Nutki ;'D

25 listopada 2016

Rozdział 15~

Witajcie! Jeżeli chodzi o poprzedni post, to to miał być one-shot. Po prostu Lysio miał najbliżej urodziny. 22 listopada. Napiszę też o np. Kastielu z 15 lipca lub Kentinie z 16 marca. Każdy będzie mieć swoją szansę xd. Ale np. jakbym napisała coś na święta to będzie to harem i również one-shot, ale jako że każdy kocha się w głównej bohaterce (poza nielicznymi xd) to zawsze na końcu w jakiś sposób będą razem na poważnie! Nie znaczy to, ze będzie z Lysem. Przepraszam za wszelkie wątpliwości i jeszcze mam ważną sprawę! xD Będzie ona na końcu posta!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zeszlismy na dół, a pierwsze co zauważyliśmy to rozbity wazon. Ech. Spokojnie... To tylko chłopcy... nigdy się nie zmienią... Ale by mogli! Znowu będę musiała sprzątać ten syf!
- Jak to się stało? - spytałam spokojnie
- On to zrobił! - wszyscy pokazywali na innego. Jedynie Lys stał za mną wogóle się nie odzywając.
- Nie pytałam kto, tylko jak - wytłumaczyłam, ale nawet jeśli opiszą mi wersję wydarzeń, to i tak dowiem się kto to zrobił...
- Nudziło nam się to pochodzilismy po domu. W przedpokoju Alexy znalazł deskorolke i... - tłumaczył Armin
- I zaczął na niej jeździć - dopowiedział Kas
- Potem wjechał w sofe - mówił Wojtek
- Robiąc przy okazji przewrotke - dopowiedział Nat
- Uderzył w komode - tłumaczył Paul
- Na której stał wazon - mówił Jack
- I stlukł wazon! - wrzasnal Paul. I już wszystko jasne. Spojrzałam wymownie na Alexego.
- Hieny! - syknął niebieskowłosy
- My jednak wolimy określenie koledzy - powiedział szczerzący się Nataniel
-Zmiotkę masz obok drzwi wejściowych - powiedziałam siadajac na kanapie pomiędzy Arminem a Kastielem.
- Co robimy? - spytał Alexy
- Ty miałeś posprzątać! - powiedziałam
- Myślałem że żartujesz - powiedział zrezygnowany opuszczając ręce.
- Już wiesz ze nie - powiedziałam. Alexy wyszedł po zmiotkę, a po powrocie od razu zaczął sprzątać. Chłopcy dopingowali go, robiąc mu zdjęcia i kręcąc filmy. Ach, biedny... Ciekawe kiedy odkryje że zostanie to wrzucone na youtuba? I co tu zrobić? Posiedzieliśmy wszyscy razem jeszcze około trzech godzin po czym Wojtek i bliźniaki uznali że będą się zbierać. Była już 19! Z pozostałą trójką ustaliliśmy, że ze względu na oddalone miejsca zamieszkania zostaną u nas na noc. Wiem, ze znam ich dopiero 3 dni, ale postanowiłam im zaufać. A nawet jeśli, zrobią coś niewłaściwego to mam jeszcze do pomocy Paula i Jacka. Poszłam wcześniej spać, bo byłam naprawdę zmęczona.

Następnego dnia obudziłam się z głową pod poduszką. Aż się dziwię, że się nie udusiłam. Nagle poczułam na karku czyjś spokojny oddech. Wystraszyłam się i szybkim ruchem nogi uderzyłam chłopaka w plecy. Ten spadł z łóżka. Nawet nie wiem kto to jest! Przechyliłam się na drugą stronę łóżka i zajrzałam pod nie. Na podłodze leżał Nataniel! Głowę miał na dywanie, który troszkę oślinił. Cicho syknął, a następnie próbował przyzwyczaić oczy do światła szybko mrugajac.
- Czemu?! - powiedział zły po czym wstał z podłogi i spowrotem się położył nie zważając na mnie.
- Em, Nat?
- Czego? - warknął zły. No, nieźle. Takim gburem jest ranem!
- Grzeczniej proszę! Co robisz w moim łóżku? - już nie chcę mi się udawać milutkiej.
- Jakim łóż... Aaaa! Przepraszam! - wykrzyknął gdy "skumał fakty"
- Jak to się stało?
- Sam nie wiem. Tutaj mnie nogi poniosły - oznajmił uśmiechajac się - mogę jeszcze tu zostać?
- Pewnie! - powiedziałam uśmiechnięta. Odwzajemnił uśmiech i przejrzał się po pokoju.
- A ile czasu spedzasz na internecie? - spytał dalej się rozglądając. Czemu zadał takie pytanie?
- Mało, mam czasem wrażenie, że ludzie tam piszą z psychiatryka!
- Czemu? - spytał przenosząc wzrok na moją osobę.
- No, np. ostatnio przeglądałam FB i znalazłam, jak jeden znajomy pisze, że organizuje sylwestra, a drugi się pyta kiedy! - powiedziałam oburzona, na co ten prychnął.
- Wow! Ile książek! - powiedział zafascynowany i od razu podbiegł do półek z nimi. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do chłopaka.
- Jaki jest twój ulubiony gatunek? - spytał przeglądając moje książki. No, masz w ręce to sobie zobacz!
- Em, chyba najbardziej lubię fantastyczne, przygodowe i całkiem spoko są kryminały!
- Uwielbiam je! - ucieszył się i nie wiem po co, ale mnie przytulil tak niespodziewanie, że razem upadliśmy. On leżał na mnie. Oboje się zaczerwienilismy.
- Em, zejdziesz? - spytałam spięta
- Ale po co? - spytał uśmiechając się i zaczął zbliżać swoją twarz. Czy...on chcę mnie pocałować?! Nagle do pokoju wszedł Kastiel.
- Harcia, co chcesz na śnia... - urwał gdy nas zobaczył. Jego twarz zyskała obfitą czerwień, oczy wyrażały chęć mordu, a pięść mocno zacisnął. Podbiegł do nas odczepiajac ode mnie Nataniela i mocno uderzając go w twarz.
- Masz ja zostawić w spokoju! - warknął i uderzył go w brzuch
- Czemu to zrobiłeś?! - pisnęłam przerażona
- Bo nikt nie ma prawa się do ciebie kleić! Nawet ja! - i wyszedł powolnym krokiem mega wkurwiony. Och, Kas... gdybyś znał moją przeszłość to nawet nie zezłościłbyś się na to co teraz zrobił Nat. Postanowiłam wyjaśnić sytuację z Kasem. Był przy pierwszym stopniu schodów. Pobiegłam za nim i zawołałam.
- Czemu to robisz? - chłopak zatrzymał się w pół kroku. Panowała niezręcznia cisza.
- Kiedyś się dowiesz... - to był definitywny koniec naszej rozmowy. Szybko pobiegłam sprawdzić co z Natem. Nieprzytomny... Zaczęłam go cucić.
- Mamo, jeszcze pięć minutek. Po co mam iść jak Kastiel i tak mnie znów pobije? - spytał z zamkniętymi oczami. Mam nadzieję , że dojdzie do siebie... Jestem tu dopiero piąty dzień, a już tyle się wydarzyło. Zbyt dużo...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc wiadomość... jestem na tyle głupia, że dopiero teraz zauważyłam jaki fatalny błąd popełniłam w tym opowiadaniu. Napisałam, że Jack nie zmienił szkoły i musi wstawać wcześniej by tam jechać. Ale to wyglądałoby tak, że musiałby codziennie rano latać samolotem z Anglii do Japonii! Xdddd. Jak zrozumiałam swój błąd było już za późno i moje pytanie jest takie, czy zignorować to, czy napisać że się przepisał? Xdddd

21 listopada 2016

Rozdział specjalny~ urodziny Lysia ~ one - shot

Myślę, że jest to jeden z najważniejszych dni dla fanek niejakiego Lysandra xD
Z tej okazji postanowiłam napisać rozdział specjalny. W końcu to [był] 22 listopada! Będę takie pisać przy urodzinach każdego z chłopaków. Ale... teraz kolej Lysia! Niestety opóźniony, bo okazało się, ze poprzednia wersja mi się nie zapisała! Zapraszam!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jutro jest 18-stka Lysa! Razem z kolegami i koleżankami z klasy planujemy imprezę już od dwóch tygodni! Jest to strasznie męczące! Dzisiaj mamy się spotkać w parku na jednej z ławek. Nie wiem jak wszyscy się tam pomieścimy, ale już nikt o tym nie pomyślał. Mówię oczywiście o ławce! Są oddalone od siebie o jakieś 5-6 metrów! Ja nie chcę tam stać! Och! Właśnie idę na to spotkanie. Jest jakieś pół godziny przed spotkaniem o ustalonym czasie! Nie zapraszamy tylko "trójcy wszechwiedzącej" i Klementyny. Ja ją całkiem lubię, ale podobno Lys jej nie cierpi... Właśnie usiadłam na ławce i czekam na resztę towarzystwa.

<TIME SKIP [PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ]>
Przyszli już wszyscy oprócz czerwonowłosej małpy! Na szczęście jestem tą "wybranką" która siedzi na ławce. Obok mnie Rozalia z Leo (brat Lysa) i Armin, a dookoła ławki stoją pozostali. Nagle rozległ się czyjś głos.
- Sorcia mała, ale ja tu siedzę (czyt. będę siedział) -rozległ się głos Kisiela
- Nie jestem mała! Spieprzaj!
- Jak nie po dobroci to trzeba tak...- powiedział cicho i wziął mnie na ręce. Następnie usiadł, a mnie posadził na swoich kolanach! Zaczerwieniłam się. Dosłownie spalałam się ze wstydu! Wszystkie dziewczyny zrobiły głośne "Uuu!", a następnie głośno się zaśmiały.
- No, dobra. To bierzmy się do pracy - oznajmiła Rozalia
- Ok! - krzyknęliśmy jednocześnie
- Dobra, a więc sprawa wygląda tak... mamy już zebraną składkę na prezent w postaci 2450 złotych. Kastiel, Leo i ja pójdziemy po zamówiony prezent. Dziewczyny przystrajają dom, a Alexy robi playlistę dla DJ. Jeżeli mówimy o DJ to Nataniel do niego zadzwoni. Już jest zamówiony, ale trzeba mu podać dokładny czas i adres. Armin i Wojtek załatwiają jedzenie i napoje. Reszta chłopaków zaprasza resztę gości i załatwiają sprzęt dla DJ. Wszystko jasne?! - zakończyła Rozalia
- Em, Rozalio? - zaczęłam
- Tak? - spojrzała na mnie pytająco
- Jeżeli mamy przystroić dom Lysa i Leo to ktoś musi odciągnąć go od powrotu do domu - tłumaczyłam
- No tak! - dostała olśnienia - a więc spędzisz z nim ten czas!
- Czemu ja?!
- Bo to ty to zauważyłaś, że o tym zapomniałam! A poza tym, twoje towarzystwo lubi najbardziej! - powiedziała na jednym wdechu, a tłum znowu pokazał co o tym myśli.
- Ech, okej, ale gdzie mam z nim iść?
- Wymyśl coś!
Reszta spotkania minęła nam na dokładniejszym opracowaniu naszej misji. Wróciłam do domu o 17. Było już ciemno! Jak ja tego nie lubię! Ale w końcu listopad! Po zamknięciu drzwi od razu podbiegł do mnie Paul.
- Hej, i jak się spało? - spytałam z uśmiechem siadając przy krześle.
- A spoko, dzwonił do mnie jakiś chłopak, chyba William i zaprosił mnie na urodziny jakiegoś Luisa
- Lysandra! - krzyknęłam
- Wszystko jedno! Grunt, że to twój kolejny kochaś! - powiedział z zawadiackim uśmiechem
- Nie kochaś, i nie kolejny! - powiedziałam z wyrzutem
- No dobra, ale ty... i on... Aaaa!
- Dobra, ja idę spać, nara! - nie dałam mu dokończyć i szybko pobiegłam na górę.
Następnego dnia wstałam o 10 rano, a następnie weszłam do łazienki, oczywiście wcześniej wzięłam ubrania i telefon. Przeczesałam włosy, a następnie rozebrałam się by po chwili wskoczyć wanny z gorącą wodą.
- Dzisiaj Lys ma urodziny... Chciałabym podarować mu coś od siebie... -mówiłam cicho do mej zacnej osoby. Nagle zadzwonił mój telefon. Była to Roza. Odebrałam, a telefon przyłożyłam do ucha.
- Cześć Rozalio, o co chodzi? - spytałam
- Stara! Dzisiaj wielka impra! Wiesz już co i jak, więc wolę się upewnić... gdzie chcesz zaprosić Lysa?
- Nie wiem, myślałam o kinie, albo księgarni - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu
- Świetny pomysł! To nara! - zakończyła i się rozłączyła, a ja zadzwoniłam do Lysia.
- Słucham? - rozległo się w słuchawce.
- Hej, tu Haru! Jesteś teraz zajęty? -zaczęłam wesoło
- N-nie, a...o co chodzi? - spytał zestresowany. On?! Zestresowany?!
- Chcesz pójść do kina? - spytałam wyjątkowo pewna siebie
- Pewnie! A o której?
- Może spotkamy się w parku o 16?
- Godzina dobra, ale mam lepszy pomysł - powiedział tajemniczo
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Zobaczysz... To do 16!
- Pa!
W łazience spędziłam jeszcze około godziny. Następnie się ubrałam w białą sukienkę, a włosy upięłam w koka. Była już 14:30. Szybko wpięłam białą kokardkę we włosy i zbiegłam na dół. Zrobiłam kanapkę z serem, a potem posmarowałam usta błyszczykiem. Pograłam na PSP, aż zadzwonił mój telefon oznajmiając, że powinnam już wychodzić. Była 15:45. Wyszłam biorąc telefon, portfel i klucze. Jeszcze szybko wysłałam SMS Rozali, ze mogą już zacząć i żeby przyniosła mi jakieś ubranie na późniejszą imprezę. A ona w odpowiedzi napisała "Okej, ale pamiętaj, że mogę wybrać coś czego będziesz żałować! xD Macie być tam na 20! Nara!", mam nadzieje, że wybierze mi coś przyzwoitego... Wychodząc z domu wzięłam bluzę z wieszaka, a w ogrodzie zawiązałam ją sobie wokół pasa chowając do kieszeni mój kobiecy niezbędnik. Kiedy zamykałam bramę czułam się obserwowana, ale zlekceważyłam to. Wkładając klucze do kieszeni, ktoś złapał mnie w talii, a następnie przytulił mnie od tyłu.
- Ślicznie wyglądasz! - powiedział ktosiek, a następnie pocałował w policzek
- Lysander! Nie strasz mnie tak! - zaśmiałam się
- Ale i tak jestem zawiedziony - powiedział z udawanym wyrzutem
- Ok, to chodźmy!
- Chodźmy!- zaśmialiśmy się chwytając się za ręce i biegnąc w stronę centrum. Dobiegając do kina Lys od razu mnie pociągnął w kierunku kas. Kupiliśmy bilety na film "Doktor Strange", oraz JEDEN popcorn i dwie cole z rurkami. (Chciałam jeszcze żelki, ale nie chciałam by wszystko poszło mi w dupę!) Dotarliśmy pod salę, weszliśmy i zajęliśmy swoje miejsca  na samych tyłach. Niektóre sceny były naprawdę drastyczne przez co Lysio musiał mnie przytulić dodając otuchy. Za pierwszym razem prawię udławił się popcornem ze śmiechu! NAGLE po przesolonym popcornie nic nie zostało, a mnie zaczęło suszyć. ZNOWU NAGLE zauważyłam, że skończyło mi się całe piciu (xd), więc miałam dwa wyjścia. Pierwsze to poprosić Lysa o jego napój, lub iść napić się wody z kibelka. Rozwiązanie oczywiste! Przeprosiłam Lysandra i wyszłam do "wypróżniacza"(nie wiem jak to się piszę xD). Tam zamknęłam się w kabinie i uklękłam przy sedesie, a następnie... a tak na serio to...
- Mogę pożyczyć się coli? - spytałam patrząc w jego stronę
- Jasne, ale potem nie zapomnij oddać - powiedział ze szczerym uśmiechem
- Oj, no! Nie czepiaj się! Ja jestem przynajmniej kulturalna i opanowana, niż inni co poniektórzy! - powiedziałam z wyrzutem patrząc znacząco w jego stronę.
- Śmieszne - powiedział z sarkazmem i podał mi cole. Napiłam się i oddałam właścicielowi. Oddając ją, zauważyłam, że strasznie zbladł i zaczerwienił się jednocześnie. Mam, coś na twarzy? ...Aaaaaaa! Głupia! Nie wyjęłam rurki! Faktycznie! Od razu wypłynęła mi czerwień na twarz.
- Sorry - szepnęłam
- Spoko - powiedział szybko i odwrócił wzrok. Po skończonym seansie wyszliśmy nawet na siebie nie spoglądając.
- To... gdzie idziemy - spytał przerywajac ciszę
- Może do... - spojrzałam na zegarek. Jest 18:00. OK. Mamy jeszcze czas - ...do galerii?
- Jasne - powiedział entuzjastycznie i pobiegł. Po drodze wygłupialiśmy się jak nigdy! M.in. właziliśmy na drzewa wyśpiewując Romeo i Julię. Ja byłam na drzewie! (Jak Julia na balkonie! xD) Przypadek? Nie sądzę! Dochodząc na miejsce była 18:46. Od razu po wejściu usłyszeliśmy-
- UWAGA! INFORMUJEMY, ŻE W KAWIARNI "DEUFRADES" DO GODZINY 23:00 BĘDZIE ODBYWAŁO SIĘ KARAOKE! CHĘTNYCH ZAPRASZAMY! NARA! - spojrzeliśmy na siebie
- Czy ty myślisz o tym o czym ja myślę? - spytałam
- Możliwe, że myślimy o tym samym, ale jeżeli ty myślisz, ze ja myślę inaczej niż ty myślisz - zaczał wywód
- Myślę, że myślisz to co myślę - powiedzieliśmy równocześnie oboje wybuchając głośnym śmiechem. Złapałam się za brzuch przewracając się na Lysandra również się śmiejącego. Upadliśmy na podłogę. Tarzałam się ze śmiechu na klatce piersiowej Lysandra! Ludzie przechodzący obok na początku dziwnie się na nas patrząc, a potem ciepło uśmiechając. Jedna para przechodząca obok, rozmawiając zwrócili na nas większą uwagę niż inni.
- Ach, ci zakochani - westchnął mężczyzna po 40-stce. Chciałabym by tak było, ale jetem pewna, że Lysander mnie nie kocha. Nie można zakochać się w kimś tak brzydkim, głupim i beznadziejnym jak ja! Ale mogę marzyć dalej! Wstaliśmy z podłogi, a potem popędziliśmy w kierunku kawiarni. Byliśmy druga parą, bo przed nami wystąpili dwaj nastolatkowie. Jeden miał wyjątkowo kobiecy głos.



Byli genialni! Po skończonym występie zabrzmiały głośne brawa. Zeszli patrząc na nas i dziwnie się szczerząc. Usiedli przy stoliku uważnie mi się przyglądając. Lysander pociągnął mnie za rękę w kierunku sceny, a tam zaśpiewaliśmy jedną z moich ulubionych piosenek! Kocham cię Lys!



Nasze brawa były jeszcze większe niż aplauz poprzedniego występu. Zeszliśmy ze sceny przytulając się. Lys podniósł mnie okręcając w powietrzu. Zaśmialiśmy się. Boże! Jak ja go kocham! Podeszli do nas ci sami faceci.
- Hej jestem Markus, a to Nicolien. Byliście genialni. Gratulujemy głosu panienko - powiedział Markus nadal uśmiechnięty.
- Dziękuję, jestem Harugoran, a to Lysander - powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie, na co Lys spojrzał na nich z niesmakiem.
- Jesteście parą? - spytał Nicolien
- N-nie - zająknął się cały czerwony Lys. "Może teraz nie, ale mam nadzieję, że kiedyś tak!" pomyślałam.
- Panowie, my już pójdziemy - oznajmił Lysander patrząc na nich wrogo
- Jacy panowie? Jesteśmy w waszym wieku - powiedzieli razem
- No, dobrze... to pa! - powiedział Lys i łapiąc mnie za rękę wybiegł z kawiarni. Odwróciłam się i pomachałam chłopakom. Oni uśmiechnęli się i również mi odmachali. Złapali się za ręce, a następnie przytulili. Oooo! Jak słodko. To para! Zazdroszczę im tego szczęścia. Poszliśmy przejść się po centrum. Przy jakimś sklepie Lysander się zatrzymał i z czerwoną twarzą powiedział, że musi coś załatwić. Pomyślałam, że to dobry pomysł by poszukać prezentu. Zgodziłam się. Poszłam się przejść. Znalazłam wszystko. Najpierw odnalazłam to ogłoszenie, na którym widniała oferta kupna prezentu. Kupiłam jeszcze dwa inne. Usiadłam na ławce i zapakowałam wszystko do torby na prezent, a samą torbę włożyłam do bluzy. Była to bardzo mała torba! Wiem, że to niemożliwe, ale jakimś cudem to zrobiłam! Wróciłam akurat gdy Lysander wychodził ze sklepu. Miał w lewej ręce jakieś pudełeczko, ale nie pytałam się po co mu one. Spojrzałam na zegarek. Była 19:30! Musieliśmy iść.
- Może już chodźmy - powiedziałam
- OK - i wyszliśmy szybkim krokiem. Byliśmy pod moim domem o 19:50!
- Chciałem ci co... - nie dokończył, bo wbiegłam do domu krzycząc "poczekaj!". Wbiegłam do swojego pokoju łapiąc nasze wspólne zdjęcie i nuty wraz z tekstem. Wróciłam do chłopaka ciągnąc go za rękę w kierunku jego domu. Nic nie mówił. Doszliśmy o 20:01! Wepchnęłam solenizanta do jego domu. Krzyknęliśmy całą klasą głośne "Niespodzianka!". Lysander upadł na ziemię i złapał się za serce jakby miał zawał. Wyglądało to naprawdę komicznie przez co wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Wstał, a do przedpokoju weszły Melania i Violetta z tortem. Był genialny! Lysander tuż przed zdmuchnięciem świeczek spojrzał na mnie rozczulonym wyrokiem. Następnie weszli Kastiel i Leo z prezentem. Kastiel wprowadził motor, a Leo podał Lysowi kask, kluczyki. buty na motocykl i ramoneskę. Wszystko czarne! Następnie przetańczyłam dwa tańce z Arminem. Cały czas patrzył się prosto  w moje oczy, a ja starałam się odbiegać od niego wyrokiem. Za to kątem oka widziałam jak Rozalia stara się wyciągnąć Lysa w stronę parkietu. Wyglądało to przekomicznie. Po skończonej piosence poczułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę. Była to Rozalia. Zaciągnęła mnie to łazienki z torbą w ręce. Bez słowa dala mi czerwoną sukienkę i czerwone szpilki. Przebrałam się. Potem zabrała się za moje włosy, a potem makijaż.

(Pokazuję tę rzeczy (xD))
Znalezione obrazy dla zapytania czerwona sukienka

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania śliczny makijaż

Znalezione obrazy dla zapytania pomalowane usta lekko
(usta)

Znalezione obrazy dla zapytania ślicznie uczesane włosy
(dłuższe)

- Ludzie, trzymajcie mnie, bo przede mną stoi anioł! - wykrzyknęła teatralnie dziewczyna
- Dziękuję ci, ale wiesz że nie lubię mocnego makijażu
- Ale chcesz się spodobać Lysiowi? - spytała chytrze. Zatkało mnie. Skąd ona to wie? By się nie wydało przytuliłam ją w uścisku mówiącym "dziękuję" i wybiegłam. Wchodząc na salę zwróciłam na siebie uwagę wszystkich imprezowiczów. Dziewczyny patrzyły się na mnie oniemiałe, a chłopcy zachwyceni. Podszedł to mnie Lys. Zaczerwieniłam się.
- Czy panienka zechciała by ze mną zatańczyć? -spytał skłaniając się, a następnie wyciągając rękę.
- Ależ oczywiście milordzie - zaśmiałam się cicho i przyjęłam jego rękę. Jak na zawołanie zabrzmiała wolna piosenka. Zaczęliśmy tańczyć.



Na początku był to taniec bardzo sztywny i spięty, ale potem się rozluźniliśmy. Na parkiecie byliśmy tylko my. Dosłownie. Potem przemieniło się to w rodzaj baletu. Na koniec Lysander biorąc mnie na ręce okręcił niczym pannę młodą.Czułam się magicznie, ale piosenka musiała się skończyć. Rozbrzmiały brawa ze strony płci pięknej, ale chłopcy nie byli zbyt przekonani. Następne tańce zatańczyłam z Natanielem, Kastielem, Kenem, Wojtkiem i jeden z Alexym, mimo, że co chwila stawał mi na nogach to i tak było zabawnie. Zatańczyłabym jeszcze z Lysiem, ale po naszym tańcu gdzieś wyszedł. Poszłam go poszukać. Przecież mu jeszcze nie dałam prezentu! Znalazłam go na balkonie. Palił papierosa. Czemu?
- Hej, jeszcze nie dałam ci prezentu! - zagadałam. Odwrócił się w moim kierunku.
- Ale już dostałem - zdziwił się
- To był prezent grupowy, a ja chciałam jeszcze ci coś dać tylko od siebie
- Oooo! Dzięki - powiedział wyraźnie szczęśliwy. Dałam mu torbę z prezentami.
- Jest tam kupon do Empika, nasze wspólne zdjęcie i... - uścisnął mnie mocno
- Dziękuję! Skąd wiedziałaś ze kocham latać? - ... i zajęcia z pilotowania boinga! (Sama wymyśliłam xD)
- Tak jakoś - powiedziałam odwzajemniając uścisk. Tę chwilę przerwał Wojtek.
- Em, wchodzicie? Jest dosyć zimno, a my gramy w butelkę! - powiedział speszony
- Jasne! - powiedzieliśmy równocześnie. Grało nam się świetnie. Zabawnie było oglądać pijącego wodę toaletową Kasa, palącego 5 papierosów naraz Alexego i Nataniela biegającego po całym centrum w Londynie krzyczącego "Tylko biedronka nie ma ogonka!" aż nagle wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Czubek butelki wskazywał Lysia.
- Pocałuj Harcię! Namiętnie i w usta! - wykrzyknęła Roza z przebiegłym uśmiechem, którą z początku powstrzymywał Leo. Lysander niepewnie i chwiejnym krokiem się do mnie zbliżył ( co mu trochę zajęło). Następnie uklęknął (bo wszyscy siedzieliśmy w kole) i mówiąc ciche "Przepraszam" pocałował namiętnie w usta. Było...tak magicznie! Był zarazem delikatny jak i stanowczy. Oddałam pocałunek, on będąc bardzo zdziwiony również oddał i moglibyśmy tak w nieskończoność gdyby nie wkurwiający głos z jeszcze bardziej wkurwiającym zdaniem.
- Możecie przestać? Gramy dalej! - wykrzyknął wkurwiony Nataniel patrzący na naszą dwójkę z mordem w oczach. Oznajmiłam, że muszę wyjść do toalety (ściema). Oddaliłam się na bezpieczną odległość i zajrzałam do pierwszego - lepszego pokoju. Był pomalowany na czerwono - biało, ale największą uwagę zwróciłam na gitarę. Wyjęłam kartkę z nutami z bluzy (bo założyła ją wychodząc na balkon). Chwyciłam gitarę i usiadłam na kanapie. Z salonu wydobywały się głośne śmiechy, więc byłam bezpieczna. Chciałam ją zagrać Lysowi, ale już chyba nie dam rady.

(Oryginał~ Megan Trainor "Like I'm gonna lose you ft.  John Legend")
(Nie daję video, bo tam jest chórek męski, a to ma być damska piosenka)

I found myself dreaming in
Silver and gold
Like a scene from a movie
That every broken heart knows

We were walking on moonlight
And you pulled me close
Split second and you disappeared
And then I was all alone

I woke up in tears
With you by my side
A breath of relief
And I realized
No, we're not promised tomorrow

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you

In the blink of an eye
Just a whisper of smoke
You could lose everything
The truth is you never know

So I'll kiss you longer baby
Any chance that I get
And I'll make the most of the minutes
And love with no regrets

So let's take the time to say what we want
Here's what we got before it's all gone
No, we're not promised tomorrow

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you

Hey
Whoa

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
I'm gonna love you like I'm gonna lose you

Yeah, yeah
Like I'm gonna lose you


(Dla zrozumienia daję jeszczę tłumaczenie)

Złapałam się na śnieniu o
Srebrze i złocie 
Jak w scenie z filmu
Którą zna każde złamane serce

Chodziliśmy w świetle księżyca
I przyciągnąłeś mnie do siebie
Po ułamku sekundy zniknąłeś 
I wtedy zostałam całkiem sama

Obudziłam się ze łzami w oczach
Byłeś przy mnie
Oddech ulgi
I uświadomiłam sobie, że
jutro wcale nie musi być nam dane

Więc będę cię kochać, jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Jakakolwiek nie będzie sytuacja
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas

Więc będę cię kochać tak jakbym miała cię stracić
Więc będę cię kochać tak jakbym miała cię stracić

W mgnieniu oka
Wystarczy szept dymu
Możesz stracić wszystko
Prawda jest taka, że nigdy nie wiesz

Więc będę całować cię dłużej, kochanie
Gdy tylko będę miała okazja
I wykorzystam ten czas, jak najlepiej
Na miłość po której nie będę niczego żałować

Więc wykorzystajmy trochę czasu by powiedzieć co chcemy
Zanim wszystko co mamy zniknie
Nie, jutro wcale nie musi być nam dane

Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Gdziekolwiek stoimy
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas

Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić

Hey
Whoa

Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Jakakolwiek nie będzie nasza sytuacja
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas

Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
Będę cię kochać jakbym miała cię stracić

Yeah, yeah
Jakbym miała cię stracić


Po skończeniu usłyszałam ciche brawa. Uśmiechnięty Lys stał opierając się o framugę drzwi. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę w dół. Podszedł do mnie. Uklęknął i podniósł mój podbródek na swojej dłoni, a kciukiem zaczął jeździć po mojej dolnej wardze. patrzył na mnie rozczulającym i rozmarzonym wzrokiem.
- To też było dla mnie? - spytał uśmiechnięty. Skąd on to wie?! Najpierw Roza, potem on. Może jeszcze Kastiel i Leo co? Pokiwałam głową patrząc w jego oczy. Wolną ręką wyciągnął zza pleców to pudełko, które widziałam w galerii. Otworzył, a moim oczom ukazały się dwa naszyjniki. Oba srebrne z serduszkami, a różniły się wygrawerowanymi imionami. Na jednym był napis "Lysio", a na drugim Harcia. Zamarłam.
- Harcia, odkąd cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś tą, której mogę nadać miano "tej jedynej". Jesteś moim ideałem. Kocham cię nad życie dlatego chcę cię spytać... Zostaniesz mą dziewczyną? - spytał cały czerwony
- TAK! - wykrzyknęłam radosna bez ani jednej chwili zastanowienia. Przytuliłam się do niego cicho szlochając.
- Czemu płaczesz? - spytał zaniepokojony lekko się ode mnie odsuwając.
- Ze szczęścia! Kocham cię Lys! - powiedziałam cała zapłakana. Założyliśmy sobie naszyjniki, a Lys radosny okręcił mnie wokół własnej osi.
- Co wy tak krzyczycie?! - był to Kastiel, a za nim stała cała reszta - tam bawią się ludzie... i Nataniel!
- Ej! - krzyknął Nat trącając go łokciem.
- Nie ważne, chodź Lys! -pociągnęłam go za rękę. Pobiegliśmy do jego pokoju. Szybko udaliśmy się na jego balkon siadając na barierce.
- Czemu im nie powiedziałaś? - spytał smutny
- Dowiedzą się w swoim czasie - szepnęłam kładąc głowę na jego ramieniu, na co ten objął mnie ramieniem i pocałował czulę w czubek głowy.
- Ale nie chcę, by dalej do ciebie zarywali! Chcę by wiedzieli, że jesteś tylko moja! - powiedział wkurzony
- Ale ja kocham tylko ciebie, a własnością niczyją nie jestem! - powiedziałam również wkurzona, lecz od razu ochłonęłam - a jeśli coś zrobią, to sobie z nimi to załatwisz, OK?
- No... OK!
- Kocham cię - szepnęłam czule go przytulając.
- Też cię kocham, skarbie - powiedział cicho, również mnie tuląc, a potem namiętnie mnie pocałował - To najszczęśliwszy dzień w moim życiu - powiedział do siebie, a ja poczułam jak jego samotna łza spływa po jego policzku, a następnie kapię mi na głowę. Potem usłyszeliśmy głośny wybuch, a na niebie pojawił się duży, pomarańczowy napis "Najlepszego Lysandrze! Kocham cię!". Była to ostatnia część prezentu (z mojej strony), przez którą ten rozryczał się na dobre. Były to łzy... przepełnione szczęściem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jak wam, ale mi się spodobało :)
Pododawałam tych artów w ch*j, bo strasznie mi się spodobały xD
Znalezione obrazy dla zapytania lysander x su fanart
Znalezione obrazy dla zapytania lysander x su fanart
Znalezione obrazy dla zapytania lysander x su fanart
Znalezione obrazy dla zapytania lysander x su fanart
 Znalezione obrazy dla zapytania lysander x su fanart
Podobny obraz
Znalezione obrazy dla zapytania lysander x su fanart

Do następnego!

18 listopada 2016

Rozdział 14~


[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
- D-dość! - krzyczałam na cały głos śmiejąc się do rozpuku jelit (xD). Lysander już od jakiś piętnastu minut łaskotał mnie bezlitośnie, a ja krzyczałam jakbym miała orgazm! Pozostałym kazał wyjść. Dlaczego? Nie wiem! Nie zdążyłam się go o to spytać, bo od razu po zamknięciu drzwi rzucił się na mnie. Siedziałam wtedy na łóżku. Przez pierwsze pięć minut łaskotał mnie na mięciutkim materacu, ale potem krzyknął z ogromnym bananem na twarzy "Zmiana planów!" i ciągnąc mnie za nogi ściągnął z mego wyrka. Teraz czekam na ułaskawienie prawne od niego. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi.
- Ej no, otwórzcie! - krzyczał Alexy - jeśli to jakieś orgie to ja tam już powinienem być, nie sądzicie?! - dalej się dobijał, ale nagle Lys zaprzestał tortur. Znowu nie wiem czemu! Po dwóch minutach mój oddech się wyrównał. Spojrzałam na mego frienda (specjalnie tak napisałam). Siedział na łóżku podpierając się rękami na brodzie.
- Lys, co ci jest? - spytałam pełna obaw. Chłopak ciężko westchnął, a następnie spojrzał mi w patrzałki, swoimi pięknymi załzawionymi oczami. Już nic nie rozumiem!

[PERSPEKTYWA LYSANDRA]
Podczas jej tortur, patrzyłem w jej piękne roześmiane oczy i nie mogłem oderwać wzroku. Ona. Taka szczęśliwa, taka radosna, taka piękna, taka roześmiana, taka idealna. Jestem o nią cholernie zazdrosny. Wiem, że krzywdzę ją takim zachowaniem, ale ja nie umiem inaczej! Moja była miłość... Olivia. Ona kocha kogo innego! Znienawidziłem ją dlatego, że nie wybrała mnie. Wolała i dalej woli uganiać się za innym. Ja już nic do niej nie czuję. To...po prostu wyparowało. A ona mnie znienawidziła, za moją nienawiść. Byłem podły wobec niej na każdym kroku! Ona to ignorowała. Po latach staliśmy się wrogami publicznymi numer jeden. Z najbliższych przyjaciół, aż do wrogów. Znaliśmy się od dziecka, a ja ją pokochałem dopiero w gimnazjum. Drugiej klasie! Teraz patrząc na tą roześmianą twarzyczkę mojej ukochanej, nie można się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć. Ale nagle zachciało mi się płakać. Jeżeli to kolejna osoba, która nie pokocha mnie? Znowu się stanę taki jak wcześniej. Ja chcę być tylko i wyłącznie przy niej! Kocham ją!

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
- Lys, stało się coś? - ponowiłam pytanie
- N-nie... nic - powiedział cicho, ale widząc moje zaniepokojenie szybko zmienił temat - wiesz, zastanawiam się nad czymś...
- Wal śmiało - krzyknęłam z entuzjazmem
- Walisz mu konia?! - usłyszeliśmy zza drzwi głos Alexego. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem ignorując pytanie kolegi.
- Idioto! Przecież to mogą robić tylko faceci! Ciul! - krzyknął Kastiel z dołu
- A wracając do tematu... nad czym się zastanawiałeś? - spytałam
- Wiesz... zastanawiam się nad tym już od naszego pierwszego spotkania... jaki jest twój prawdziwy kolor oczu? - spytał patrząc na mnie bardzo intensywnie.
- N-nie ważne... - szepnęłam
- Ważne! - powiedział poważnie, a po chwili dodał - jeżeli ty mi pokażesz swoje oczy, to ja powiem ci coś na mój temat - zakończył tajemniczo
- No... dobra - powiedziałam i poszłam do łazienki by zdjąć soczewki. Zdjęłam i weszłam do pokoju z zamkniętymi oczami. Następnie usiadłam na materacu. Bałam się jego reakcji...
- Już? - spytał chłopak
- Ychm - mruknęłam i otworzyłam oczy.

[PERSPEKTYWA LYSANDRA]
Dosłownie zaniemówiłem... To... takie wyjątkowe! Nigdy nie spotkałem się z takimi oczami. Tęczówka lewego oka była czarna, za to źrenica koloru czerwonego. Natomiast prawe oko miało czarną źrenicę, a tęczówkę w pięciu kolorach: czerwonym, niebieskim, fioletowym, turkusowym i żółtym. NIE WIERZĘ!!!

[PERSPEKTYWA HARUGORAN]  
- Wow... - to jedyne co powiedział, ale dalej patrzył się na mnie w osłupieniu.
- Okej, a teraz twoja kolej na wywiązanie się z umowy! - zarządziłam
- Pod warunkiem,że się przybliżysz. Chcę ci to powiedzieć na ucho - wydał rozkaz. Ech! Nie cierpię dostawać, a zwłaszcza wykonywać rozkazów! Przybliżyłam się, a on powiedział "Mam brata". No, kurwa! Nie wierzę! Myślałam, ze powie mi jakiś sekret, a tu normalnie coś takiego! Mam nadzieje, ze to jakaś "tajemnica rodzinna"! Po chwili postanowiliśmy dołączyć do reszty bandy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry, że taki krótki... Bye!



14 listopada 2016

Rozdział 13~

Głowę miałam na kolanach Armina, a chłopcy dziwnie się na niego patrzyli. Coś zrobił?!
- Obudziła się! - krzyknął Nataniel. W mgnieniu oka zostałam otoczona przez kolegów.
- Nic Ci nie jest?!
- Kto to był?!
- Dlaczego to zrobił?!
- Spokojnie, głowa mnie boli... - powiedziałam cicho i podniosłam głowę z kolan Armina. Usiadłam obok niego.
- A więc... kto to był? - spytał spokojnie Lys
- Zack... mój były...-odpowiedziałam chowając twarz w dłonie.
- Jeżeli były to co tu robił? - spytał podejrzliwie Kastiel.
- Nie wiem...
- No, ale dlaczego to zrobił? -spytał Paul z troską w oczach. No tak, on nie wiedział...
- Ty tego nie wiedziałeś i lepiej by tak zostało...- powiedziałam i poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Spojrzałam na nich dużymi oczami pełnymi łez. Miałam w nich strach i przerażenie.
- Gdzie on jest? - spytałam
- Jak z nim skończyłem odwróciłem się by ci jakoś pomóc, ale wyprzedził mnie Armin, - urwał Lysander i spojrzał gniewnie na czarnowłosego - potem przybiegli Kastiel, Nataniel, Paul, Alexy i Gutek. Zaczęli się wypytywać o ciebie i i to co się stało. Było to dosłownie pół minuty. Odwróciłem się, a jego już nie było - zakończył Lysander.
- No tak... Przecież to Zack... - szepnęłam do siebie, ale oni to usłyszeli.
- Możesz nam wyjaśnić o co jemu chodziło? - dopytywał Wojtek
- O-okej-j - jąkałam się
- Spokojnie masz przecież mnie...- powiedział Nataniel i mnie przytulił.
- Ekhm - odkaszlnął Kastiel - na mnie też możesz liczyć - powiedział 
- Raczej na NAS - warknął Armin
Spojrzałam na nich. Każdy prócz Alexego i Paula przeszywali nas wzrokiem.
- Wiecie co... może innym razem... nie czuje się na siłach. A poza tym za chwilę wraca Jack i nie chciałabym by... - wyrwałam się z uścisku Nata, ale znów mi przerwano moją jakże wspaniałą wymowę.
-O Jack! Dawno go nie widziałem! - krzyknął podekscytowany Paul
-Dawno? Tydzień temu! - powiedziałam rozbawiona.
-Cześć młoda! - rozległo się po całym domu. Miałam cichą nadzieję, że jednak wróci później...
-Cześć! -odkrzyknęłam
-Chcesz coś na...- przerwał gdy zobaczył moich "przyjaciół" - coś cie się rozmnożyli?!
-Tsa, jasne! Z Paulem! Weź się dobij!
-Jak to dobij?
-I tak już jesteś w połowie zepsuty braciszku! - powiedziałam, a jego twarz nabrała czerwonego koloru i pobiegł do kuchni. Dziwne...
- A w ogóle to jeszcze wam nie podziękowałam! - oznajmiłam doznając olśnienia. Nagle poczułam jak coś rozsypuje mi się na głowie, a po chwili straciłam kontakt wzrokowy. Usłyszałam głośny wybuch śmiechu wszystkich zgromadzonych. Byłam cała w mące. Oj, nie braciszku! Wiesz, że ja tak tego nie zostawię! Pobiegłam do kuchni po jajka! Wiejskie!
- Po co ci te jaja? - spytał ze strachem w oczach.
- Żebyś jakieś miał!
Obrzuciłam nimi cały salon poczynając od mego brata i kolegów, aż po żyrandole i sufit, a trzeba przyznać, że jest dosyć wysoko! Ile ja miałam tych jaj?! W odpowiedzi usłyszałam głośne jęki chłopaków (bez skojarzeń! XD).
- O nie! Tak być nie będzie! - krzyknął Lysander
- No jak nie, jak tak?! - krzyknęłam ze śmiechem, ale od razu po wypowiedzeniu tego mądrego zdania musiałam uciekać! Cała ósemka rzuciła się na mnie z bojowym okrzykiem! Ej, to nie fair!
Pobiegłam schodami do łazienki. Wiedziałam, że to tylko zabawa, ale i tak się bałam!
- Dobra rozdzielmy się! Każdy bierze jeden pokój! - usłyszałam głos Jacka. O nie! Jakiś na pewno mnie znajdzie! Mam nadzieję, że Armin! On będzie najbardziej wyrozumiały! Normalnie liczyłabym na Alexego, no ale "zepsułam" jego "boską" stylówę! Tego mi nie wybaczy!
- Ej, ja tam idę!
- Nie, bo ja! - usłyszałam krzyki. Do łazienki wpadł zdyszany Kastiel, a zaraz za nim Nataniel.
- Mamy cię! - krzyknął rozbawiony Kastiel biorąc mnie na ręce. Podszedł do nas Nataniel.
- No i, co my z tobą zrobimy? - udawał zamyślonego, a ja zrobiłam duże oczy -Wiem! - krzyknął i powiedział coś cicho do Kastiela. Następnie uśmiechnęli się przebiegle. Kastiel wrzucił mnie do wanny, a Nataniel polał zimną wodą z prysznica stojącego obok. Zaczęłam krzyczeć, a tamci śmiać na cały głos. Przybiegli pozostali również się śmiejąc. Po skończonym "prysznicu" znowu straciłam kontakt z podłożem.Tym razem to Lysander wziął mnie na ręce wyciągając z wanny, a ja zrobiłam naburmuszona minę. Co ja, nóg nie mam?!
- Dobra, ale to nie jest wystarczająca pokuta za twoje grzechy - zwrócił się do mnie Lys
- Jako w niebie tak i na ziemi! Amen! Możecie już dać mi spokój? - spytałam po odmówieniu "modlitwy". Co prawda jestem protestantką, ale kiedyś się chodziło na religie, nie?
-Oj, nie nie... trzeba jeszcze coś wymyślić! - oznajmił Wojtek po czym każdy się na moment zamyślił. Troszkę mi się nudziło leżąc w ramionach Lysia, mimo iż było bardzo wygodnie. Nagle usłyszałam komendę mojego koszmaru!
-Na łaskotki z nią!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O to następny rozdział ^.^
Mam nadzieję, że się spodobał...
Chciałam podziękować za mega miłe komentarze zwłaszcza od Nadii Black.
Powinnam podziękować osobiście, ale nie za bardzo mam teraz jak ;)
Chciałam się jeszcze spytać kto ma łaskotać Harcie, niby sprawa prosta, ale to dosyć zależne od (niekoniecznie) reakcji chłopaków i (koniecznie) niektórych dialogów.
Do następnego! Pozdrawiam!
Znalezione obrazy dla zapytania su i castiel na rękach

12 listopada 2016

Rozdział 12~

W drzwiach zobaczyłam Nataniela, Kastiela, Armina, Alexego i Wojtka. Nie chciało mi się wierzyć! Jak przeszli przez bramę i po co?! Wątpię by była to tylko zwykła wizyta...
- Co wy tu robicie?! - krzyknęłam z zapewne głupią miną.
- No, miłe powitanie! Nie ma co! - powiedział Kastiel przewracając oczami i zakładając ręce na biodra.
- Ale na serio, co tu robicie? - spytałam chcąc uzyskać odpowiedź. Jakąkolwiek...
- Przyszliśmy sprawdzić czy ten blondynek cię nie gwałci! - krzyknął z szerokim uśmiechem Alexy. Krzycząc to próbował się przedostać przez pozostałych chłopaków blokujących wejście. Biedny, wydalili go na tyły! Ech...
- Czy wy się słyszycie? - spytałam kręcąc głowa z desprobatą.
- Oj, nie przesadzaj! To, że jest twoim chłopakiem nie świadczy o tym, że się o ciebie nie martwimy! Jak dla nas jest jakiś dziwny! - krzyknął wymachując rękami zirytowany Nataniel. Zaraz potem dotarło do niego co powiedział i się zarumienił.
- Ech, Paul chodź tutaj! - krzyknęłam - A wy wejdźcie - ustąpiłam przejścia chłopakom.
Weszli do salonu nie kryjąc zachwytu. Heh, dokładnie tak samo zareagował Lys. Właśnie, a ten nie przyszedł z nimi?
- Jeżeli jesteście tu całą paczką, to gdzie Lys? - spytałam
- Uwierz, do paczki nam daleko, a Lysander jest na ciebie obrażony, ale nie wiemy dlaczego... - powiedział Armin patrząc na mnie pytająco.
- Obrażony? Na mnie? Dziwne... - powiedziałam z zamyśleniem. Do salonu wszedł Paul. Bez... koszulki?! Już po nim!
- Po co mnie... O hej! - krzyknął patrząc na chłopaków i uśmiechając się promiennie. Zaraz go zamorduję! Specjalnie to zrobił!
- Powiedz całą prawdę - powiedziałam spokojnie, choć w środku się we mnie gotowało!
- Jaką prawdę? O tym, że chodzimy ze sobą? - spytał z cwanym uśmiechem, skierowanym oczywiście do mnie!
- Przestań się że mną droczyć i powiedz prawdę! - warknęłam mega wkurwiona.
- No, dobra! Złość piękności szkodzi, a ty za niedługo nie będziesz miała czym szastać! A więc... jestem przyjacielem Harci, a powiedziałem inaczej by sprawdzić waszą reakcję! - powiedział z ogromnym uśmiechem, a ja się zarumieniłam i modliłam by nie dodawał nic więcej!
- Jaką reakcję? - spytał Kastiel
- Reakcję zazdrości! - krzyknęli razem podekscytowani Paul i Alexy! JA ICH ZABIJĘ!!! Każdy razem ze mną się zarumienił, ale dziwiło mnie, że Wojtek został "wtajemniczony" w sprawę. Przecież jego tam nie było, to dlaczego się zarumienił?
- Może zostaniecie na herbatę? - spytałam będąc dalej zarumieniona
- Ok! - powiedział każdy bez chwili namysłu. Poszłam do kuchni by zrobić kanapki i herbatę. Wróciłam po około 10 minutach z gotowym posiłkiem. Zaczęliśmy rozmawiać i się śmiać. Głównie z Kastiela i Alexego. Potem graliśmy w butelkę. (Butelka była oczywiście po piwie.) Pierwsza zakręciłam. Wypadło na Alexego.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie! - odpowiedział bardzo pewny siebie.
- Ile miałeś dziewczyn? - spytałam. Taki słodziak musiał ich mieć sporo!
- Cóż, nigdy nie miałem dziewczyny, ale za to 3 chłopaków! - odpowiedział z małym strachem.
- Czyli jesteś homoseksualny? - spytał Paul
- T-tak - odpowiedział spięty chłopak.
- Ja też! Piona! - krzyknął uśmiechnięty Paul i wystawił rękę by przybić piątkę razem z Alexym. Przybili śmiejąc się w niebogłosy, a inni patrzyli na to oszołomieni. Nagle zadzwonił dzwonek do bramy.
- Zaraz wracam! - krzyknęłam, wstałam i pobiegłam. Otworzyłam ją nawet nie patrząc kto to. Ten ktoś zapukał do drzwi, a ja znów bez namysłu je otworzyłam. Z przerażenia otworzyłam oczy i usta dużo szerzej.
- Nie cieszysz się z wizyty ukochanego?! - krzyknął szeroko uśmiechnięty Zack.
- Odejdź stąd! Nie chcę cię widzieć! Poza tym mam gości! - krzyknęłam wkurwiona
- Grzeczniej! - warknął chwytają mnie za nadgarstek - Kto jest u ciebie?!
- Koledzy z klasy, ale co to ma do...? - nie dokończyłam, bo zostałam uderzona w twarz. No tak... Dalej jest zazdrosny! Kurwa, odpierdol się ode mnie! Miałam zostać uderzona raz wtórny, który na szczęście nie nadszedł. Spojrzałam w bok. (Klęczałam) Nad leżącym Zackiem stał kopiący go Lysander. Dzięki bogu! Ale i tak zemdlałam. Obudziłam się w salonie, a głowę miałam ułożoną na kolanach Armina. Podniosłam głowę i ujrzałam wszystkich, oprócz mojego oprawcy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znalezione obrazy dla zapytania słodki flirt fanarty

10 listopada 2016

Rozdział 11~

Jesteśmy już w domu, i nie za bardzo wiemy co robić...
- Oglądamy telewizję? - spytał
- Nie
- Rysujemy?
- Nie
- Jemy?
- Nie
- Przechadzamy się po domu?
- OK!
Od razu po wypowiedzeniu tego słowa, wstaliśmy z kanapy w salonie i podeszliśmy do 3 par drzwi, ( reszta domu jest opisana w 1 rozdziale ) kiedy Paul spytał.
- A... co tam jest?
- Nie mam zielonego pojęcia! - przyznałam
- To wchodzimy! - krzyknął i pchnął białe drzwi. Zobaczyliśmy ciemną piwnicę i schody prowadzące w dół. Zeszliśmy po nich i pomacaliśmy ścianę w poszukiwaniu włącznika. Znalazłam i nacisnęłam. Światło się zapaliło, a my nie mogliśmy ukryć zachwytu.
- WOW! - krzyknęliśmy równocześnie. Było to coś w stylu sali koncertowej lub pomieszczenia, w którym można urządzić próby? Były tam dosłownie wszystkie instrumenty. Zachciało mi się znów występować na scenie jak dawniej. Tak, muszę przyznać, ze przez to, że byłam sławna miałam się wyprowadzić. Już wcześniej podjęliśmy z rodzicami decyzję o wyprowadzce, ale to nie miał być Londyn, a śmierć rodziców tylko upewniła mnie, że lepiej będzie od razu się wynieść. Byłam mega znaną gwiazdą muzyczna na świecie, ale przestałam występować przez natrętność fanów. Na początku występowałam, bo to kochałam, ale przez późniejsze wydarzenie zaprzestałam tego, nie dawając żadnego powodu do mediów. Co chwila musiałam się przenosić do innych szkół przez nieustanne wypytywania się o moją karierę i życie prywatne, aż trafiłam na szkołę w centrum Japonii, gdzie nikt mnie nie rozpoznał... do czasu. W międzyczasie znalazłam tam przyjaciół i pierwszą prawdziwą miłość, którą był Zack. czasem podniósł na mnie rękę i głos, zdradzał mnie, co mu wybaczałam, aż do dnia, w którym umarli rodzice. Wyzywał mnie i poniżał. Był mega zazdrosny. I nie porównujcie tej zazdrości do zazdrości Lysandra. On (Zack) w porównaniu z nim "przeżywał to" bardzo mocno i donośnie. Z trudem tolerował naszych WSPÓLNYCH przyjaciół płci męskiej, ale on był zazdrosny również o dziewczyny. Ale... nie będę wam teraz wszystkiego opowiadać. Myślę, że będzie więcej okazji do tego. A więc wracając... nie kryjąc naszego zachwytu pobiegliśmy w kierunku sceny. 
- Skąd twoja ciotka ma taką intuicję?
- Nie wiem, ale dziwi mnie to, że oprócz tych instrumentów, mam jeszcze 2 w pokoju - stwierdziłam
- Jakie? - dopytał Paul oglądając i dotykając z zachwytem dosłownie wszystkiego
- Pianino i gitarę elektryczną, mam do tego jeszcze swoje skrzypce
- To... może coś zaśpiewamy... jak za starych czasów? - spytał
- Oki, tylko podłącz głośniki!
- Się robi, szefie!
Przyjaciel podłączył głośniki i mikrofony, a ja gitarę elektryczną. Po nastrojeniu szybko zagrałam kawałek Metalici na rozgrzanie.

(Oryginał~ Metalica - Enter Sandman (Guitar Cover))



( Sorry za kiepską grafikę, ale szukałam czegoś na szybko ;) )

- Dopiero zaczęliśmy, a ty już chcesz się popisać?
- Zawsze i wszędzie! - krzyknęłam z sarkazmem
- No dobra... to co śpiewamy? - spytał mój nic nie kumaty kolega...
- Masz! - krzyknęłam rzucając mu kartkę z tekstem
- Aaaaaa! To! No... mogłem się tego po tobie spodziewać! - krzyknął po 2 minutach nie ogaru...
- No to gramy! - krzyknęłam i wzięłam do ręki skrzypce, a on usiadł za pianino. Mimo iż nie umie na nim grać, to akurat to kiedyś mu pokazałam. Uzależnił się od tej piosenki i oprócz śpiewu chciał jeszcze umieć grać na pianinie. umie to zagrać, ale "Wlazł kotek na płotek" to ani rusz! Zaczął grac i śpiewać.

( Oryginał~ Just a dream )



(Razem)
I was thinking bout her, thinkin bout me
Thinkin bout us, what we gon' be
Opened my eyes yeah, it was only Just A Dream
So I travelled back, down that road
Will she come back, no one knows
I realize yeah, it was only Just A Dream


(On)
I was at the top and now its like I'm in the basement
Number one spot and now she find her a replacement
I swear now I can't take it, knowing somebody's got my baby
And now you ain't around baby I can't think
I should've put it down, should've got the ring
Cause I can still feel it in the air
See her pretty face run my fingers through her hair
My love of my life, my shorty, my wife
She left me, I'm tight
Cause I knew that it just ain't right


(Razem)
I was thinking bout her , thinkin bout me
Thinkin bout us, what we gon' be
Open my eyes yeah, it was only Just A Dream
So I travelled back, down that road
Will she come back, no one knows
I realize yeah, it was only Just A Dream


(Ja)
When I be ridin' man I swear I see her face at every turn
Tryna get my Usher on but I can't let it Burn
And I just hopes she know that she the only one I yearn for
More and more I miss her, when i'll learn
Didn't give her all my love, I guess now I got my payback
Now I'm in the club thinking all about my baby
Hey, she was so easy to love
But wait, I guess that love wasn't enough
I'm going through it everytime that I'm alone
And now I'm missing, wishing she'd pick up the phone
But she made the decision that she wanted to move on
Cause I was wrong


(Razem)
I was thinking bout her, thinkin bout me
Thinkin bout us, what we gon' be
Open my eyes yeah, it was only Just A Dream
So I travelled back, down that road
Will she come back, no one knows
I realize yeah, it was only Just A Dream


(Razem)
If you ever loved somebody put your hands up
If you ever loved somebody put your hands up
And now they're gone and you're wishing you could give them everything
Said if you ever loved somebody put your hands up
If you ever loved somebody put your hands up
Now they're gone and you're wishing you could give them everything


(Razem)
I was thinking bout her , thinkin bout me
Thinkin bout us, what we gon' be
Open my eyes yeah, it was only Just A Dream
So I travelled back, down that road
Will she come back, no one knows
I realize yeah, it was only Just A Dream


Skończył grać, a ja już miałam mu pogratulować wokalu, kiedy usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi. Poszliśmy na górę, a ja otworzyłam drzwi. To, kogo tam zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania...

9 listopada 2016

Rozdział 10~

Właśnie wyszłam zadowolona z klasy fizycznej. Dlaczego zadowolona? Bo zagięłam fizyczkę! Gadałam z Wojtkiem, a ta jędza "poprosiła" mnie do tablicy. Dała mi jej zdaniem "mega trudny' przykład, a ja go rozwiązałam bezbłędnie i to jeszcze w około 5 sekund. Nie tylko ona była zdziwiona, ale cała klasa, a najbardziej Nataniel. Idę korytarzem kiedy ktoś mnie zaczepia.
-Hej, ostatnio jak rozmawialiśmy mówiłaś, że lubisz grać w gry, więc chciałem cię zaprosić na wieczór gier - powiedział Armin na jednym wdechu.
-Z chęcią przyjdę. O której?
-O 19 w czwartek (jest środa). A tu masz mój adres - powiedział z uśmiechem podając karteczkę.
-Oki, pa! - krzyknęłam i pobiegłam, ale na moje szczęście znów na kogoś wpadłam.
- Heh, to ty jesteś Harugoran? - spytała jakaś blondynka stojąca z azjatką i szatynką. Wszystkie miały na twarzy masę ostrego makijażu. Na kilometr czuć, że są dwulicowymi jędzami. Nie cierpię takich ludzi.
-Tak, a o co chodzi? - spytałam
-Podoba mi się twój styl i dystans do chłopaków, dlatego chcę byś dołączyła do naszej paczki! - pisnęła, a wszystkie oczy na korytarzu zostały zwrócone w moją stronę.
-Miło mi słyszeć takie komplementy, ale odmówię - powiedziałam i ruszyłam do przodu, ale blondyna mnie dogoniła, a całą tą akcję obserwowała chyba cała szkoła.
-Jak to?! Wiesz ile dziewczyn w tej szkole o tym marzy, a ty tak po prostu to odrzucasz?! - krzyknęła z gniewem na twarzy
-Bez urazy, ale gardzę takimi jak wy - mówiłam nadal spokojnie w przeciwieństwie do niej.
-Ach, tak?! A pogardzisz taką śliwą?! - krzyknęła, a jej pięść ruszyła w moim kierunku. Zdarzyłam zrobić unik, przez co dziewczyna się wywaliła, a cały tłum zaczął się śmiać. "Bokserka" wstała z mordem na twarzy i znowu rzuciła się na mnie. Zdążyłam uchronić się przed kolejnym ciosem, ale tym razem jeszcze podłożyłam jej nogę. Blondynka upadła na tyłek wysypując całą zawartość białej torebki na podłogę.
-Na razie! - powiedziałam ze spokojem i przedostawając się przez gratulujący mi tłum, usłyszałam wściekły krzyk.
-Pożałujesz tego idiotko! - ja w odpowiedzi pokazałam jej środkowego palca na co cały tłum zaczął buczeć. Poszłam pod salę polonistyczną, gdzie podbiegła do mnie cała klasa, no może prócz Nataniela.
-Wow, to był odjazd!
-Pięknie jej nakopałaś!
-Pokaż kto tu rządzi!
-Wreszcie ktoś jej się postawił!
Tego typu krzyki przedzierały się przez moje uszy. Myślałam, że tam ogłuchnę!
-Proszę wchodzić! - powiedziała nauczycielka, akurat Pani Kowina.
Kiedy usiadłam w ławce razem z Lysandrem spytałam się.
-Przeprosiłeś Kastiela?
-Jeszcze nie - odpowiedział
-Po lekcji idziesz go przeprosić - powiedziałam grożąc palcem, na co wiktorian (od stylu wiktoriańskiego, który na codzień nosi Lys) się zaśmiał.
-Masz jakieś plany na czwartek? - spytał, ups, znowu będzie zazdrosny! Przecież Armin mnie zaprosił!
-T-tak
-Ach, tak? Jakie? - spytał z dziwną miną
-Idę do Armina i Alexyego - powiedziałam z lękiem.
-Okej - i to był koniec naszej rozmowy. Znowu się obrazi?! Przez całą lekcję byłam mega zamyślona, na szczęście Lys lekko kopał mnie w nogę kiedy mieliśmy pisać notatki. Takie nasze porozumienie, oboje często się zamyślamy to tak ustaliliśmy! Nie czepiać się! Lekcja się skończyła, a ja ciągnę Lysandra w stronę Kastiela rozmawiającego z jakimś blonwłosym chłopakiem. Zaraz, zaraz... przecież to Paul!
Pobiegłam do chłopaków zostawiając Lysa w tyle i wskoczyłam blondynkowi na plecy, śmiejąc się w niebogłosy. Blondyn zdjął mnie z pleców również się śmiejąc i mocno przytulił.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem cię odwiedzić z Kenem tylko ten tu się przepisał! - powiedział z naburmuszoną miną - właśnie się pytałem tego chłopaka gdzie mógłbym cię znaleźć!
-Kto to?! - spytali równocześnie Lysander, Kastiel, Nataniel i Armin. A skąd tamci się wzięli?!
-Jak wy się tu znaleźliście?! - spytałam patrząc na Armina i Nataniela
-Nie zmieniaj tematu! - powiedział poddenerwowany Nat. Dziwne...
-Ach, to jest Paul i jest moim... - nie dane mi było dokończyć.
-Chłopakiem - dokończył za mnie Paul, czule obejmując ramieniem i całując w policzek.
-CO?! - krzyknęli równocześnie z wkurwionymi minami. Oczywiście Paul skłamał. Było dużo krzyków, ale po zadzwonieniu dzwonka każdy sobie poszedł w inną stronę ze zdenerwowaniem, a przez to całe zamieszanie zapomniałam wspomnieć Lysowi o przeproszeniu Kasa.
-No i co my z tobą zrobimy? - spytałam uśmiechając się do przyjaciela.
-Może pokarzesz mi szkolną piwnicę i tam...- zamiast dokończyć poruszał zabawnie brwiami, na co ja uderzyłam go z łokcia. Nie brałam tego na poważnie, bo wiedziałam, że Paul nic mi nie zrobi. Jest gejem. Byłam pierwszą osobą, której to powiedział. Jestem bardzo tolerancyjną osobą i nienawidzę rasistów i homofobów! On powiedział mi o tym, a ja mu opowiedziałam swoją historię.
-Dlaczego im tak powiedziałeś?
-Chciałem zobaczyć ich reakcję, ale jak widzę dalej masz branie! - zaśmiał się, a ja zarumieniłam.
-Heh, wątpię. To tylko koledzy - zapewniałam z zażenowaniem.
-Tsa, koledzyyyy - powiedział przedłużając ostatnią literę.
-No, to co z tobą robimy? - szybko zamieniłam temat
-Ja pójdę do ciebie do domu!
-A wiesz gdzie jest?
-Em, nie? - powiedział rozbawiony
-Chodź, idziemy!
-Zrywasz się z lekcji? Nie ładnie moja panno - powiedział grożąc mi palcem
-Oj,no to już ostatnia lekcja!
-Ale twój pierwszy dzień!
-Ciocia zrozumie, chodź!
Poszłam do szkoły bez kurtki to wrócę bez niej. Najwyżej będę chora!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znalezione obrazy dla zapytania lysander sf fanart

5 listopada 2016

Rozdział 9~

-Hej, miło mi! - powiedziałam z uśmiechem. Przez całą lekcje gadałam z nią na temat książek. Byłam trochę skrępowania rozmawiając z Patricią, bo miałam wrażenie, że jestem przez kogoś obserwowana. Zadzwonił dzwonek, a ja nie chcąc znowu grzebać w torbie postanowiłam się spytać kogoś z klasy co teraz mamy, ale wychodząc wpadłam na kogoś. Od razu poczułam przyjemne ciepło rozlewające się po moim ciele i zapach czekolady, jak się chwilę potem zorientowałam był to przytulas. Podniosłam wzrok, aż napotkałam wzrokiem duże okulary. Odwzajemniłam uścisk.
-Co ty tu robisz Ken? - spytałam uśmiechając się ciepło do przyjaciela.
-Poprosiłem ojca, by przepisał mnie do tej samej szkoły co ty! - powiedział z uśmiechem
-Dziękuję, brakowało mi cię - szepnęłam, a po policzku spłynęła mi łza szczęścia, którą szybko starłam, a następnie przytuliłam się do Kena na co się trochę zarumienił. Mój stary, dobry Ken. Nagle chłopak upadł na ziemię, a obok niego stała Olivia.
-Olivia, dlaczego to zrobiłaś?! - spytałam nie rozumiejąc zachowania koleżanki
-No jak to dlaczego? Pomogłam ci. Znowu któryś się do ciebie kleił to pomogłam - powiedziała z dumą, a mnie zbierało się na gwałtowny wybuch śmiechu.
-Skąd! To Kentin, mój przyjaciel, jest mi jak brat - powiedziałam uśmiechając się promiennie i pomagając wstać oszołomionemu chłopakowi - Ken to Olivia, koleżanka z klasy. Pomogła mi się pozbyć Pana Zazdrośnika - przedstawiłam ich sobie.
- Sorry młody, myślałam, że to kolejny natręt, lecz z drugiej strony to mogłam przemyśleć swoje zachowanie, bo zamiast by cię przytulić, nasza słodka Harcia nakopała by ci po jajach, że aż... - tłumaczyła się, ale jej przerwałam
- Nie musisz kończyć - powiedziałam do nadal rozbawionej Olivii, ale nagle do naszej trójki podszedł Kastiel. Kastiel?! What the hell?! A ten tu czego?!
- Hej, możemy porozmawiać? - spytał patrząc na mnie. Normalnie wyczułabym strach, ale w jego oczach widziałam poczucie winy i szczerość. Kiwnęłam głową do przyjaciół na znak, że mogą odejść. Tamci poszli dziwnie na nas patrząc i coś do siebie szepcząc. Eh, już wiem co sobie myślą!
- A więc, o co chodzi? - spytałam z zimną obojętnością, choć musiałam przyznać, że patrząc na tak pewnego siebie chłopaka, który w tamtej chwili na twarzy miał wypisany strach to faktycznie można by mu współczuć. Ale co?! Strach? Czemu? Zaraz się przekonam.
- Chciałbym cię strasznie przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Wiem, że są marne szanse na twoje wybaczenie, ale ja o nie nie proszę. Chcę tylko byś wiedziała, że jest mi przykro - powiedział cicho i już chciał odejść, ale go przytuliłam. Ten zesztywniał. No, muszę przyznać, że sama tez się tego nie spodziewałam, ale to był odruch. Chłopak odwzajemnił uścisk, lecz zaraz potem to on leżał na podłodze tak jak wcześniej Kentin. Spojrzałam w bok. Nad Kastielem stał Lysander. A tego to już w szczególności widzieć nie chcę. Szybko odbiegłam słysząc jeszcze krzyki białowłosego. Miałam gdzieś, że się spóźnię na lekcje. Już miałam wyjść ze szkoły kiedy biegnąc wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był to dość niski blondyn z szarymi oczami. Włosy miał ułożone niczym w anime, czyli grzywka latała mu nad czołem. Ubrany był w granatową bluzę zapinaną na zamek, a pod spodem miał pomarańczową koszulkę. Nosił niebieskie dżinsy, a na nogach miał tzw. halówki koloru białego.
- Przepraszam - powiedziałam cicho. Wstałam i odbiegłam. Po może dwóch sekundach biegu on złapał mnie za ramię. Musze przyznać, że jest szybki.
-Hej, a my czasem nie chodzimy razem do klasy? - spytał ze szczerym uśmiechem, ale widząc moją smutną minę od razu zainterweniował - Coś się stało?
- Nie ważne... Jak masz na imię? - spytałam szczerze zaciekawiona
- Na pewno? Eh, ok. Jestem Wojtek - powiedział z szerokim uśmiechem i wyciągnął do mnie dłoń. Uścisnęłam ją. Również się przedstawiłam, a potem pogadaliśmy jeszcze może z cztery minuty, aż zadzwonił dzwonek.
- Idziesz na lekcję? - podniósł brew ku górze.
- Nie, pozwiedzam sobie szkołę - podniosłam wzrok na jego osobę - dziękuję za towarzystwo. Do zobaczenia! - krzyknęłam i odbiegłam. Musze przyznać, że ten chłopak ma w sobie to "coś". Heh. Przyciąga ludzi swoim pozytywnym nastawieniem. To dobrze. Powiedziałabym jak Alexy, ale wydaję mi się, że oni się strasznie różnią. Mimo, że oboje są optymistami to, no... jednak. Przeczucie. Pozwiedzałam sobie szkołę, aż natrafiłam na szkolną piwnicę. Zeszłam do niej, a tam zobaczyłam scenę wraz z instrumentami. Może wspomnę, ale przed wejściem musiałam się natrudzić ze wsuwką do włosów. Mam ich sporo. Zobaczyłam tam przeróżne instrumenty, aż napotkałam fortepian! Nie pianino! Fortepian! W szkolnej piwnicy! Nawet jeśli szkoła jest bogata (wątpię) to to nie jest miejsce dla tak pięknego instrumentu! To samo tyczy się skrzypiec. Według mnie są to najbardziej subtelne instrumenty. Usiadłam i zaczęłam grać.

(Oryginał~ P!nk - Just Give Me A Reaison feat. Nate Ruess)



Right from the start 
you were a thief, you stole my heart 
and I your willing victim
I let you see the parts of me
That weren’t all that pretty
And with every touch you fixed them.
Now you’ve been talking in your sleep - Oh oh
Things you never say to me - Oh oh 
Tell me that you’ve had enough
Of our love, our love.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough,
Just a second, we’re not broken, just bent 
And we can learn to love again
It’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken, just bent 
And we can learn to love again!

Nagle po skończeniu damskiego wokalu usłyszałam męski czysty głos wydobywający się z wnętrza osoby stojącej lub siedzącej obok mnie. Nie wiedziałam kto to był, bo od razu gdy zaczęłam grać zamknęłam oczy. Lubiłam oddawać się całą sobą czynności, którą kocham. Muzyka była nieodmienną częścią mnie. Jeśli jej nie lubisz to nawet do mnie nie podchodź. Śpiewaliśmy tą piosenkę razem, a ja czułam, że chłopak znajdujący się obok równie bardzo jak ja stara się, by wyszła z tego prześliczna piosenka. Dośpiewaliśmy ją do końca, a ja skończyłam grać. Okazało się, że osobą jednak siedzącą obok mnie był Lysander.
- Przepraszam za wcześniejszy wybuch złości. Czasem tak mam. Wiem, że to nie jest usprawiedliwienie, ale to jedyne jakie mam - powiedział nie patrząc na mnie.
- Lys, ale tu nie chodzi tylko o mnie! Zachowałeś się haniebnie w stosunku do Olivii i Kastiela. To ich powinieneś przepraszać! - powiedziałam na jednym wdechu
- Kastiela może tak, ale na pewno nie Olivię! - powiedział i obrócił się do mnie plecami. Jak dziecko!
- A czemu nie przeprosisz Olivii, Lysiu? - spytałam dziecinnym głosem ze słodką minką. On bawi się w dziecko to ja też mogę! Tak? Tak!
- Bo jej nie lubię - o boszeee! 
- To już twój problem! Idziemy! - zarządziłam i zepchnęłam go z krzesła. Ten upadł na dupę. Auć! To musiało bolec! I nie myliłam się, bo różnooki przeciągle syknął masując obolałe miejsce. Wiedziałam, że jest ze mną źle! Uciekać! Szybko wybiegłam z piwnicy cicho się śmiejąc, bo muszę przyznać, że sytuacja w jakiej się znajdowałam była naprawdę śmieszna. Słyszałam jak Lys biegnie za mną również się chichrając. Szybko wbiegłam do ogrodu mijając zdezorientowanego zielonowłosego chłopaka. Zignorowałam go. Przecież moje życie jest cenniejsze niż to co sądzą o mnie inni. Nawet jeśli postąpiłabym przeciwnie do mojej oficjalnej decyzji to nie ważne byłoby co myślą o mnie inni skoro już bym nie żyła! Mam rację? Tak! Kurde jaka ja jestem mądra! Więc wbiegłam do ogrodu mijając chłopaka i schowałam się w krzakach. Chichocząc pod nosem obserwowałam między krzakami przebieg wydarzeń. Miałam całkiem niezły widok! Jak pies z budy! Nagle zobaczyłam buty białowłosego. Były to kozaki sięgające kolan, koloru zielono-czarnego ze swego rodzaju turkusowymi klamrami. Na oko nosił numer 43. Wow! Jestem specjalistką! Pół sekundy i już umiem rozpoznać numer buta. Heh!
- Gdzie się podziała mała Harcia? - spytał pogwizdując i zapewne uśmiechając szelmowsko - Ciekawe czy wie, że jak ją znajdę to będzie z nią źle? Mam nadzieję, że nie - już prawię pękałam - Ciekawe jakie rodzaje tortur na niej zastosuję - udał, że się zamyśla, a ja wybuchnełam głośnym śmiechem - Mam cię! - wyciągnął mnie za nogi śmiejąc się w niebogłosy, a ja próbowałam trzymać się korzeni również się śmiejąc na cały głos. W końcu ręce mnie rozbolały i puściłam się mojej jedynej pomocy. Zostałam zaciągnięta może ze dwa metry dalej, ale muszę przyznać, że boję się spojrzeć na moje ciuchy w takim stanie. Dalej leżałam tylko, że na plecach. Różnooki kleknął przy mojej głowie uśmiechając się zawadiacko i ciężko dysząc. Zaczął się jeszcze bardziej śmiać, a potem łaskotał mnie z miną seryjnego mordercy. Oczywiście w tej wersji z uśmiechem Jokera. Po 2 minutach nastąpiła krótka przerwa. Lys spojrzał na mnie rozczulająco z delikatnym uśmiechem i zaczął zbliżać swoją twarz ku mojej. Nasze usta już miały się połączyć kiedy przerwano nam tą chwilę.
- Hej, Harcia, a wy nie na lekcje? - był to Wojtek. Lys posłał mu wściekłe spojrzenie i wstał z ociąganiem.
- A co ci do tego Gucio? - co? Gucio? Pewnie to pseudonim.
- Lys, przestań! Chodźmy na lekcję! - zarządziłam i wstałam z pomocą Wojtka. Co prawda najpierw chciał to zrobić Lys, ale on go wyprzedził. Poszliśmy na lekcję jak się okazało lekcję fizyki. Nie! Ja chcę do domciu!