedzieć co się stało po tym pamiętnym pocałunku? Nie? A ja i tak opowiem. W sumie nic wielkiego.. Pobiegłam zapłakana do Rozalii rozmawiającej z Charlie'm i poprosiłam by kazała wszystkim wyjść. Potem od razu pobiegłam do swojego pokoju nie czekając na cokolwiek ze strony Rozy. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chwilę jeszcze płakałam w poduszkę, aż zasnęłam. Przez cały następny dzień w ogóle nie wychodziłam z pokoju. W niedzielę wreszcie się z niego wynurzyłam, by posprzątać cały ten syf.. no i robiłam się coraz bardziej głodna. Okazało się, że wszystko wcześniej sprzątnął Jack. Poszłam mu podziękować, ale nie było go w całym domu. Zjadłam coś i wróciłam do siebie, by potem już z niego nie wychodzić, aż do dzisiaj do szkoły. Nie mam pojęcia co potem się stało z Dake'm. Szybko skończyłam przemyślenia i prysznic, wysuszyłam włosy by po chwili je rozczesać. Nadal były różowe. Nie miałam siły iść do sklepu po farbę. Trudno.. Nie jest jakoś mega źle. Wzięłam z szafy byle jakie ubrania. Były to krótkie szare spodenki, czarne rajstopy, biały T-shirt z jakimś czarnym nadrukiem oraz czarna cienka narzuta. Umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i już byłam gotowa do wyjścia. Była już 7.30. Miałam jeszcze tylko pół godziny. Weszłam do pokoju, podeszłam do biurka, na którym stała szkatułka z biżuterią. Nałożyłam srebrny łańcuszek na szyję i pomarańczowy zegarek na lewą rękę. Kucnęłam obok biurka i chwyciłam mały, pomarańczowy plecaczek. Wstałam i położyłam torbę na biurku. Zebrałam wszystkie książki potrzebne dzisiaj do szkoły. I kiedy już zarzuciłam go na plecy przypomniałam sobie, że nie odrobiłam żadnych lekcji na dzisiejszy dzień. Momentem poczułam jak zbladłam. Szybko zeszłam na dół i bez pofatygowania się do kuchni przeszłam od razu do przedpokoju. Nałożyłam na stopy szare stopki, a na nie czarne creepersy. Wyszłam przed bramę i gdy już chciałam ją zamknąć, przypomniałam sobie że zostawiłam klucze na stole w salonie. Wróciłam się po nie. Weszłam do salonu nie zdejmując butów i chwyciłam klucze ze stolika. Chwilę jeszcze się zastanawiałam czy jak już tutaj nie jestem to czy nie zrobić sobie śniadania. Podczas tych rozmyślań mogłabym je zrobić już z cztery razy. Jak spojrzałam na zegarek zdecydowałam, że jednak nie. Wyszłam poza teren willi i tym razem już furtkę zamknęłam. Od razu tego pożałowałam... Byłam już dziesięć kroków od bramy, kiedy poczułam na nosie zimny płatek śniegu. Spojrzałam w górę. Faktycznie, z chmur powolnym ruchem opadał śnieżny puch. Już wiedziałam, że nie zdążę na początek lekcji, więc co mi szkodziło wrócić po kurtkę do domu? Nic. Wróciłam po kurtkę, i mimo iż miałam już nie więcej jak 5 minut spóźnienia i tak szybko pobiegłam. Najszybciej jak umiałam.

[PERSPEKTYWA KASTIELA]

Stara baba weszła powolnym krokiem do sali z dziennikiem w ręku. Miałem dzisiaj wyjątkowo zły humor. Po weekendzie, rzecz jasna. Przyszedłem tu dziś tylko ze względu na to, że chcę porozmawiać o tym pocałunku z dziewczyną. Chociaż, w sumie nawet nie wiem czy się pojawi po tym wszystkim. Nie chodziło o mnie, a o Dake'a. Wiadomo, że gwałt odciska się w pamięci na całe życie, jednak wiedziałem, że Haru lubi nie mówić nikomu o swoich problemach, i nie chcąc nikogo w nie mieszać udawała, że wszystko jest okej. Rozejrzałem się po sali, lecz dziewczyny brak.
- Pewnie się spóźni.. - usłyszałem obok swojego ucha. Popatrzyłem zdziwiony na dziewczynę. Rozalia tylko wzruszyła ramionami i wróciła do słuchania nauczycielki. Pytanie, skąd ona wiedziała o czym.. a raczej kim myślałem..
Nie minęło 5 minut, a do sali wbiegła zdyszana dziewczyna. Wszystkie oczy w klasie zostały zwrócone w jej kierunku.
- Przepraszam, za spóźnienie.. - wydyszała nadal głośno wciągając i wydychając powietrze.
- O, gwiazda się pojawiła. - uśmiechnęła się wrednie - Skoro już tu jesteś to pokaż mi swoje zadanie.
- Nie odrobiłam.. - powiedziała ostrożnie
- Moja droga, dobrze wiesz, że nie toleruję ani spóźnialstwa, ani tym bardziej nie odrobionej pracy domowej. Będę ci musiała wpisać jedynkę. - nie mogłem już dłużej słuchać tej baby. Postanowiłem się wstawić za koleżanką.
- Proszę darować Harugoran - powiedziałem podnosząc się z miejsca. Czułem na sobie zdziwiony wzrok dosłownie każdego. Pierdolcie się. - miała ciężki weekend. - wyjaśniłem. Spojrzałem w kierunku dziewczyny. Nie widziałem dosłownie nic w jej oczach. Ani zdziwienia, ani wdzięczności.. Były przepełnione kompletną pustką. Nawet na mnie nie patrzyła.
- To dosyć miłe z twojej strony Kastiel, ale nie sądzę, by Harugoran miała na tyle ciężki weekend by nie odrobić pracy domowej. - myliła się. -  poza tym, mam obowiązek traktować ją jak innych uczniów, bez względu na powód. - pochyliła się nad dziennikiem, wyszukała numerek dziewczyny, i coś wpisała. Mogłem się domyślić, że to jedynka. Dziewczyna wyglądała na kompletnie obojętną na całą sytuację. - Możesz usiąść dziecko.
Nastolatka podeszła do ławki na drugim końcu sali i usiadła na krześle. Zajęła miejsce, gdzie nikt nie siedział, więc położyła plecak na drugim siedzeniu i wyjęła z niego książki potrzebne na biologię. Chwilę jeszcze się wpatrywałem w dziewczynę, analizując dokładnie całą sytuację, a potem odwróciłem się w kierunku nauczycielki. Patrzyłem na to babsko, lecz myślami byłem zupełnie gdzieś indziej.
Po skończonej lekcji wszyscy zaczęli się zbierać i iść w kierunku sali matematycznej. Większość osób odstawiła plecaki pod salę i się rozeszła, a ja wzrokiem szukałem Harugoran.

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]

Mam dość. Całą lekcję myślałam jak mam się skupić na czymkolwiek. Przecież wszystko przypominało mi tamten wieczór, a każda osoba wydawała się nim. Po skończonej lekcji udałam się do damskiej toalety. Omijałam wszystkich ludzi, którzy po drodze gratulowali mi udanej imprezy. No dla kogo udanej, idioci. To przez ten głupi pomysł Kastiela z tą imprezą. Gdyby nie on to całe to zajście nie miałoby prawa bytu. Uchyliłam wielkie, granatowe drzwi ze znaczkiem kółka na górnej części. Mogłam usłyszałam część jakiejś rozmowy. Miałabym to w dupie gdybym nie usłyszała swojego imienia wymawianego przez Amber.
- Widziałyście Harugoran na tym pseudo party? - prychnęła z niechęcią, przy wymawianiu tego zdania. Jakbym jej coś zrobiła?! To ona się wtedy na mnie rzuciła! - wyglądała jak z przytułku dla rozwiniętych inaczej! - nachyliła się nad lustrem, by ponownie tuszem poprawić rzęsy
- Dokładnie! Jak żywcem wyjęta z opowieści o dziewczynce z zapałkami! - prychnęła Li, na co Charlotte tylko pokiwała głową przytakując czarnowłosej.
- Słyszałyście, że podobno na tej imprezie poszła do łóżka z Kastielem? - wymamrotała Charlotte, również wyginając się w kierunku lustra. Kiedy Amber to usłyszała mało się nie opluła, z resztą podobnie jak ja. Kto im nagadał takich bzdur do jasnej cholery?!
- Że co?! - wrzasnęła wściekła Amber. Li od razu zaczęła pocieszać koleżankę. Nigdy nie widziałam jej tak wściekłej! Już miałam wchodzić w całe zamieszanie, kiedy blondynka uniosła głowę wysoko i z szerokim uśmiechem wypowiedziała;
- Dobra, Kastiel ją zaliczył a teraz już się nie będą ze sobą zadawać. Niech idzie szmata do jakiegoś innego! - poprawiła włosy i wraz ze swoją świtą ruszyły w kierunku wyjścia z toalety. Chcąc nie zostać przyłapaną na podsłuchiwaniu szybko weszłam do toalety dla chłopaków znajdującej się dokładnie na przeciwko toalety damskiej. Rozejrzałam się po rozjaśnionym pomieszczeniu. Na szczęście nikogo nie było. Stanęłam na palcach, by przez górne, małe okienko zobaczyć czy te zdziry już wychodziły. Zobaczyłam otwierające się z naprzeciwka drzwi i Amber wychodzącą wraz z Li i Charlotte. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do zamierzonego wcześniej miejsca.
Zaczepiłam się dłońmi o umywalkę i lekko przechylając głowę do góry spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam tak jak zwykle, a jednak czułam się bardzo źle. Szybko przemyłam twarz zimną wodą i ponownie spojrzałam w lustro. Zmył mi się cały makijaż, ale jedyne co miałam przy sobie to tusz do rzęs.. Trudno. Poprawiłam już jedno oko i zamierzałam zabrać się za drugie, ale... poczułam jak blednę i jest mi dziwnie słabo. Ale nie bez powodu.. Te ciągłe bóle brzucha i odruchy wymiotne, zawroty głowy... a co jeśli.. jestem w ciąży?! Poczułam jak reszta krwi odpływa mi z twarzy, a potem poczułam ból pleców. Upadłam na zimne kafelki w łazience. Ostatnie co usłyszałam to dzwonek na lekcje..

[PERSPEKTYWA IRIS]

- Mówię ci Melania! Zielony nie pasuje do żółtego! - powiedziałam to chyba wystarczająco głośno, by pani Kirah zdążyła zwrócić na mnie uwagę. Odwróciła się od tablicy i spojrzała zirytowana w moim kierunku. Palcem wskazującym przywołała mnie do siebie. Z głośnym westchnieniem poderwałam się z siedzenia, by chwilę potem znaleźć tuż obok mojego największego wroga. Pierwiastków..
- Skoro wiesz, jakie kolory do siebie pasują, to teraz ty mi pokaż, czy pasujesz do tego działania - powiedziała z wrednym uśmiechem. Kilka osób się zaśmiało, usłyszałam w tym także chichot Melanii. Zdrada! Zaczęłam się uważniej przyglądać działaniu. Mimo, iż te jebane pierwiastki wkuwam od drugiej klasy gimnazjum nadal nie umiałam rozwiązać bardziej pokaźnego działania niż pierwiastek przez 3.. Czułam na sobie wzrok każdego. To nie pomagało. Czułam rosnącą gule w gardle. Nie pozostało mi nic innego niż wymówka nagłą potrzebą wyjścia do toalety. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Mimo, że z początku facetka za nic nie chciała się zgodzić, ale w końcu miała dość tego zamieszania i mnie puściła. Podziękowałam i wyszłam. Ostatnie co usłyszałam przez zamknięciem drzwi to było;
- No cóż, skoro Iris się wymigała od udzielenia odpowiedzi do tablicy podejdzie Melania. - uśmiechnęłam się do siebie na usłyszenie tego zdania.
Nie cierpię baby, ale to tak na prawdę. Nawet Amber wydaje się być w jakimś tam stopniu lepsza od tej babki. Szłam w kierunku łazienki przeklinając babę pod nosem. Chodząc rozglądałam się po bokach. Jakby czegoś szukając, ale nie do końca wiedziałam czego. Stanęłam przed pokojem gospodarzy.. ale patrząc na te drzwi wcale, ale to wcale nie przypominał mi się Nataniel. W tym momencie przypomniała mi się moja pierwsza rozmowa z Harugoran. Było miło, muszę przyznać. Dawno z nią w sumie nie gadałam, ale to nie dlatego, że nie chciałam, zawsze obie byłyśmy zajęte. Dziwny zbieg okoliczności, ale jednak prawdziwy. Może powinnam z nią usiąść na jakimś przedmiocie? Wydaje się miła. Spytam ją po lekcjach, czy miałaby ochotę. Uśmiechnęłam się do siebie na tą myśl i ponownie ruszyłam w kierunku toalety.
Pchnęłam drzwi. Weszłam do środka. Pierwsze co zauważyłam zaraz po wejściu to dziewczyna leżąca na podłodze. Czułam jak moje serce zaczyna szybciej bić. Szybko ukucnęłam obok dziewczyny i zaczęłam ją cucić.
- Harcia..! - krzyknęłam szeptem, lecz dziewczyna nie reagowała. Postanowiłam mówić trochę głośniej. - Harcia! - nic.
Próbowałam jeszcze chwile, lecz dalej nic się nie działo. Nie miałam na co czekać. Szybko wybiegłam z toalety i pobiegłam do sali matematycznej. Wbiegłam do klasy tak szybko, że mogłabym wyważyć drzwi przy większej sile. Nauczycielka spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Mogłabyś uważać! - krzyknęła. - Siadaj!
- Proszę pani! Harugoran leży nieprzytomna w łazience! - wykrzyczałam i wskazałam palcem w kierunku, w którym się idzie do toalety. Nauczycielka od razu zesztywniała. Podobnie jak uczniowie. Natychmiast pobiegłam z powrotem do łazienki, a za mną nauczycielka i paru innych uczniów. Po chwili reszta klasy również za nami pobiegła. Nauczycielka szybko mnie wyprzedziła i w rezultacie to ona pierwsza była przy dziewczynie. Zaczęła ją cucić, tak jak ja przed chwilą. Również nie było żadnej poprawy. Reszta klasy stała albo na początku łazienki, albo przed uchylonymi drzwiami, więc każdy widział całą sytuację.
- Nataniel, zabierz ją do pielęgniarki! Szybko! - spojrzała w kierunku chłopaka. Blondyn skinął głową i podbiegł do leżącej dziewczyny. Podniósł ją i szybko pobiegł w kierunku gabinetu pielęgniarki. Pobiegłam za nim. Reszta klasy stała i patrzyła jak biegniemy. Usłyszałam jak baba każe wszystkim innym wracać do klasy, na co klasa wywołała sprzeciw. Nie chodziło o to, że nie chcieli się uczyć, ale raczej o to, że się najzwyczajniej w świecie martwili o koleżankę z klasy. Harcia, coś ty zrobiła?

[PERSPEKTYWA NATANIELA]

Pobiegłem z dziewczyna na rękach do pielęgniarki. Bez pukania wpadłem do jasnego pomieszczenia. Nikogo tam nie zastałem. Położyłem dziewczynę na niebieskiej kozetce. Jeżeli pielęgniarki tu nie ma, to jedyne miejsce gdzie jeszcze może być to pokój nauczycielski. Zacząłem się rozglądać dookoła. Zauważyłem za nami Iris.
- Iris! Pobiegnij po pielęgniarkę! Jest w pokoju nauczycielskim! - powiedziałem. Chcąc nie chcąc tylko ona mogła mi teraz pomóc. Rudowłosa przytaknęła głową i pobiegła. Zdziwiło mnie to w sumie. Wydałem jej rozkaz, a ona pobiegła. Bez żadnego "spierdalaj'. Ale w sumie. Kolegują się z Harugoran. Gdybym ja tu leżał to pewnie już by tak bardzo chętna do pomocy nie była.. Spojrzałem na Harcię, była cała blada. Przyłożyłem rękę do jej czoła. Było strasznie rozgrzane. Akurat w tym samym momencie pielęgniarka wróciła z Iris. Odsunąłem się robiąc miejsce dla kobiety.
- Musicie wyjść, przykro mi.. - powiedziała nie odrywając się od sprawdzania temperatury dziewczynie. Bez słowa wyszliśmy na korytarz. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Razem z Iris usiedliśmy tuż przy drzwiach. Głęboko westchnąłem. Odchyliłem głowę do tyłu, na tyle bym mógł spojrzeć w sufit. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w otoczenie. Spokój nie trwał długo. Otworzyłem oczy od razu kiedy usłyszałem swoje imię.
- Nataniel! - zawołała Rozalia. Biegła w moim kierunku. Za nią szli jeszcze Alexy i Armin. Po chwili dołączyli jeszcze Wojtek, Patricia i Melania. - I co z nią?
- Nie wiem, kazali nam wyjść - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Rozalia cicho westchnęła i usiadła obok mnie. Alexy usadowił się obok Iris, a reszta postanowiła postać. Ponownie zamknąłem oczy i myślami oddaliłem się w inny świat. Mój świat.

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]

Poczułam straszne zimno na czole. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w sufit. Podniosłam się do siadu. Nagle usłyszałam dzwonek, przez co strasznie rozbolała mnie głowa. W tamtej chwili to był dla mnie przerażający pisk. Syknęłam z bólu i złapałam się za głowę. Kobieta, która wcześniej coś pisała w dokumentach przy biurku spojrzała na mnie spod swoich okularów. Podeszła do mnie i wykonała coś w stylu kontroli zdrowia. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi w tym wszystkim.
- Gdzie ja jestem? - spytałam, kiedy kobieta raziła mnie w oczy latarką.
- Jesteś w gabinecie pielęgniarskim.. - odrzekła nie przerywając czynności. Była dokładna w tym co robi. Po paru chwilach skończyła. - Możesz już iść. Wyślę kogoś, by z tobą poszedł na parking. Zadzwoniłam do twojego brata, bo ciocia nie mogła cię odebrać.. - zapisała coś w swoim notatniku i z uśmiechem otworzyła mi drzwi i zrobiła mi przejście. Zeszłam z kozetki i nadal trochę zdezorientowana wyszłam z pokoju.
Od razu jak wyszłam zostałam otoczona przez kolegów. Najbardziej rzucała się Rozalia. Zaśmiałabym się gdyby nie zaistniała sytuacja. Szybko im wyjaśniłam co się stało w łazience, oczywiście zmyśliłam coś na szybko. Ale chyba mi uwierzyli. Nie mogłam dłużej z nimi gadać, bo przyszedł Pan Zern i kazał im wracać na lekcję. Ja natomiast miałam się udać na parking. Pielęgniarka miała kogoś przysłać, by mnie pilnował. Bzdura. Podeszłam do szafki, wpisałam kod, wyjęłam z niej kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Założyłam ją na siebie i wyszłam na parking. Rozejrzałam się dookoła, Jack'a jeszcze nie było. Usiadłam pod murkiem, by tam poczekać na brata. Włożyłam ręce do kieszenie kurtki i starałam się patrzeć w dal.
Chyba nie powinnam przez jakiś czas do szkoły.. To będzie się źle kończyło. To wszystko jest w ogóle jakiej popierdolone! Poczułam ciecz na swoich policzkach i katar w nosie. Nie daję sobie rady. Najpierw mój chłopak, potem rodzice, a teraz to! To mnie chyba przerasta.. Poczułam ciepło dookoła mojej szyi. Ktoś mnie obejmował. Spojrzałam w lewą stronę. Zdziwiłam się kiedy ujrzałam Kastiela. Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego. On również miał na sobie kurtkę. Siedzieliśmy w ciszy, bo żadne z nas najwyraźniej nie miało ochoty na pogawędkę. Ale jednak był obok. Starał się mnie wspierać.
- Dziękuję.. - szepnęłam - proszę.. nie mów nic reszcie o.. wiesz.
- Spoko - odpowiedział nie patrząc na mnie - to jak to będzie teraz z tobą?
- Nie mam pojęcia Kas. Mam tego wszystkiego dość. - znowu zaniosłam się kolejną falą płaczu. Tym razem czule wtulił moją głowę w swój tors, a swoją głowę położył na mojej. Po chwili znowu się odezwał.
- To.. między nami wszystko okej? - spytał ostrożnie.
- No raczej. - zaśmiałam się przez łzy. Chwilę później przyjechał Jack. Przywitali się z czerwonowłosym, a następnie odjechaliśmy. Dziękuję Kastiel..

[PERSPEKTYWA LYSANDRA]

Muszę znaleźć Harugoran i z nią pogadać. Z tego co słyszałem od Rozalii pielęgniarka kazała Kastielowi pójść z różowowłosą na parking, by poczekał z nią na jej brata. Od razu kiedy usłyszałem dzwonek zerwałem się z ławki i szybkim krokiem wyszedłem na parking. Miałem na sobie płaszcz, nie było mi zimno. Na dziedzińcu zauważyłem Kastiela, kierował się z powrotem w kierunku budynku szkoły. Był dosyć zamyślony, mniej-więcej tak jak ja codziennie. Prawie się wyminęliśmy kiedy złapałem Kastiela za ramię. Wyrwał się z transu i spojrzał na mnie pytająco.
- Haru już odjechała? - spytałem z nadzieją na to, że jednak jeszcze nie. Chłopak pokiwał twierdząco głową. Puściłem jego ramię i głośno westchnąłem patrząc się w kierunku parkingu. Chłopak po chwili objął mnie przyjacielsko ramieniem i powiedział;
- Musimy sobie chyba coś wyjaśnić stary. - powiedział bez żadnego uśmieszku, ani nic. Był w stu procentach poważny. Czuję, że to będzie ważna rozmowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie! Od dzisiaj rozdział będzie się pojawiać prawdopodobnie co 2-3 tygodnie, ale będzie długi, tak jak dzisiaj. Baji~


28 lipca 2017

Rozdział 31~

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]

Blondyn zbliżał się do mnie z coraz większą satysfakcją widoczną na jego mordzie. Czułam coraz większy niepokój. Domyślam się co może się zaraz wydarzyć.. Czemu zawsze kurwa ja?!

[PERSPEKTYWA ZACKA]

Siedziałem na kanapie w salonie popijając kieliszek czystej wódki. Tak, przyszedłem nieproszony na imprezę do swojej byłej. Brzmi jak nieudany żart. Rozmyślając nad swoim życiem popijałem coraz to nowszy kieliszek wódki. Znienacka DJ wyłączył bity ku niezadowoleniu bawiącego się ludu. Podłączył mikrofon do odpowiednich wejść, aby chwilę potem coś oświadczyć.
- A teraz pierwszy wolny taniec! - krzyknął z szerokim uśmiechem i podniesioną ręką nad głową. - prosimy na środek gospodynię tej BIBY oraz jej partnera!
Już myślałem, że przez środek tłumu przedrze się Harugoran z jakimś chłopczykiem.. ale tak się nie stało. Dużo osób rozglądało się dookoła szukając wzrokiem znajomej.
- Emm.. - DJ przeciągle mruknął - no... dobrze. Prosimy resztę par na środek. - od razu jak to powiedział pary zaczęły się schodzić. Kątem oka zauważyłem, jak DJ przytyka otwartą dłonią mikrofon kiwając głową w geście przeczącym do jakiegoś chłopaka, którego skądś kojarzyłem. Chcąc poszukać dziewczyny próbowałem przedrzeć się przez tłum. Po chwili wyłapałem dosyć głośny i zirytowany krzyk jakiejś dziewczyny. Nie mogła to być Harugoran. Tyle co usłyszałem to "Ach, gdzie jest ten Dake?! Obiecał mi taniec!". Co.. Dake!! Chyba już wiem o co w tym wszystkim chodzi! Szybko pobiegłem do najbliższych drzwi. Wbiegłem bez pukania. Łazienka. Jakaś para całująca się przy ścianie, i trzech imprezowiczów - dwóch rozwalonych na podłodze i jeden w wannie. Nagle ktoś stuknął mnie w ramię. Odwróciłem się z prędkością światła. Ten zdziwiony moim zachowaniem troszkę się cofnął. Był to ten sam chłopak, którego widziałem wcześniej z DJ. Coraz bardziej mi kogoś przypominał. Charakterystyczne w jego wyglądzie były ciemne czerwone włosy.
Znalezione obrazy dla zapytania znudzona mina gif

- Eee - wyjąkał na początku z trochę znudzoną miną. - Szukam mojej koleżanki, Harugoran. Może znasz. - chciałem to potwierdzić myśląc, że jest to pytanie. Ale czerwonowłosy nawet nie dał mi dokończyć. Wkurzyło mnie to. - Tak czy siak, szukam jej. Skoro nic nie robisz to chodź mi pomóc.
- Jak to nic kurwa nie robię? - powiedziałem zirytowany.
- A co robisz? - Nie dawał za wygraną.
- ..Tak czy siak na pewno nie jestem jedyny!
- Eee, jesteś. - cały czas miał znudzoną twarz - Jako jedyny nie pijesz, nie tańczysz, nie zaliczyłeś zgonu, nie ćpasz..- zaczął wyliczać na palcach. Przerwałem mu coraz bardziej zdenerwowany.
- Dobra, okej, kumam! - uniosłem się na co czerwonowłosy nieznacznie się uśmiechnął przymykając oczy.

- Ty przeszukujesz górę, ja dół. - rozkazał z chytrym uśmiechem.
- Chwilę! Nikt nie ma prawa mi rozkazywać!
- Mi też.- przymknął oczy zirytowany. Następnie uciekł po schodach na górę. CO TO BYŁO?! Do czego ja się daję wykorzystywać? Mamrocząc pod nosem poszedłem w kierunku najbliższego pokoju i otworzyłem brązowe drzwi. Były tam schody prowadzące na dół. Chyba piwnica. 
- Harcia? - spytałem lekko podniesionym głosem. - jesteś tutaj?
Brak odpowiedzi. Zszedłem na dół. Stało tam pianino, mała scena zbita drewnianymi deskami, a pod ścianą stały ułożone rzędami półki, na których były stały różne książki. Podszedłem do jednej z nich i sięgnąłem po jedną książkę. Przeczytałem jej tytuł. "Love, Rosie". Pamiętam.. Zawsze nosiłem ją w torbie licząc na jakieś szkolne zastępstwo. Wtedy uciekaliśmy z Harcią na dach szkoły i ją czytaliśmy. A raczej ja jej czytałem. Zawsze miała zamknięte oczy, lekki uśmiech. Układała głowę na moich nogach, które miałem ułożone w siadzie tureckim. Wsłuchiwała się w mój głos. Po dzwonku wracaliśmy na resztę lekcji jak gdyby nigdy nic... 
Kiedy wyrwałem się z transu poczułem ciepłą ciecz na policzkach. Uhhh. Popłakałem się. Szybko starłem ślady łez z policzków, i nadal intensywnie się wpatrywałem w okładkę książki. Wolnym ruchem odłożyłem książkę na jej dawne miejsce i szybkim krokiem udałem się do wyjścia z pomieszczenia. Wszedłem po schodach i rozejrzałem się dookoła. Następne drzwi znajdowały się dokładnie na wprost mnie. Podszedłem do nich już trochę zmęczonym krokiem i chwyciłem klamkę, by następnie pociągnąć ją w dół z zamiarem otwarcia drzwi. Lecz tak się nie stało. Drzwi były zamknięte. Odwróciłem się ma pięcie z zamiarem odwrotu, kiedy usłyszałem głośny płacz. Dochodził zza tych drzwi. Przysunąłem ucho do drewna, by się upewnić co do moich obaw. Sprawdziły się. To był płacz Harci. Jestem pewien. Szarpałem za klamkę, ale drzwi nadal nie chciały się otworzyć. Niewiele myśląc szybko cofnąłem się parę kroków w tył, a następnie podbiegłem taranem do przodu i wyważyłem drzwi. Upadły na podłogę w jakimś ciemnym pokoju. Jedynym oświetleniem była mała lampka przy komodzie. Obok komody znajdowała się kanapa, na której zobaczyłem Harcię i Dake'a. Dziewczyna siedziała zapłakana w samej bieliźnie, za to chłopak był właśnie w trakcie zakładania spodni na swoje majty. Już wszystko wiedziałem. Od razu przeszedłem do ataku na zdezorientowanego blondyna.

[PERSPEKTYWA KASTIELA]

Ja pieprzę! Przeszukałem już prawie wszystkie pokoje na górze! Został jeden. Najbliżej schodów. Lekko uchyliłem drzwi. Był to pokój Jack'a. Skąd wiem? Właśnie zastałem go z jakąś panienką. Mówiąc szybkie "sory" zamknąłem za sobą drzwi. Mam nadzieję, że para mnie nie zauważyła. Na początku otrząsnąłem się z tego co zobaczyłem i ruszyłem do chłopaka pomagającego mi w poszukiwaniach. Swoją drogą, kogoś mi przypominał.. Kiedy byłem już na parterze rozejrzałem się w poszukiwaniu chłopaka. Zajrzałem do piwnicy, szukałem w tłumie, byłem w ogrodzie, a nawet patrzyłem do łazienki. Ani śladu po chłopaku. Zostało mi już tylko jedno pomieszczenie. Ale nie było w nim drzwi, które wcześniej się tam znajdowały.. Zajrzałem do środka, by zaraz potem doznać szoku. Ten chłopak bijący się z innym półnagim, a obok płacząca Harcia. W tym samym momencie dziewczyna wybiegła z pokoju popychając mnie przy okazji. Nie zdołałem jej zatrzymać. Jedyne co mogłem zrobić to pobiec za nią. Wybiegła na zewnątrz w ogóle nie zwracając uwagi na tłumu. A ja za nią. Po chwili zwolniła i udała się w stronę ławki pod wierzbą. Wiedząc gdzie zmierza dziewczyna postanowiłem zwolnić. Nie biegłem, szedłem szybkim krokiem. Przytłoczony całą sytuacją miałem mętlik w głowie. Czy on zrobił jej coś więcej poza tym, że ją rozebrał? Zobaczyłem tylko blondyna w bokserkach i dziewczynę w bieliźnie. Chciał to zrobić, ale czy mu się udało? Tuż przy ławce zatrzymałem się. Czekałem na jej pozwolenie by usiąść. Przecież nie wiem czy chce mojego towarzystwa po czymś takim. Inaczej to ona by za mną biegała. Długowłosa podniosła zapłakany, nieobecny wzrok i z powrotem spuściła głowę. Usiadłem obok niej bez słowa z łokciami na kolanach. Czułem się.. niezręcznie? Dziwnie, co nie? Nikt nic nie mówił. Wyciągnąłem paczkę papierosów. Chwyciłem jednego papierosa, włożyłem do ust, a następnie wyjąłem zapalniczkę. Podpaliłem papierosa, jednak po chwili różowowłosa bez słowa wyjęła mi go z ust, a potem się zaciągnęła. Trochę mnie to zdziwiło, zwłaszcza że dziewczyna nie wygląda na palącą, ale nic nie mówiłem. Po chwili oddała mi szluga. Znowu bez słowa wykonałem oczywistą czynność. Podczas drugiego zaciągnięcia nie wytrzymałem tej ciszy.
- Nie udawaj, ze się nic nie stało! - odwróciłem się do niej.
- A co ciebie to obchodzi? - syknęła. Auć! Zabolało.
- Masz rację, chyba nic.. - powiedziałem zdenerwowany i wstałem. Przydeptałem niedopałek, a następnie się oddaliłem.
- Kastiel! Nie! Nie odchodź..! - usłyszałem zapłakany głos Harugoran. Odwróciłem się. Zobaczyłem zapłakaną, biegnącą Haru. Nie zdążyłem zareagować, a ta przytuliła mnie w pasie. Zaskoczony nic nie zrobiłem. Zrobiło mi się miło.. Dosyć.. Dalej głupio stałem, podczas kiedy dziewczyna się do mnie tuliła. Nie dałem rady jej objąć. Po prostu.. Nie jestem z nią na tyle blisko, chyba.
- Przepraszam.. -   szepnęła płacząc w moją koszule. Po chwili odsunęła się ode mnie. - Chodźmy w jakieś ustronniejsze miejsce..
Nic nie mówiąc poszedłem za nią. Zaprowadziła mnie na tył domu, obok basenu. Faktycznie, nikogo nie było. Usiedliśmy na rogu basenu, zdjęliśmy buty i zamoczyliśmy nogi. Oczywiście JA musiałem podwinąć jeszcze nogawki od spodni. Dziewczyna głęboko westchnęła pociągając nosem, a potem spytała;
- Co chcesz dokładnie wiedzieć?
- Co się tam wydarzyło? - spytałem w końcu. Dziewczyna długo nie odpowiadała, po czym odwróciła głowę w drugą stronę. Nie trudno było się domyśleć, że znów płakała. Objąłem ją ramieniem, a wtedy ta się odwróciła, ale nie do mnie tylko w kierunku basenu. Patrzyła głęboko w wodę.
- Zgwałcił mnie.. - nie patrzyła na mnie. Przymknęła oczy. Dopiero po chwili doszło do mnie to co powiedziała. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógł zrobić coś takiego. Że mogłem coś zrobić, ale byłem.. za wolny. Zszokowany powoli spojrzałem na dziewczynę. tym razem nie wytrzymałem. Musiałem jej okazać wsparcie. Przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem. Poczułem jej ciepło, a po chwili jej ręce oplatające moją szyję. Chwilę później odchyliła swoja głowę i spojrzała swoimi oczami w moje. Nie wytrzymałem i ją pocałowałem. Podobnie jak na naszym pierwszym spotkaniu. Lecz chwile później poczułem gorąco na swoim policzku. To była dłoń dziewczyny..
- WSZYSCY JESTEŚCIE POWALENI! - krzyknęła dziewczyna nadal płacząc. I uciekła. Tym razem dałem już sobie spokój z bieganiem za nią. Odpaliłem drugiego papierosa i postanowiłem udać się do swojego domu, by móc to przemyśleć. Nic nikomu nie mówiąc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak chcieliście była jakaś akcja z Zack'iem i Kastielem. Nie mam nic więcej do dodania.. Narka ziomy ^^

11 czerwca 2017

Wracam!11!1!!

Przepraszam za długą nieobecność. Jest to spowodowane prywatnymi sprawami. Jeżeli ktoś tu jeszcze zagląda to proszę się spodziewać rozdziałów od wakacji. Pozdro morświnki! <3

~Sophie

3 marca 2017

Rozdział 30~ Nieco dłuższyyyy

Po skończonej kąpieli opatuliłam białym ręcznikiem swoje nagie ciało, a potem zabrałam do rąk drugi i zrobiłam z niego turban na włosach. Trochę długo mi to zajęło przez długość włosów. Popatrzyłam chwilkę w lustro... Ach! Zapomniałam zdjąć soczewek! Zdjęłam turban. Pochyliłam się w stronę lustra i środkowym palcem zaczęłam ściągać błękitną soczewkę z lewego oka. Udało się bez problemu. Zaczęłam zdejmować drugą, ale... spojrzałam na swoje włosy i zauważyłam... ogromne odrosty. Westchnęłam z rezygnacją. Bardziej się pochyliłam, tylko tym razem przechyliłam głowę trochę w dół i dłońmi zaczęłam dokładniej badać okolice przedziałku włosów, przy którym było widać odrosty. Lecz przypomniałam sobie, że nie zdjęłam drugiej soczewki. Przechyliłam głowę do góry, by dokończyć zdejmowanie "kamuflażu oka". I wtedy jak na zawołanie soczewka wypadła z oka i wpadła do środka umywalki. 
-... - patrzyłam się w osłupieniu na umywalkę. Chwilę potem przybrałam bojową postawę i groźny wyraz twarzy, a następnie rzuciłam się na umywalkę próbując odebrać rzecz. - NIC Z TEGO! NIE UDA CI SIĘ MNIE POKONAĆ! - zaczęłam wrzeszczeć i szarpać umywalką. Próbowałam, lecz poległam. Wypuściłam powietrze. Zdenerwowałam się! Złapałam się za głowę i zaczęłam nerwowo przechadzać się po łazience w nadziei, iż coś wymyślę. Za parę godzin impreza, a ja mam odrosty i brakuje mi jednej soczewki. Nie mam zapasowych! I co teraz mam zrobić?! Chwyciłam telefon i wybrałam numer do Rozalii. Odebrała po 3 sygnałach.
- Hal... - nie dokończyła po przerwałam jej swoim monologiem.
- Roza, nie mogę nic wymyślić! Pomóż! Po prysznicu mam okropne odrosty! Widać je na pierwszy rzut oka! Są ogromne! Widać moje oczy! Prawdziwe! Soczewki wpadły mi do umywalki! Nie ma dla niej ratunku! I... - wtedy wykonałam gwałtowny ruch, przez co kabel od ładowarki, który był przypięty do telefonu zahaczył o suszarkę, która z trzaskiem spadła na ziemię. - ...I rozjebałam suszarkę... Pomóż!
- Zaraz będę! - rozłączyła się. Usiadłam na oparciu jeszcze mokrej wanny. Schowałam twarz w dłonie. Po (jak dla mnie) długim czasie Rozalia pojawiła się. Zapukała do drzwi łazienki. Podeszłam i otworzyłam. Szybko ją przepuściłam, a potem szybko zatrzasnęłam drzwi słysząc krzyki chłopaków i odgłosy kroków na schodach.
- Spoko! To Roza! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam, na co reszta towarzystwa westchnęła i zawróciła na dół do swoich nie znanych mi zajęć. Odwróciłam się do dziewczyny, która była zajęta podpinaniem swojej suszarki do prądu. Potem zaczęła grzebać w przyniesionej przez siebie torbie. Wyjęła jakąś farbę do włosów. Podała mi ją. Nie patrzyłam na kolor. Wszystko jedno byle bym nie miała odrostów! Z powrotem oddałam dziewczynie opakowanie. Ona dziwnie na mnie spojrzała.
- Nie miałam czasu, by pojawić się w sklepie, ale lepsze to niż odrosty! Wzięłam co miałam!
- Ale ja ci to oddaje byś zaczęła farbowanie, a nie dlatego że nie chcę pomocy od ciebie - uśmiechnęłam się łagodnie do białowłosej. Ona jednak dalej patrzyła na mnie zdziwiona.
- Ale nawet na nią nie spojrzałaś... - patrzyła się to na mnie to na farbę.
- Sama mówiłaś, że lepsze to niż odrosty, a ja będę mieć niespodziankę! - powiedziałam nerwowo. Rozalia tylko wzruszyła ramionami i zabrała się do pracy. Po około 50 minutach włosy były gotowe. Usiadłam przed lustrem w ręczniku na głowie. Zamknęłam oczy, kiedy Roza zaczęła mi go ściągać. Jak już mówiłam.. Niespodzianka najważniejsza! Poczułam jak gęste fale włosów opadają mi na ramiona, a następnie na plecy. Otworzyłam oczy... i zamarłam. Podobnie jak złotooka. Nagle zaczęła głośno piszczeć.

Znalezione obrazy dla zapytania zajebiste różowe włosy bez grzywki
              (Włosy są trochę dłuższe, cnie)

- Jeju! Ale ty ślicznie wyglądasz! - spojrzałam w lustro... Miałam RÓŻOWE włosy! Szybko spięłam je w wysokiego kucyka. Od razu po imprezie zmieniam kolor. OD RAZU! Nie zamierzam tak paradować po szkole. To zdecydowanie nie mój kolor. Przejechałam dłonią po moich włosach.
- Rozuś?
- Hum? - zapytała opanowując się.
- Czy... korzystając z okazji... mogłabyś trochę ściąć mi włosy? - zapytałam wahając się.
- Zwariowałaś?! Wiesz, że takie włosy strasznie długo się zapuszcza?! - #wywódmax
- Ale tylko trochę..! - widać było po jej twarzy, że dalej nie jest pewna - Jak ty tego nie zrobisz to ja sama to zrobię.
- No ok! - wzięła nożyczki leżące w szufladzie pod umywalką. Dokładne obcinanie zajęło jej 7 minut. Obcięła mi 8 centymetrów. Tak jak ją prosiłam.
- 240 $ się należy - wyciągnęła rękę po odbiór zapłaty. Zaśmiałam się głośno. Po chwili dziewczyna do mnie dołączyła. Potem dziewczyna zrobiła mi no... dosyć ostry makijaż. Wybrałam jakąś kieckę, niestety... jak miałam różowe włosy niezbyt pasowała. Rozalia pogrzebała w mojej szafie aż znalazła piękną sukienkę. Była czarna, rozkloszowana od tali, sięgająca połowy ud. W pasie miała mały czarny pasek z kokardką. Do tego czarne buty na wysokim obcasie z przeplatanymi wstążkami.

  Znalezione obrazy dla zapytania piękna czarna sukienka

Podobny obraz

Podobny obraz

Potem zajęłam się Rozalią. Zrobiłam jej nieco delikatniejszy makijaż od mojego. Ubrała się w swoją już przyniesioną koronkową, czarną sukienkę oraz czarne buty na wysokim koturnie. Włosy spięła w wysokiego, dużego koka.

Podobny obraz
      (Chyba każdy wie, że to nie białe włosy..)

Znalezione obrazy dla zapytania czarna sukienka

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania ostry makijaż na imprezę czarne usta
Każda z nas założyła do tego jeszcze biżuterie i inne dodatki. Ja założyłam naszyjnik z którym nigdy się nie rozstaje oraz błyszczącą biało-srebrną opaskę.

Znalezione obrazy dla zapytania naszyjnik srebrny z nutą

Znalezione obrazy dla zapytania ozdoba na głowę opaska

Rozalia założyła za to złote bransoletki oraz złote kolczyki.

Znalezione obrazy dla zapytania złote bransoletki

Znalezione obrazy dla zapytania złote kolczyki

Praktycznie gotowe zeszłyśmy na dół gdzie zastałyśmy chłopaków oglądających wyścigi monster trucków. Posprawdzałyśmy z Rozalią czy wszystkie przekąski i piwa były w dobrym miejscu. Na szczęście blat w kuchni był na tyle duży, że pomieścił to wszystko. Do tej pory ci drągale nawet na nas nie spojrzeli.
- Chłopcy! - zapiszczała Roza - jak wyglądamy?
- Extra.. - powiedział mało entuzjastycznie Armin.
- Cool.. - Kastiel także nie wyrażał zbytnio emocji.
- Megaaaaa - przeciągnął Wojtek również znudzonym tonem. Żeby nie było! Nie to, że się źle wystroiłyśmy, ale... to oni nawet nie rzucili na nas okiem. Rozalia fuknęła coś pod nosem zakładając ręce na piersi, za to ja zmarszczyłam brwi, a ręce założyłam na biodra. Spojrzałam na zegarek wiszący w salonie. Do przyjścia gości została jeszcze godzina! Jeszcze godzina! Ale nudaaa! W międzyczasie zdążyłam otworzyć bramę, by goście mogli wchodzić o różnych godzinach, starłam 2 razy szminkę przez jedzenie jabłka i kanapki z serem. Posmarowałam się tą samą szminką co poprzednio. Chłopcy nadal wgapiali się w tiry przeskakujące inne samochody i ciężarówki. Pociągnęłam znudzoną Rozalię za rękę i zajęłyśmy się montowaniem sprzętu DJ - owskiego. parę minut przed 17 pojawił się Alexy, który mocno wyściskał i mnie i Rozę, pochwalił nasz wygląd, i pomógł nam w montowaniu. Po jakimś czasie wszyscy goście przyszli.

O około 19 impreza już się rozkręciła. Poznałam już masę nowych osób i chyba mam dość. Przywitałam się już z prawie całą klasą. Jeszcze pięć minut temu gadałam z Leo, ale razem z Rozalią jak stoją nawaleni obok siebie... to obojgu w głowach świeci zboczona myśli, i ani chwili nie marnują by czegoś nie zdziałać. Każdy chwalił mój wygląd. Dziękowałam i chwilę gadałam z praktycznie każdym. Zniknęło już 1/8 piwa! Szybcy są... Nie spotkałam Lysandra, z czego jestem naprawdę zadowolona! Przed chwila skończyłam rozmowę  z Max'em, Dominic'iem, Dave'm i Charlie'm. Miałam się udać do toalety, ale znowu na kogoś wpadłam. Była to wysoka dziewczyna. Miała nieco ciemniejszą karnację. Na lewej ręce miała tatuaż z henny. Ubrana w czarne leginsy, niebieską, luźną bluzkę oraz wysokie, szare buty. Pomogła mi wstać. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością.
- Hej, jestem Harugoran! Gospodyni imprezy! - krzyknęłam, by spróbować jakoś do niej dotrzeć, a przy tak głośnych dźwiękach (nie od Rozy i Leo) muzyki... no cóż... nie ma za bardzo warunków do rozmów.
- Siemasz! Pryia jestem! - uścisnęłyśmy sobie dłonie.
- Chodzisz do naszego liceum? Wiesz.. raki różowy budyneczek w centrum miasta.
- Tak, wiem jaki - zaśmiała się dziewczyna. - owszem uczęszczam tam, ale możesz mnie nie kojarzyć bo jestem w starszej klasie.
- Pełnoletnia? - spytałam uśmiechając się chytrze
- No raczej! - zaśmiałyśmy się. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, dopóki ktoś nie pociągnął mnie za ramię w stronę sceny. Stali na niej Kastiel, Wojtek i Alexy. Osobą ciągnącą mnie w ich kierunku był Armin. Popatrzyłam pytająco na niego. Ten się tylko uśmiechnął. Nie kumam. Chwilę postaliśmy, dopóki Alexy nie przypomniał sobie o zostawieniu włączonej muzyki, która nie umożliwiła mu zaczęcia wypowiedzi.
- Moi drodzy! Jako iż jest to impreza tej panienki - wskazał na mnie obiema rękami na co usłyszałam głośne brawa i gwizdy. Uśmiechnęłam się szeroko w stronę gości. Niektórzy dziwnie na mnie popatrzyli. Zapewne przez włosy. Nadal są różowe... - ... to chcielibyśmy wykonać jeden utwór, specjalnie dla was! Nie było to łatwe, a nie każdy z nas umie śpiewać, więc proszę o wyrozumiałość! W razie czego skargi o ogłuchnięciu zgłaszać do pomysłodawcy, o jest Kastiela! - czerwonowłosy spojrzał złowrogo na rozpromienionego Alexy'ego, który nawet tego nie zauważył. - Zaczynajmy!
Alexy każdemu z nas rozdał po mikrofonie,a potem odszedł by zająć swoje miejsce. Nie miałam pojęcia co mam zaśpiewać, toteż poklepałam Kas'a w ramię. Odwrócił się do mnie pytająco.
- O co chodzi świnko Piggy? - szelmowsko się uśmiechnął.
- Spadaj od moich włosów, lepiej byś na swoje czasem zwrócił uwagę - wywróciłam oczami - chciałam się spytać o jaką piosenkę chodzi, ja nawet nie wiem czy znam tekst...!
- Can't hold us - odpowiedział krótko na co poczułam jak mi się zaświeciły oczy!
- Ty słuchasz takich... - nie dał dokończyć
- Zamknij się..! - nie dał się sprowokować i szybko odszedł w głąb sceny. Poszłam za nim. Alexy z szerokim uśmiechem ustawił mnie pośrodku. Dzięki... On włączył melodię, a następnie zaczął wykonywać przypisaną mu rolę. Zaczął mówić...
  

Każdy coś z siebie dał. Ten najszybszy teks wziął na siebie Wojtek. Kastiel posługiwał się głębszym i niższym głosem niż zazwyczaj. Armin robił za chórek, a Alexy robił bity... za pomocą ust! On to umie! Szacun! Cały tłum tańczył... ogółem wszyscy świetnie się bawili, łącznie ze mną. Nagle w oddali zobaczyłam białą czuprynę, która podpierała ścianę patrząc wprost na mnie. Lys... Występ zakończył się, a my zeszliśmy ze sceny. Potem do innych piosenek wybranych przez Alexy'ego każdy porywał się w szybkie tańce. Piwo znikało coraz szybciej. Postawiłam na blacie wódkę. Im więcej osób zajmie się wódką, tym wolniej skończy się piwo! Nie? Wzięłam piwo do lewej ręki i przepychając się przez tłum szłam w kierunku kanapy. Usiadłam zaraz obok jakiegoś blondyna popijającego wódkę z colą. Najlepszy napój ever. Nie zwracał na niego uwagi. I to był błąd.
- Cześććććććć - wyszczerzył się blondyn. Spojrzałam na niego... ten uśmiech, te oczy...! Natychmiast wstałam! Zaczęłam iść w kierunku Kastiela, był zajęty rozmową z Max'em. Pomyślałam, że gdy do niego podejdę, Dake mnie zostawi w spokoju... Tak, Dake. Mój najbardziej nachalny adorator!Poznaliśmy na wakacjach 2 lata temu. Potrafił normalnie rozmawiać, śmiać się... i być ogółem całkiem spoko, aż... nie zaproponował mi odprowadzenia do hotelu. Zaciągnął mnie do jakiejś ciemnej uliczki, a potem... no... wiadomo... zgwałcił... To z nim był mój pierwszy raz. Pamiętam to doskonale. Nie był, ani wstawiony, ani najebany. Nic z tych rzeczy. Może ewentualnie... napalony? Chyba tak.

Podczas mojego rozmyślania Kastiel, tak samo jak i Max gdzieś przepadli. Nie mogłam znaleźć nikogo, wiec postanowiłam wrócić do siebie do pokoju i dopić moje zimne piwo, które nadal trzymałam w lewym ręku. O dziwo w swoim pokoju nikogo nie zastałam. Czemu o dziwo? Taka wielka impreza, że aż dziwne, że wszyscy się pomieścili na dole.

Dopiłam piwo i chwilę porozmyślałam zanim się uspokoiłam po spotkaniu po latach. Nie mam ochoty go widzieć, co chyba jest wystarczająco dobrze uzasadnione. Zeszłam na dół czując się dziwnie obserwowana. Nagle muzyka ucichła, a wszystkie światła zostały skierowane na scenę, na której ujrzałam Lysandra! Co on wyprawia?!
- Teraz wykonam piosenkę, co prawda nieco przerobiona, ale... o to w niej chodzi. By znaleźc w niej sens. Myślę, że osoba dla której to teraz zaśpiewam zrozumie. Mam nadzieję... - powiedział do mikrofonu patrząc się smutno na mnie. Podeszłam bliżej sceny, kiedy usłyszałm pierwsze nuty tej melodii.



(To wszystko śpiewa Lysiek!)

-Tłumaczenie-

Byłaś cieniem mojego blasku
Czy nas czułeś
Kolejny początek
Zaniknąłeś
Obawiam się, że cel jest poza zasięgiem wzroku
Chcę zobaczyć nas
Żywych
Gdzie teraz jesteś

Jest tak zimno, tutaj, w ciemności
Nie mam już nic, zabrałaś moje serce
Po prostu je łamiesz i łamiesz*
Nie martw się,jestem przyzwyczajony, złam mnie teraz
Przejęłaś całą kontrolę, a ja nie mogę zobaczyć
Staram się zebrać na odwagę, ale zabierasz to ode mnie
Chciałbym sprzedać swoją duszę jeśli tylko mógłbym to wszystko wiedzieć
Ale trzymałem klucz przez ten cały czas

Gdzie teraz jesteś
Atlantyda**
Pod wodą
Pod wodą
Gdzie teraz jesteś
Kolejny sen
Potwory szalejące dziko we mnie***
Jestem wygaszony

Jestem wygaszony
Zagubiłem się
Jestem wygaszony

Jestem wygaszony
Zagubiłem się
Jestem wygaszony

Gdy patrzę w gwiazdy i szepczę do księżyca
Myślę o ptakach śpiewających w słoneczne popołudnie
Zaczynałem czuć moc, to uderzyło we mnie jak burza
To jest z poza terenu, zabierz mnie tam, gdzie nie przynależę
Jestem śledzony, nie mogę się skupić
Trzymam to w twoim sercu, ale ono jest szeroko otwarte
Muszę sobie przyswoić, że tak ma być
Chcę od siebie czegoś, co jest czymś więcej niż ja!
Czy jestem jedyną osobą? Powiedz mi, że nie jestem sam
Powiedz mi to, co chcę usłyszeć, powiedz, że wracam do domu
Potem przyjdź i uderz mną o ziemię
Zakuj mnie w łańcuchy
Spraw że poczuję się nic niewarty więc boję się użyć mojego mózgu 
Czy kiedykolwiek zamierzam złamać to, co kiedyś czułem?
Teraz, gdy nie śpię, to nigdy nie wydawało się takie realne 
Przepaść ma wszystko,co mam najlepsze i nie mogę zobaczyć
I jestem zmęczony pustymi obietnicami których nigdy nie możesz dotrzymać
Słyszę ciszę mówiącą mi, żebym uciekł
Ale nie mogę zmusić się do walki lub kiedykolwiek zobaczyć dnia
Tak, jestem sam, ale wciąż mam serce
Pewnego dnia odnajdę siłę by oderwać twój świat od mojego

Gdzie teraz jesteś
Atlantyda
Pod wodą
Pod wodą
Gdzie teraz jesteś
Kolejny sen
Potwory szalejące dziko we mnie
Jestem wygaszony

Jestem wygaszony
Zagubiłem się
Jestem wygaszony

Jestem wygaszony
Zagubiłem się
Jestem wygaszony


Podczas całego występu patrzył na mnie dosadnie przepraszająco. Muszę przyznać, że... zrobiło mi się go żal. Piosenkę pięknie przerobił... specjalnie dla mnie! Na przeprosiny! Czasem bywa strasznie słodki, ale niestety częściej bywa wkurwiającym egoistą. Zszedł ze sceny, zaraz po tym pojawiły się gromki brawa. Chłopak szedł w moim kierunku, lecz... gratulujących nie było końca przez co chłopak został osaczony. Chciałam na niego zaczekać, ale czyjaś ręka mi to uniemożliwiła. Pociągnęła mnie do najbliższego pokoju i rzuciła na sofę. Był to pokój z gratami elektronicznymi. No, no. Spojrzałam na Dake... Uśmiechnął się zwycięsko, a potem przekręcił kluczyk w drzwiach... i je zamknął. Sam kluczyk schował do kieszeni swoich spodni. Zaczął się do mnie zbliżać z coraz szerszym uśmiechem, a ja już wiedziałam do czego chce zmierzać...

17 lutego 2017

Rozdział 29~

... obok Wojtka stał ochroniarz! Blondyn szybko coś tłumaczył bardzo dużo gestykulując. Natychmiast podeszłam do całego zamieszania, by pomóc chłopakowi. Wojtek zauważył mnie dopiero, kiedy podeszłam na tyle blisko afery. Położyłam dłoń na ramieniu szmaragdookiego. Dopiero wtedy zauważył mnie ten ochroniarz. Miał na sobie ciemnoniebieski mundur. Łysy z długą czarną brodą. Nieco otyły i wysoki. Dosyć... niecodzienny wygląd jak na te czasy. Zagadałam;
- Przepraszam, jakiś problem?
- Owszem - ochroniarz spojrzał na mnie spod byka - klienci zaczęli się skarżyć, że nie mają jak dostać się do sklepowych wózków, ponieważ jakiś gówniarz im to uniemożliwia! - znacząco spojrzał na Wojtka, na co ten odwrócił wzrok.
- Coś ty zrobił? - spytałam zakładając ręce na piersi i przybierając poważny wyraz twarzy. 
- Nie mogłem znaleźć kasy w spodniach... 
- To czemu nie pozwoliłeś brać wózków innym klientom? - ochroniarz spojrzał na nas z zaciekawieniem. Też chciał wiedzieć.
- B-bo się do niego przywiązałem... - wyznał jąkając się. Spojrzałam za niego rozbawiona i ledwo trzymając w sobie śmiech. Ochroniarz natychmiast wybuchł gromkim śmiechem. Ostatecznie cała sprawa skończyła się upomnieniem, a ochroniarz poszedł powiedzieć koledze z pracy o tej sytuacji. Z daleka słychać było ich głośny śmiech. Wsadziłam kasę do wózka i biorąc chłopaka pod ramię popchaliśmy wózek w kierunku rechoczącego Armina.
- Słyszałeś? - spytałam rozbawiona czarnowłosego. On tylko z szerokim uśmiechem pokiwał twierdząco głową. Blondyn z zażenowania zakrył oczy ręką podpartą na drugiej. Poszliśmy w kierunku działu z piwami i zapakowaliśmy nimi 1/4 wózka. Wojtek przejął obowiązek pchania ustrojstwa i razem z Arminem popchnęli wózki za moim dowództwem. Poszliśmy na dział z przekąskami. Każdy szybko zbierał produkty, widocznie nie tylko ja miałam dość tych zakupów. Ostatecznie musieliśmy tachtać jeszcze parę rzeczy w rękach, ponieważ wózki okazały się za małe... Łącznie zapłaciłam 1653 dolary. Zapakowaliśmy to wszystko w siatki, ale było ich tak dużo, że każdy musiał jeszcze się wracać, by wynieść je ze sklepu. I... pojawił się potem mały problem. Nie mieliśmy za bardzo środka transportu. Pieszo nie da rady, taksówka nie pomieści tego wszystkiego, a Vincenta odesłałam do rodziny na weekend, a ja nie zamierzam mu psuć wolnego. Chłopaki też nie mieli pomysłu. Po pięciu minutach kminienia, jak przewieźć to całe cholerstwo Armin powiedział;
- Załatwione! - krzyknął chowając swój telefon do kieszeni. 
- Ale co? - spytał Wojtek
- Transport załatwiony! - powiedział uradowany Armin wykpepując dłońmi jakąś wesołą melodię na swoich kolanach. Nie pytałam o szczegóły ważne jest to, że jest jak to wszystko przewieźć. Po 2 minutach przed sklepem zjawiły się cztery dosyć sporawe samochody. Każdy miał inną markę. Mercedes, BMW, Audi oraz Volkswagen. Każdy był czarny. Kolejno z każdego samochodu wyszedł kierowca. Wszyscy w podobnym czasie. Było to 4 mężczyzn. Podeszli do nas.
- Siema Armin! - przywitał się jeden. Wszyscy między sobą wymienili gest dłoni, a potem podeszli do mnie i do Wojtka prawdopodobnie się poprzedstawiać.
- Hej, jestem Charlie! - Charlie był wysokim blondynem o pięknych niebieskich oczach. 
- Max jestem! - Max był niskim czarnowłosym chłopakiem z ciemno zielonymi pasemkami w swoich śliczniusich kudłach.
- Elo! Nazywam się Dave! - Dave był średniego wzrostu chłopakiem z rudymi włosami oraz masą piegów na twarzy.
- Dominic. - Dominic był czarnoskórym chłopakiem z bardzo niskim głosem i szerokimi barkami.
Ogółem każdy z chłopaków był mega przystojny i miał w sobie coś... niesamowitego. Zaczęliśmy wsadzać zakupy do bagażnika każdego z samochodów. Staraliśmy się wszystko jak najbardziej upchać. Oprócz bagażników zapełniliśmy tylnie miejsca w 3 samochodach. Jeden miał pełny tylko bagażnik, jakby specjalnie wymyślone byśmy się wszyscy zmieścili. Pojechaliśmy z Dominiciem. Armin wsiadł na miejsce pasażera, a my z Wojtkiem powędrowaliśmy na tyły. Zaczęliśmy rozmowę na temat imprezy. Dużo się śmialiśmy. Polubiłam Dominica. Ma w sobie to "coś". Wszyscy wysiedliśmy z samochodów i zaczęliśmy przenosić zakupy do willi, co nie było takie proste. Kiedy otworzyłam drzwi, Kastiel na początku otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, ale potem jak w transie rzucił się by nam pomóc. Nic nie mówił. Pobiegł do bagażników i zaczął zbierać siaty. Skończyliśmy po jakiś 15 minutach. Oczywiście nie obyło się bez pęknięcia którejś z siat. Cała kuchnia była wypełniona prowiantem załatwionym na imprezę. Nagle przyszła mi pewna myśl.
- Chłopaki, chcecie wpaść na imprezę?
- No nie wiem, nie chcemy sprawić kłopotu...- powiedział zmieszany Dave, ale zaraz Max uderzył go łokciem w brzuch i z przeszerokim uśmiechem powiedział;
- Pewnie! Wpadniemy! - powiedział uśmiechnięty.
- Super! - naprawdę się ucieszyłam.
- To na którą mamy przyjść? - spytał Charlie.
- Zaczynamy o 17.. - powiedziałam z namysłem. 
- Oki! - powiedział wręcz uradowany propozycją Dominic. Potem chłopaki poprzedstawiali się Kastielowi, a następnie żegnając się z nami, wyszli. 
- Chłopcy - odwrócili głowy w moim kierunku - ja idę się wykąpać i... ogółem przygotować na bibę. Nie zdemolujcie mi mieszkania podczas mojej nieobecności.
- A mogę ci potowarzyszyć podczas kąpieli? - Kastiel dał znać o swoim istnieniu...!
- Nie - powiedziałam stanowczo
- To jak sobie umyjesz plecki? - nie dawał za wygraną.
- Radziłam sobie do tych czas, to tym bardziej i teraz dam radę - burknęłam po czym poszłam na piętro. Wyciągnęłam dwa ręczniki z szafy ze swojego pokoju i wolnym krokiem udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi toalety, a potem włączyłam muzykę w swoim telefonie. Nalałam wody, a następnie weszłam do wrzącej cieczy. Woda okazała się jednak zbyt gorąca. Wyskoczyłam z wanny z cichym piskiem. Strasznie gorąca! Odczekałam 3 minuty, i spróbowałam ponownie. Była w miarę dobra temperatura. Ułożyłam się wygodniej i zaczęłam rozmyślać.


16 lutego 2017

Ogłoszenieeee i przeprosińkiii!

Strasznie was przepraszam, że ostatnio nie dodawałam rozdziałów, ale moje życie prywatne trochę dało się we znaki. No i w końcu nadal mam szlaban. Rozdziały znowu zaczną się pojawiać w weekendy. Jutro napewno coś wrzucę ^^ Jeszcze raz bardzo przepraszam.

Baji~

1 lutego 2017

Rozdział 28~


[PERSPEKTYWA HARUGORAN]

Nie mam najmniejszego pomysłu co MOGŁABYM porobić przed tą imprą... w dodatku Z NIMI! Gdyby ci się nie pojawili to poszłabym się wykąpać i przebrać, no ale... jednak są. Em... nie wiem. Poszłam do kuchni, by... nie wiem co zrobić. Pogapiłam się chwilę na gruszki, a potem zawróciłam.
- Wiecie co... chyba pójdę po prowiant na imprę! Idziecie ze mną?
- Pewnie! - odpowiedzieli chórem Armin i Wojtek.
- Daj mi się chwilę zastanowić...! - Kastiel mruknął głośno przeciągając się na kanapie w salonie. Szybko poszliśmy do przedpokoju po buty i kurtki zostawiając Kasa na sofie. Założyliśmy ciuchy. Chłopakom kazałam wyjść na zewnątrz i oznajmiłam, żeby chwilę poczekali. Na paluszkach przeszłam przez pokój i cichaczem wlazłam do salonu. Kanapa jest odwrócona tyłem do drzwi od przedpokoju, dzięki czemu czerwona małpa mnie nie zauważyła. Byłam tuż za nim. On siedział chwilę w bezruchu, a następnie trochę bardziej się rozłożył. Leżał wyluzowany z zamkniętymi oczami. Wyłoniłam się zza sofy i przybliżyłam głowę. Szybko klasnęłam w dłonie tuż przed jego twarzą. Ten wstrząśnięty tak szybko się podniósł do siadu, że znajdował się dosłownie 2 milimetry przed moją twarzą. Patrzył na mnie zszokowany przez jakiś czas, ale potem się szatańsko uśmiechnął.
- No, hej...! - powiedziałam zawstydzona machając mu ręką jako "przywitanie".
- Heejjj... - przeciągnął dwie ostatnie litery wyrazu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Czyli... jesteśmy sami?
- No... nie do końca. Kazałam chłopakom czekać przed domem, bo miałam po ciebie zawrócić, żebyś nam pomógł to ogarnąć. - wytłumaczyłam się. Od razu kiedy skończyłam mówić, czerwonowłosy uśmiechnął się uwodzicielko. Jego oczy zabłysły...

[PERSPEKTYWA KASTIELA]

Oślepił mnie blask jej osoby. Na początku oceniłem ją tylko z wyglądu, ale ile to razy byłem przy niej, tyle to razy przekonywałem się, że jednak jest wspaniałą osobą. Lysander w pewnym sensie skrzywdził ją tak samo, jak i mnie. Czy nasza przyjaźń ma się skończyć przez dziewczynę? Aczkolwiek, wspaniałą dziewczynę. Zacząłem patrzeć coraz bardziej intensywnie i na mój sposób pociągająco w stronę dziewczyny. Ona zażenowana odwróciła wzrok. Wstała, ale ja ją chwyciłem za nadgarstek prawej ręki, uniemożliwiając jej odejście dalej niż na wyciągnięcie mojej ręki. Patrzyła na mnie pytająco z jeszcze lekkimi rumieńcami. Gapiłem się na nią sam nie wiedząc czemu to zrobiłem. Spoglądała na mnie jeszcze bardziej wyczekująco, a ja po namyśle puściłem jej nadgarstek.
- To... idziesz z nami do sklepu? - zapytała po długiej chwili niezręcznej ciszy.
- Nie. Zostanę i poczekam na was... - mimo iż bardzo chciałem iść, to jednak chciałem sobie coś przemyśleć.
- Em, ok. To... pa! - powiedziała i wyszła. Będąc sam w domu, głośno wypuściłem powietrze, powodując tym odgłos świstu. Zdjąłem trampki, które założyłem jakieś 15 minut temu, a potem ułożyłem się z powrotem na kanapie. Ręce dałem pod głowę, prawą nogą zgiąłem lekko w kolanie, za to lewa noga zwisała z sofy. Chwilę później zacząłem nią machać do przodu i do tyłu, jakby chcąc uruchomić proces myślenia. Em... nie pamiętam co miałem zamiar przemyśleć! Czyżby uruchomił mi się syndrom Lysandra? Nieee... chociaż... nie! Nie mogę sobie przypomnieć, o czym miałem rozmyślać!

[PERSPEKTYWA ARMINA]

Szliśmy już od jakiś 10 minut. Między nami panowała dziwna i frustrująca cisza. To... tak trochę nie podobne do grupy nastolatków... Postanowiłem zacząć rozmowę.
- A co w ogóle mamy kupić? - jedyne co przyszło mi do głowy!
- Em, nie wiem! Na pewno alkohol, ale nie za dużo... - Wojtek jej na chwilę przerwał.
- A czy ty młoda damo masz ukończone 18 lat? - spytał udając głos jakieś maminki. Przybrał przy tym zawadiacki uśmiech.
- Eeee, nie? - spytała retorycznie posyłając mu delikatny uśmiech. On już chciał coś dodać, ale przeszkodziła mu - Ale ja już piłam alkohol! Nic mi nie będzie! Tylko upić się nie mogę, ale co do napicia... to mam prawo!
- No właśnie, chodzi o to, że go nie masz! - zaśmiał się blondyn. Doszliśmy pod sklep spożywczy. Był na nim parking pełen samochodów. Och! Będzie kolejka do kasy! Weszliśmy do środka. Wojtek pobiegł po wózek sklepowy. Z tylniej kieszeni spodni wyjął 50 centów, a następnie wsadził do "wnętrza wózka". Wrócił do nas nieco wolniejszym krokiem. Od razu po jego dotarciu przeszliśmy przez "popularne" bramki, które zwykle są w sklepach. Minęliśmy je... i nie za bardzo mieliśmy pomysł gdzie się najpierw udać.
- To... najpierw alko? - spytała niepewnie.
- No masz! - odpowiedziałem śmiejąc się szatańsko. Już dawno nie było jakiejś impry! Nie mogę się doczekać! Oby był jakiś wolny taniec! Tańczyć tego nie umiem, ale tam za dużo ruszać się chyba nie trzeba. Poszliśmy na dział z wszelkimi alkoholami.
- Wojtek - wódka, Armin - piwo! Ja biorę wino. Bierzcie tyle ile uznacie za stosowne. Mamy czas po 3 minuty! Do roboty! - zarządziła, na co ja z szmaragdookim pokiwaliśmy twierdząco głowami. Każdy poszedł w swoją stronę. Idąc w stronę piw, prawą ręką wyjąłem z kieszeni kartkę. Był na niej tekst jakieś piosenki, którą Kas mi przesłał na messie (messengerze). Debil wysłał mi ją tuż przed wyjściem i kazał wydrukować. Potem w trakcie drogi do Harci, napisał żebym się jej nauczył. Mam na to jeszcze 7 godzin. Tak przynajmniej napisał jakąś godzinę temu. Ech... Kiedy ja się tego nauczę? Przestałem gadać do siebie w myślach, kiedy skapnąłem się, że minąłem ten dział i jestem jakieś 3 dalej. Stanąłem na środku trochę blokując drogę innym klientom. Wsadziłem kartkę z powrotem do kieszeni bluzy i zawróciłem.
Chodziłem w tę i z powrotem już od jakiś 2 minut. W międzyczasie zdążyłem przenieść 17 razy po 5 piw. Szybko jak na mnie! Szedłem w kierunku naszego wózka sklepowego, by dostarczyć następną porcję piwa. Ostrożnie je odłożyłem na inne piwa. Powoli zaczynało nam brakować na to wszystko miejsca, bo reszta ekipy też całkiem nieźle radziła sobie z przenoszeniem. Do wózka podszedł Wojtek z następną porcją wódki.
- Stary, jak na to patrzę, to myślę, że wystarczy już wódki i wina. W końcu na takich imprezach zwykle pije się piwo.
- No, racja. - poczekaliśmy chwilę, aż dołączyła do na Harcia. Trzymała w obu dłoniach po jednym winie. Odłożyła je do wózka i popatrzyła na nas.
- Czemu stanęliście? Jeszcze pół minuty do minięcia tamtych 3. - oznajmiła patrząc na wózek. Jakby coś analizując. - Potrzeba jeszcze trochę piwa. W końcu to będą wszystkie klasy 2. A na dodatek Kas zaprosił jeszcze ich znajomych! Wojtek, pójdziesz po dodatkowy wózek?
- Jasne! - uśmiechnął się szczerze.
- Super! My będziemy razem z tym wózkiem w dziale z piwami! Jak przyjedziesz to dołącz do nas! - i już go nie było. Dziewczyna postawiła swoje małe rączki na ramieniu wózka i zaczęła pchać, ale... coś jej nie szło. Było to dla niej za ciężkie. Ściągnąłem jej dłonie z wózka i sam się zabrałem za pchanie tego metalowego ustrojstwa. Harugoran ruszyła przodem entuzjastycznie podskakując z jednej nogi na drugą. Inni klienci patrzyli się na nas z niedowierzaniem. Nie dziwię się. Rzadko kiedy widzi się chłopaka pchającego przed sobą cały wózek z wódą, winem i browarem. Stanęliśmy obok działu z piwem, który trochę opróżniał przez naszą "małą" wyprawę do okolicznego sklepu spożywczego. Dziewczyna stanęła oparta o wózek, patrzyła się przed siebie. Czyli na dział z whisky. Aha. Nagle do głowy przyszła mi jedna myśl...
- Harcia? - odwróciła głowę w moją stronę. - Masz ze sobą na tyle hajsu, by za to wszystko zapłacić?
- Myślę, że 3 tysie starczą. - stwierdziła z miłym uśmiechem opierając dłoń na podbródku.
- Heh. Chyba powinno.- zaśmiałem się. Poczekaliśmy na Wojtka jeszcze chwilę rozmawiając. Zaczęliśmy się o niego już trochę martwić. Nie ma go od 20 minut... Nasza decyzja była jednogłośna. Poszliśmy szukać Wojtka.

*jakiś czas później*

Szukaliśmy już wszędzie! W dziale ze słodyczami, napojami dla dzieci, karmą dla zwierząt, ubraniami, zabawkami, jogurtami i kolorowankami. Nawet dokładniej przeszukaliśmy dział z alko! A jego jak nie było, tak nie ma! Zaraz mnie kurwica trafi! Gdzie on jest do jasnej cholery?! Zresztą, nie tylko ja jestem na krańcu wytrzymałości. Harcia już od jakiegoś czasu mówi jak gość ją wkurwił swoją nieodpowiedzialnością.

*jeszcze jakiś czas później*

Nam obojgu już się kończy paliwo w nogach. A ja jeszcze pcham ten wózek! To jest tak cholernie ciężkie!
- Stop! - zawyłem stając w miejscu. Harcia również przystanęła.
- Co się stało? - spytała zmęczona
- Mam tego dość! - powiedziałem rozpaczliwie i opadłem na zimne kafelki sklepowe. Ludzie znowu zaczęli się na mnie gapić.
- Przepraszam! Mogę jakoś pomóc? - spytał jakiś staruszek podchodząc do Harci, lecz nadal patrząc na mnie.
- Em, nie dziękuję. - powiedziała i uśmiechnęła się do faceta, jakby dla zapewnienia swoich słów.
- To dlaczego ten młody mężczyzna tutaj leży? - spytał marszcząc swoje gęste, siwe brwi.
- Ech, on... - zawahała się - ... jest chory na głowę i zapomniał zażyć swoich tabletek!
No myślałem, że zaraz ją tam zabije! Mimo, iż mi się podoba, to jednak mogła wymyślić coś bardziej... co dodałoby mi na plus u tego dziadka. No, nie wiem... raczej coś typu... em... np. że kładę się na ZIMNYCH kafelkach obok działu z mięsem, w ramach protestu przeciw zabijaniu morświnów! No, właśnie! Ale NIE! Lepiej wymyślić coś, by ludzie uznali mnie za wariata... Chociaż, jak się zastanowić, to jednak ta druga opcja też najlepsza nie była. Staruszek zamienił jeszcze kilka zdań z Harcią, o tym ile dzisiejszej młodzieży jest nienormalna i jak się cieszy, że z pośród tych milionów, trafił na taką jedną miłą i normalną! Dziadek odszedł, a ja wstałem i już chciałem powiedzieć jej co myślę o tym co powiedziała, ale ona mi  w tym przeszkodziła.

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]

- Ej, patrz! - zawołałam pokazując palcem wskazującym za chłopaka. - To Wojtek!
Zawołałam i odbiegłam jak poparzona. Dla wyjaśnienia, to nie był sposób na ucieczkę... no może troszkę, ale Wojtek naprawdę stał tam gdzie wskazałam. Byłam już prawie koło niego, (stał przy wózkach) kiedy zobaczyłam, że nie jest sam. Stał tam i rozmawiał z...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
C.D.N
Trochę dłuższy za brak poprzednich rozdziałów w tamtym tygodniu.
Przepraszam i baji~

P.S. Jest ktoś chętny, by pouczyć się za mnie histy?

20 stycznia 2017

Rozdział 27~

Yeah! Wolna chata! Kocham życie! Odwróciłam się by udać się... gdziekolwiek, ale nie udało mi się to, bo wpadłam na Kasa. A dokładniej na jego klatę! Spojrzałam na niego dziwnie.
- ...Co? - spytał zdziwiony
- Skąd się tu wziąłeś?
- Wszedłem drzwiami? - spytał sarkastycznie
- Ech, dobra... Co robimy? - od razu jak to powiedziałam tamten spojrzał na mnie dwuznacznie! Idiota! - To nie wchodzi w grę!
- Ale co? - spytał z lennyfacem
- Dobrze wiesz co!
- Nie za bardzo! Oświeć mnie! - widać było, ze się ze mnie nabija.
- To... może poznajmy się bliżej?
- Jak bardzo blisko? - em... znowu zboczone myśli! Harcia! Ogarnij się!
- Małpo! Ogarnij się! - krzyknęłam zdenerwowana, ale dopiero potem zdałam sobie co powiedziałam! O fuck! Podniosłam głowę, by zobaczyć jego reakcję. Zrobiłam to bardzo ostrożnie. Minę miał poniekąd obojętną, rozbawioną i zdziwioną. Nie znam go tak dobrze, więc nie wiem co to oznacza! Zawsze lepiej zwiać, nie?! Szybko przeleciałam przez salon i pobiegłam w kierunku holu. Rozejrzałam się dookoła. Z oddali było już słychać powolne truchtanie przeciwnika. Bez zastanowienia skręciłam w stronę drzwi, za którymi znajduje się pomieszczenie muzyczne. Zbiegłam po schodach i schowałam się za kurtyną przywieszoną do ściany obok sceny. Żadna kryjówka, ale nic innego nie zdążyłam wymyślić. Z oddali słychać było kroki Kastiela. Podchodził coraz bliżej kiedy... nagle zawrócił. Pobiegł po schodach na górę i zamknął drzwi! Szybko wyszłam zza kurtyny i pobiegłam po chodach ku górze. Nic!
- Kastiel! Otwórz te drzwi!
- Nie umiem! PRZYPADKOWO się zatrzasnęły! - co za...!!!
- Otwórz te drzwi, bo jak stąd wyjdę to spuszczę ci taki łomot, że...! - nie dał mi dokończyć
- A co twoje czterdzieści kilo może mi zrobić?! Hahaha!
- A skąd wiesz, że nie pięćdziesiąt?!
- ...No...bo... no nie wiem?! Bo to widać?!
- Że jestem szczupła, a nie, że jestem anorektyczką! - wkurzył mnie - A poza tym to faktycznie choruję!
- Tsa... ciekawe na co!
- Na półbulimię! - wymyśliłam coś na poczekaniu
- Nie ma czegoś takiego! Jest bulimia, ale nawet jakbyś się zrzygała w tym pomieszczeniu to i tak stąd nie wyjdziesz! Nie za nazwanie mnie małpą!
- Ona istnieje!
- A coś ci się stanie jak tam trochę posiedzisz? - spytał znudzony
- Tak!
- A co? Niby o co chodzi w tej chorobie?
- ... - nie umiałam nic wymyślić - Dużo jem i nie wymiotuję! - krzyknęłam. Z własnej głupoty walnęłam się w czoło tak mocno, że aż mnie zabolało. Wiadomo, że mi nie uwierzy. Chłopak zostawił to bez komentarza i spieprzył. O jprdl! Zeszłam na dół i usiadłam na krześle do pianina. Walenie w drzwi nie miało sensu... Chwilę posiedziałam na siedzeniu aż... mi się to znudziło. Podeszłam do szafki z nutami w nadziei, że znajdę tu jakąś książkę. I znalazłam. Była to książka kucharska... Mówiąc książkę miałam na myśli coś...ciekawszego? Chyba tak. Posiedziałam 30 minut przeglądając przepisy na ciasta. Nagle usłyszałam hałas zatrzaskiwanych drzwi. rozległo się plaśnięcie. Mam nadzieję, że to odgłos przybijanej piątki, a nie strzału z liścia. Poszłam w kierunku drzwi i zaczęłam w nie walić.
- Czy ktoś to wreszcie otworzy?! - słyszałam jak ktoś podbiega w kierunku drzwi, a po chwili dołącza do niego jeszcze jedna osoba. Potem usłyszałam brzęczenie, a drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich Wojtka i Armina. Blondyn trzymał w ręce klucz. Mieli na sobie codzienne ciuchy, tylko czuć było od nich perfumami i mieli troszkę bardziej roztrzepane włosy. Chwilę później dołączył do nich uśmiechnięty Kisiel. Ale... miał na sobie inne ciuchy. Rozpięta czarna koszula, słuchawki zawieszone na szyi, rurki i szare trampki. Koszula była na tyle rozpięta, że można było zobaczyć jego mięśnie brzucha. Szybko przeszłam wzrokiem na jego twarz. Zrobiłam typowe "groźne spojrzenie" i ruszyłam do boju! W sumie to nawet nie wiem co mu zrobię, ale coś na pewno wymyślę! Powstrzymał mnie w tym Wojtek. W ostatniej chwili chwycił mnie za nadgarstek. Zaczęłam się drzeć.
- Jak mogłeś mnie tam zamknąć?! Wiesz jak mi się nudziło?! Przez ciebie jedyne co miałam do roboty to czytanie książki kucharskiej! - krzyczałam wymachując wolną ręką w nadziei, że za którymś razem w końcu trafię w jego mordę! Nagle on złapał moją dłoń i z chytrym uśmiechem zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Był na tyle blisko, że stykaliśmy się czołami. Jego ciepły oddech opatulał mi szyję. Poczułam jak moje serce szybciej bije, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zmarszczyłam brwi robiąc niezrozumiałą minę. On z każdą chwilą był coraz bliżej. Kiedy nagle...
- Odpuść sobie królewno... - szepnął, a następnie odwrócił się i poszedł w kierunku salonu. Zamrugałam oczami parę razy, by się ogarnąć po tym co się stało. szybko potrząsnęłam głową w celu odciągnięcia od siebie myśli. Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na chłopaków. Czarnowłosy miał na twarzy nieprzyjemny wyraz twarzy, a Wojtek wręcz warczał. Kiedy zobaczyli mój wzrok na sobie od razu powrócił ich świetny humor.
- Wie któryś, która godzina? - zaczęłam.
- 12:48 - odpowiedzieli równocześnie
- Co?! Ale to znaczy, że goście zaraz tu będą!
- Nie koniecznie! - odezwał się Kastiel siedzący w salonie
- Jak to?
- Przełożyłem imprezę na 17, bo zobaczyłem liścik na blacie w kuchni, a poza tym... impreza o 12?! chyba mnie wtedy bóg opuścił! - oznajmił. Czyli goście będą dopiero za 5 godzin? O boshhhh... Co ja mam tu z nimi robić?!    

14 stycznia 2017

Rozdział 26~

Dotarłam do domu jakby... wyprana z emocji. Nie miałam na nic siły. Wolnymi ruchami najpierw otworzyłam drzwi samochodu, a potem otworzyłam furtkę do ogrodu. Weszłam powoli po schodach aż dotarłam do mojego celu. Brązowe wyrobione z dębu drzwi, z jednym dużym kawałkiem szkła w dolnym lewym rogu. Klamka była srebrzysta i odrobinę przysypana śniegiem. Faktycznie na dworze nadal widniał przepiękny zimowy krajobraz. Chwilę się na niego popatrzyłam. Można nawet ująć, że się zapatrzyłam. Wszystkie drzewa w ogrodzie były otoczone śniegiem ze wszystkich stron. Trawy również widać nie było. Jedyne co tak naprawdę nie było zasypane to ławeczka pod wierzbą. Podniosłam głowę w górę, by móc spojrzeć na niebo. Już nie było świecistego nieba bez żadnej skazy w postaci chmury. Cały kawałek niebieskiego obiektu... chociaż w sumie to już nie niebieskiego... no, ale... całe niebo pokryte było szarymi, roztrzepanymi kawałkami waty cukrowej. Poczułam lekkie uderzenie w ramię. Lekko przechyliłam głowę w kierunku "tyknięcia".
- Panienko, wszystko w porządku? - był to Vincent. Patrzył na mnie z troską.
- Tak, dziękuję. Możesz już wracać do rodziny - powiedziałam i na koniec miło się do niego uśmiechnęłam. Ten podrapał się lekko po swoim lekkim zaroście. Z zastanowieniem spojrzał na mnie drugi raz.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście - znowu się uśmiechnęłam, ale tym razem tak promiennie. On tylko przytaknął i wrócił do samochodu. Może nie wspominałam, ale ten samochód jest jego, ale dzięki temu więcej zarabia. Tak naprawdę... to wolałabym jednak mieć własny środek transportu. Wyjęłam telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę. 10:16. Jeszcze jest czas do przybycia Kastiela. Poszłam w kierunku wcześniej wspomnianej ławeczki, a następnie... no cóż... usiadłam na niej. Wyjęłam słuchawki prosto ze swojej kieszeni kurtki. Oczywiście zanim je rozplątałam minęło trochę czasu. Podłączyłam kabelki do telefonu i włączyłam jedną ze swoich ulubionych piosenek. "Fight song". Po skończeniu się utworu wyjęłam jedną ze słuchawek i sama zaczęłam śpiewać wcześniej wspomniany utwór. Zamknęłam oczy i znowu całkowicie oddałam się muzyce.

(Utwór zaczyna się dopiero w 3:53)



Już miałam spojrzeć na czas kiedy ktoś nagle złapał mnie od tyłu za ramiona. Wystraszyłam się i szybkim ruchem ręki walnęłam napastnika w... w sumie nawet nie wiem co. Odwróciłam się, aż moje oczy napotkały krwisto-czerwone włosy oraz czarno-szare oczyska.
- Nawet nie bolało - uśmiechnął się szatańsko. Okazało się, że kucał za ławką.
- A w co cię walnęłam? - spytałam lekceważąc jego wyraz twarzy.
- Aaa... to takie intymne miejsce... - powiedział z szerokim uśmiechem
- Kastiel... - powiedziałam z dezaprobatą
- No, w głowę! A co ty myślałaś? - spytał z udawanym zdziwieniem. Widać było, że po twarzy "błądzi mu uśmiech".
- Powiedziałeś, że w intymne miejsce...
- Moja głowa jest bardzo intymnym miejscem. Gdybyś tylko zobaczyła o czym myślę... - powiedział z rozmarzonym wzrokiem i,,, chyba zaczęła mu lecieć ślina z gęby. Ledwo powstrzymywałam się od śmiechu, ale trzeba pozostać obojętną. Pokiwałam głową z dezaprobatą.

Znalezione obrazy dla zapytania szeroki uśmiech gif

- To, co robimy?
- Jest impreza!!! - wykrzyknął szczęśliwy i podskoczył klaszcząc w dłonie. Zastanawiam się czy czasem nie zamienił się z Alexy'm na osobowości.
- Kiedy i gdzie? - dopytywałam
- U ciebie, i za... 2 godziny!
- Co?!
- No!
- Ale... kogo zaprosiłeś? - ledwo nie wybuchłam
- Wszystkich z klas 2! A! I jeszcze powiedziałem, że mogą przyprowadzić swoich znajomych!
- A... Lysandra też, nie? - spytałam zmartwiona
- Oł... no... tak? - mówił jąkając się.
- Ech... unikniemy go! Nie? - krzyknęłam motywująco
- Damy radę! Zwłaszcza jak nikogo nie będziemy wtajemniczać w swoje plany! - powiedział z lennyfacem.
- Kastiel! - skarciłam go po głowie
- Luzik! - krzyknął odbiegając za drzewo. Postanowiłam dać mu spokój i bez zastanowienia pobiegłam do domu. Popędziłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Tak "troszku" pić mi się chciało. Zamykając magiczne wrota ujrzałam żółtą karteczkę przylepioną taśma klejącą do szarych drzwiczek. Było na niej napisane "Zapomnieliście, że mam prace i Vincent miał mnie zawieść do pracy! Wracam za dwa dni. Wyjaśnię ci to jak wrócę. Pieniądze masz na karcie. Do zobaczenia! Ciocia~ :-) ". No! To chata wolna!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W sumie to nie mam nic do dodania! xD Będzie biba! Baji~ Kocham was!

9 stycznia 2017

Przykra wiadomość~

Niestety... Dostałam szlaban na telefon i komputer na około 1/2 miechy. Blog nie zostaje ani zakończony, ani zawieszony. To po prostu szlaban. Bardzo was przepraszam. Do za miesiąc! 😰😕✋

7 stycznia 2017

Rozdział 25~

Białowłosa wepchnęła nas do pokoju, a po zamknięciu drzwi biegiem ruszyła w stronę obrotowego krzesła przy biurku. Usiadła i okręciła się dookoła.
- Co was tu sprowadza? - zapytała z miłym uśmiechem opierając podbródek na prawej ręce.
- Odwiedzinki! - wykrzyknął Paul
- A czemu razem? - zapytała z lennyfacem.
- Odwożę Paula na lotnisko. Wraca skąd przybył!  - powiedziałam i pokazałam OK na palcach. Ten widząc moją radość założył ręce na pierś i odwrócił się do mnie plecami. Nie przejmując się chłopakiem usiadłam na łóżku Rozalii. Ta spojrzała na mnie i przegryzła wargę pokazując palcem na kuzyna. Od razu zrozumiałam o co chodzi. Podniosłam nogę by go kopnąć w dupę, ale Roza mnie wyprzedziła i sama to zrobiła. Tamten czując uderzenie odwrócił się i spojrzał na mnie z wkurzeniem. Czemu na mnie? Bo to ja miałam wyciągniętą nogę. Później odpłacę się za to Rozie. Teraz trzeba się ratować! Chociaż... Paul już chciał się do mnie "dobrać" kiedy szybko zwiałam w stronę szafy Rozalii. Paul pobiegł za mną. Szybko otworzyłam drzwiczki do Narnii, a następnie zatrzaskując je od środka usiadłam na podłożu. Chłopak podszedł do szafy i usiłował ją otworzyć... ale coś mu nie wyszło. Po około 5 sekundach oparł się o zamknięte wrota i ciężko westchnął. Słychać było triumfalny śmiech Rozy. Chłopak warknął, a następnie zaczął trząść szafą. Nie wiem do czego miało mu to służyć, ale tym sposobem wykonałam małą zemstę na Rozusi.
- NIE! - krzyknęła dziewczyna i prawdopodobnie odepchnęła kuzyna. Ten się zaśmiał - Posłuchaj Harcia! Jeżeli choć jeden ciuch z szafy jest pognieciony lub wymiętolony... to marny twój los!
- Tsa... - syknęłam tłumiąc śmiech
- Wychodź stamtąd natychmiast! - wrzasnęła
- Już, już... - powiedziałam i otworzyłam drzwi by po chwili wyjść z ciucholandii. Oczywiście wcześniej wzięłam jedną z jej sukienek. Wyszłam i udałam się w stronę biurka. Chwyciłam nożyczki i przybliżyłam je w stronę materiału.
- Co ty chcesz zrobić? - spytała z obawą właścicielka rzeczy, która miałam w dłoniach.
- Cóż... mały szantażyk - zaśmiałam się, na co Roza spojrzała na mnie jak na wariata. Wyglądało to... dziwnie - Jeżeli zaczniesz się normalnie zachowywać to... załóżmy, że twojej własności nic nie grozi!
- Jak tak możesz?! - spytała obrażona
- Oj, no! Nie fochaj się! - powiedziałam dziecięcym głosikiem.
- Em... - widać było, że się wahała
- Plose... - szepnęłam i spojrzałam jej w oczy. Dziewczyna odwróciła wzrok na szafę, by po chwili powiedzieć
- Awwww! No, dobrze! - wykrzyknęła i mnie przytuliła. Było to dosyć niespodziewane, ale i tak nie stawiałam oporu. Po skończonym wyściskiwaniu usiadłyśmy na swoich poprzednich miejscach, a Paul usiadł obok mnie na podłodze. 
- Jak długo znacie się z Paulusiem? - spytała Roza przesłodzonym głosikiem.
- Od liceum! - powiedział chłopak. Odwrócił głowę w moją stronę, a następnie posłał mi promienny uśmiech.
- A od jak dawna jesteście razem?
Przez chwilę nie odpowiadałam tylko patrzyłam się z wytrzeszczonymi oczami na Rozalię. Ta patrzyła na nas wyczekująco. Jego kuzynka nie wie, ze jest gejem?
- Nie jesteśmy razem... - odpowiedział chłopak. Przez chwilę wydawało mi się, ze powiedział to jakby... trochę smutno? Nje... pewnie tylko mi się zdawało...
- Paul! Czemu jej się o to nie spytałeś? Widać, że ci się podoba! - powiedziała z iskierkami w oczach. What?! Ja i on?! Spojrzałam zdezorientowana w stronę chłopaka. Siedział na białym, puchowym dywaniku cały czerwony i jakby... intensywnie nad czymś myślał. Nie! To tylko jakieś omamy! Żeby myśleć to trzeba miec czym!
- Rozo, my nie możemy być razem - starałam się jej to jakoś sensownie wytłumaczyć.
- Czemu? - dopytywała. Westchnęłam i spojrzałam porozumiewawczo na Paula. Ten od razu chciał zacząć wyjaśniać, ale... przeszkodził mu w tym głośny huk. Dobiegał z zewnątrz. Nie zważając na nas dziewczyna poszła w kierunku okna. Kiedy już przy nim stała rozległ się głośny krzyk.
- Skarbuś! Otworzysz drzwi? Masz zamknięte, mimo iż wiedziałaś, że jesteśmy umówieni! - był to głos chłopaka. Sądząc po tym jak nazwał dziewczynę to albo jej chłopak, albo psychol doszczętnie zakochany w Rozie. 
- Zaraz! - wykrzyknęła dziewczyna i pędem rzuciła się w kierunku szafy. Wybrała przypadkowe ciuchy i pędem ruszyła w stronę białych drzwi po prawej stronie ściany. Teraz bardziej mogłam przyjrzeć się całemu pomieszczeniu. 

(Wstawiam dwa zdjęcia pokoju z dwóch różnych stron bo... no cóż. Nie chce mi się go opisywać!)

Znalezione obrazy dla zapytania młodzieżowy pokój z fioletowymi drzwiami


Podobny obraz

Po chwili dziewczyna wyszła w niebieskiej koszuli jeansowej z krótkim rękawem, czarno - białej spódnicy ze wzorem czaszek, czarnej grubej apaszce oraz czarnych rajstopach. Włosy miała kręcone. (Dlatego zastaliśmy ją w wałkach.)

Znalezione obrazy dla zapytania look nastolatki
Podbiegając do kanapy schyliła się i otworzyła szufladę, która była zamontowana do całego zestawu. Wyjęła z niej czarne baleriny. Ubrała je, a potem kopnęła w szufladkę, by ta się z powrotem zamknęła. 
- Dobra! Szybko mi odpowiedzcie! Szybko, bo się spieszę! - powiedziała wymachując rękami.
- Bo jestem homoseksualny! - powiedział zirytowany chłopak.
- Jak to? Przecież ty nie jesteś homo! Jesteś bi! Sam mi to... - nie dokończyła, bo chłopak przyłożył jej rękę do ust uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek dźwięku. 
- Hahaha! Kuzyneczka się zgrywa! Co nie? - powiedział zażenowany. Ta przekręciła oczami i pokiwała twierdząco głową. Szybko podbiegła do drzwi i już miała je otworzyć, ale zatrzymała się w półkroku.
- A! Em... Czy wy będziecie już... no wiecie - chyba wstyd jej było nas wyganiać.
- Spoko, byłaś wcześniej umówiona - uśmiechnęłam się lekko dając jej do zrozumienia, że nie mamy jej tego za złe. Ta odwzajemniła gest i spytała:
- Chcecie poznać mojego chłopaka? Jest bardzo miły! - zapewniała
- Jasne! - odpowiedzieliśmy chórem. Zeszliśmy za dziewczyną. Ta poleciała otworzyć drzwi. Chwilę przyglądaliśmy się salonowi, aż za dziewczyną nie weszło dwóch mężczyzn. Pierwszym był wysoki, czarnowłosy chłopak. Miał może około 20 lat. Oczy były czarne. Zupełnie jak u Kastiela. Miał bardzo ostre rysy twarzy. Ubrany w szarą bluzę z kapturem i czarne jeansy. Włosy ułożone w zupełnym nieładzie dodawały mu uroku. Ogółem był bardzo przystojny. Podeszłam do niego i się przywitałam. Nawet nie popatrzyłam na tego drugiego.
- Cześć! Jestem Harugoran! Koleżanka Rozalii. Miło mi - uśmiechnęłam się łagodnie.
- Hej! Jestem Leo! Chłopak Rozalii. Mi również miło - odwzajemnił gest. Uścisnęliśmy sobie ręce. Była dosyć koścista - A! Już kojarzę! To ty jesteś tą nową w szkole Rozuś!
- Tak! - zaśmialiśmy się. Już wiem, że będę mieć z nim dobre relacje. Podczas gdy Paul witał się z partnerem Rozy ja spojrzałam na drugiego. Był nim... O zgrozo! To Lys! Posłałam mu nieprzyjemny wzrok, na co tamten spojrzał na mnie ze smutkiem. Już chciał coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam.
- My już będziemy się zbierać! Paul za chwilę masz odprawę samolotu! 
- A faktycznie! Papatki wszystkim! - krzyknął, a my wyszliśmy. Na szczęście! NIE mam ochoty oglądać jego fałszywej mordy! Wsiedliśmy do samochodu nie odzywając się do siebie przez resztę drogi. Wysiedliśmy z pojazdu. Paul podszedł do bagażnika. Otworzył go i wyjął swoją torbę. Poszliśmy rozmawiając jak najęci w kierunku kawiarni. Usiedliśmy i zamówiliśmy po jednej lemoniadzie. Nie wiem czemu akurat ten napój, taka chęć. Gadaliśmy, aż nie usłyszeliśmy z głośników o odlocie. Miał być za 40 minut, ale pasażerom każą się stawić teraz. Poszłam razem z chłopakiem. Jako NIEpasażerka chcąc być podczas startu samolotu mogłam stanąć przed punktem do wsiadania pasażerów. (Nie mam pojęcia jak to się fachowo nazywa!) Paul już wsiadł, a ja nie wiedząc co robić, aż do startu maszyny zaczęłam rozglądać się dookoła nucąc pod nosem jakąś melodię. Widziałam wiele żegnających się ludzi. Niektórzy byli tak wzruszeni odlotem ich bliskich, ze płakali jakby już nigdy nie mieli ich zobaczyć. Po chwili zobaczyłam małą postać z grzybem na głowie i zielonym sweterku na sobie. Już wiedziałam kto to! Szybko do niego podbiegłam i przytuliła od tyłu. Tamten się zaśmiał i również mnie przytulił. 
- Harcia! Co ty tu robisz? - spytał mile zaskoczony
- Przyszłam odprowadzić Paula! - wrzasnęłam mu do ucha. Zaśmiał się.
- A co ty tu robisz? - spytałam z obawą. Obok niego stała wielka walizka.
- Okazało się, ze już najwyższa pora wydorośleć! - powiedział z udawaną dumą
- Jak to?
- Ojciec kazał mi wracać do Japonii, by potem iść do szkoły wojskowej. Powiedział, że naszą tradycją jest by każdy syn był wojskowym, a jako, że ja w wieku 17 lat wyglądam na 11... trzeba już zacząć działać by zdążyć przed poborem chętnych do wojska - posłał mi smutny uśmiech
- Oł... - powiedziałam smutno i spuściłam głowę w dół.
- Nie martw się Harcia! Jeszcze się zobaczymy! - starał się mnie pocieszyć
- Ale obiecujesz? - spytałam 
- Obiecuje! - wykrzyknął i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego. Był ode mnie tylko 3 centymetry wyższy, więc mogłam zobaczyć jak w jego oczach gromadzą się łzy. Zresztą... w moich również.
Pożegnałam się z Kenem ostatnim przytulasem, bo ten musiał już iść. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie. Widziałam jak samolot odlatuje. Powoli machałam w stronę okna z Paulem. Kena nie udało mi się dostrzec. Pewnie siedział po przeciwnej stronie. Wróciłam do samochodu całkiem wyprana z emocji. Wracając do domu założyłam na uszy słuchawki. Zaczęłam patrzeć się na miasto za szybą. Smutna piosenka + smutna osóbka patrząca się za okno samochodu = idealny teledysk do smutnych piosenek. Ech. Żegnajcie chłopaki!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienie. Jako wynagrodzenie trochę dłuższy rozdział. Macie tu jeszcze Leośka ♥♥♥ Baji~
Znalezione obrazy dla zapytania chłopak w szarej bluzie i czarnymi włosami