... obok Wojtka stał ochroniarz! Blondyn szybko coś tłumaczył bardzo dużo gestykulując. Natychmiast podeszłam do całego zamieszania, by pomóc chłopakowi. Wojtek zauważył mnie dopiero, kiedy podeszłam na tyle blisko afery. Położyłam dłoń na ramieniu szmaragdookiego. Dopiero wtedy zauważył mnie ten ochroniarz. Miał na sobie ciemnoniebieski mundur. Łysy z długą czarną brodą. Nieco otyły i wysoki. Dosyć... niecodzienny wygląd jak na te czasy. Zagadałam;
- Przepraszam, jakiś problem?
- Owszem - ochroniarz spojrzał na mnie spod byka - klienci zaczęli się skarżyć, że nie mają jak dostać się do sklepowych wózków, ponieważ jakiś gówniarz im to uniemożliwia! - znacząco spojrzał na Wojtka, na co ten odwrócił wzrok.
- Przepraszam, jakiś problem?
- Owszem - ochroniarz spojrzał na mnie spod byka - klienci zaczęli się skarżyć, że nie mają jak dostać się do sklepowych wózków, ponieważ jakiś gówniarz im to uniemożliwia! - znacząco spojrzał na Wojtka, na co ten odwrócił wzrok.
- Coś ty zrobił? - spytałam zakładając ręce na piersi i przybierając poważny wyraz twarzy.
- Nie mogłem znaleźć kasy w spodniach...
- To czemu nie pozwoliłeś brać wózków innym klientom? - ochroniarz spojrzał na nas z zaciekawieniem. Też chciał wiedzieć.
- B-bo się do niego przywiązałem... - wyznał jąkając się. Spojrzałam za niego rozbawiona i ledwo trzymając w sobie śmiech. Ochroniarz natychmiast wybuchł gromkim śmiechem. Ostatecznie cała sprawa skończyła się upomnieniem, a ochroniarz poszedł powiedzieć koledze z pracy o tej sytuacji. Z daleka słychać było ich głośny śmiech. Wsadziłam kasę do wózka i biorąc chłopaka pod ramię popchaliśmy wózek w kierunku rechoczącego Armina.
- Słyszałeś? - spytałam rozbawiona czarnowłosego. On tylko z szerokim uśmiechem pokiwał twierdząco głową. Blondyn z zażenowania zakrył oczy ręką podpartą na drugiej. Poszliśmy w kierunku działu z piwami i zapakowaliśmy nimi 1/4 wózka. Wojtek przejął obowiązek pchania ustrojstwa i razem z Arminem popchnęli wózki za moim dowództwem. Poszliśmy na dział z przekąskami. Każdy szybko zbierał produkty, widocznie nie tylko ja miałam dość tych zakupów. Ostatecznie musieliśmy tachtać jeszcze parę rzeczy w rękach, ponieważ wózki okazały się za małe... Łącznie zapłaciłam 1653 dolary. Zapakowaliśmy to wszystko w siatki, ale było ich tak dużo, że każdy musiał jeszcze się wracać, by wynieść je ze sklepu. I... pojawił się potem mały problem. Nie mieliśmy za bardzo środka transportu. Pieszo nie da rady, taksówka nie pomieści tego wszystkiego, a Vincenta odesłałam do rodziny na weekend, a ja nie zamierzam mu psuć wolnego. Chłopaki też nie mieli pomysłu. Po pięciu minutach kminienia, jak przewieźć to całe cholerstwo Armin powiedział;
- Załatwione! - krzyknął chowając swój telefon do kieszeni.
- Ale co? - spytał Wojtek
- Transport załatwiony! - powiedział uradowany Armin wykpepując dłońmi jakąś wesołą melodię na swoich kolanach. Nie pytałam o szczegóły ważne jest to, że jest jak to wszystko przewieźć. Po 2 minutach przed sklepem zjawiły się cztery dosyć sporawe samochody. Każdy miał inną markę. Mercedes, BMW, Audi oraz Volkswagen. Każdy był czarny. Kolejno z każdego samochodu wyszedł kierowca. Wszyscy w podobnym czasie. Było to 4 mężczyzn. Podeszli do nas.
- Siema Armin! - przywitał się jeden. Wszyscy między sobą wymienili gest dłoni, a potem podeszli do mnie i do Wojtka prawdopodobnie się poprzedstawiać.
- Hej, jestem Charlie! - Charlie był wysokim blondynem o pięknych niebieskich oczach.
- Max jestem! - Max był niskim czarnowłosym chłopakiem z ciemno zielonymi pasemkami w swoich śliczniusich kudłach.
- Elo! Nazywam się Dave! - Dave był średniego wzrostu chłopakiem z rudymi włosami oraz masą piegów na twarzy.
- Dominic. - Dominic był czarnoskórym chłopakiem z bardzo niskim głosem i szerokimi barkami.
Ogółem każdy z chłopaków był mega przystojny i miał w sobie coś... niesamowitego. Zaczęliśmy wsadzać zakupy do bagażnika każdego z samochodów. Staraliśmy się wszystko jak najbardziej upchać. Oprócz bagażników zapełniliśmy tylnie miejsca w 3 samochodach. Jeden miał pełny tylko bagażnik, jakby specjalnie wymyślone byśmy się wszyscy zmieścili. Pojechaliśmy z Dominiciem. Armin wsiadł na miejsce pasażera, a my z Wojtkiem powędrowaliśmy na tyły. Zaczęliśmy rozmowę na temat imprezy. Dużo się śmialiśmy. Polubiłam Dominica. Ma w sobie to "coś". Wszyscy wysiedliśmy z samochodów i zaczęliśmy przenosić zakupy do willi, co nie było takie proste. Kiedy otworzyłam drzwi, Kastiel na początku otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, ale potem jak w transie rzucił się by nam pomóc. Nic nie mówił. Pobiegł do bagażników i zaczął zbierać siaty. Skończyliśmy po jakiś 15 minutach. Oczywiście nie obyło się bez pęknięcia którejś z siat. Cała kuchnia była wypełniona prowiantem załatwionym na imprezę. Nagle przyszła mi pewna myśl.
- Chłopaki, chcecie wpaść na imprezę?
- No nie wiem, nie chcemy sprawić kłopotu...- powiedział zmieszany Dave, ale zaraz Max uderzył go łokciem w brzuch i z przeszerokim uśmiechem powiedział;
- Pewnie! Wpadniemy! - powiedział uśmiechnięty.
- Super! - naprawdę się ucieszyłam.
- To na którą mamy przyjść? - spytał Charlie.
- Zaczynamy o 17.. - powiedziałam z namysłem.
- Oki! - powiedział wręcz uradowany propozycją Dominic. Potem chłopaki poprzedstawiali się Kastielowi, a następnie żegnając się z nami, wyszli.
- Chłopcy - odwrócili głowy w moim kierunku - ja idę się wykąpać i... ogółem przygotować na bibę. Nie zdemolujcie mi mieszkania podczas mojej nieobecności.
- A mogę ci potowarzyszyć podczas kąpieli? - Kastiel dał znać o swoim istnieniu...!
- Nie - powiedziałam stanowczo
- To jak sobie umyjesz plecki? - nie dawał za wygraną.
- Radziłam sobie do tych czas, to tym bardziej i teraz dam radę - burknęłam po czym poszłam na piętro. Wyciągnęłam dwa ręczniki z szafy ze swojego pokoju i wolnym krokiem udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi toalety, a potem włączyłam muzykę w swoim telefonie. Nalałam wody, a następnie weszłam do wrzącej cieczy. Woda okazała się jednak zbyt gorąca. Wyskoczyłam z wanny z cichym piskiem. Strasznie gorąca! Odczekałam 3 minuty, i spróbowałam ponownie. Była w miarę dobra temperatura. Ułożyłam się wygodniej i zaczęłam rozmyślać.
Ech, tyle czekania na imprezę... A tu nadal nic :P Mam nadzieję, że szybko dodasz więcej...
OdpowiedzUsuńSpokojnie XD Albo wstawię dwa rozdziały jutro, i tam się zacznie impra, albo zrobię jeden mega długi z rozpoczęciem imprezy i jakimś tam jej rozkręceniem XD
UsuńOjej, super, że już jesteś! Nie mogę się doczekać dalszego ciągu... Proszę, żebyś wstawiła jak najszybciej... Jestem bardzo ciekawa jak to się potoczy... Zwłaszcza przy takiej ilości alkoholu :P
OdpowiedzUsuń~Ter
I kiedy dalsza część? :/
OdpowiedzUsuńSara