Białowłosa wepchnęła nas do pokoju, a po zamknięciu drzwi biegiem ruszyła w stronę obrotowego krzesła przy biurku. Usiadła i okręciła się dookoła.
- Co was tu sprowadza? - zapytała z miłym uśmiechem opierając podbródek na prawej ręce.
- Odwiedzinki! - wykrzyknął Paul
- A czemu razem? - zapytała z lennyfacem.
- Odwożę Paula na lotnisko. Wraca skąd przybył! - powiedziałam i pokazałam OK na palcach. Ten widząc moją radość założył ręce na pierś i odwrócił się do mnie plecami. Nie przejmując się chłopakiem usiadłam na łóżku Rozalii. Ta spojrzała na mnie i przegryzła wargę pokazując palcem na kuzyna. Od razu zrozumiałam o co chodzi. Podniosłam nogę by go kopnąć w dupę, ale Roza mnie wyprzedziła i sama to zrobiła. Tamten czując uderzenie odwrócił się i spojrzał na mnie z wkurzeniem. Czemu na mnie? Bo to ja miałam wyciągniętą nogę. Później odpłacę się za to Rozie. Teraz trzeba się ratować! Chociaż... Paul już chciał się do mnie "dobrać" kiedy szybko zwiałam w stronę szafy Rozalii. Paul pobiegł za mną. Szybko otworzyłam drzwiczki do Narnii, a następnie zatrzaskując je od środka usiadłam na podłożu. Chłopak podszedł do szafy i usiłował ją otworzyć... ale coś mu nie wyszło. Po około 5 sekundach oparł się o zamknięte wrota i ciężko westchnął. Słychać było triumfalny śmiech Rozy. Chłopak warknął, a następnie zaczął trząść szafą. Nie wiem do czego miało mu to służyć, ale tym sposobem wykonałam małą zemstę na Rozusi.
- Co was tu sprowadza? - zapytała z miłym uśmiechem opierając podbródek na prawej ręce.
- Odwiedzinki! - wykrzyknął Paul
- A czemu razem? - zapytała z lennyfacem.
- Odwożę Paula na lotnisko. Wraca skąd przybył! - powiedziałam i pokazałam OK na palcach. Ten widząc moją radość założył ręce na pierś i odwrócił się do mnie plecami. Nie przejmując się chłopakiem usiadłam na łóżku Rozalii. Ta spojrzała na mnie i przegryzła wargę pokazując palcem na kuzyna. Od razu zrozumiałam o co chodzi. Podniosłam nogę by go kopnąć w dupę, ale Roza mnie wyprzedziła i sama to zrobiła. Tamten czując uderzenie odwrócił się i spojrzał na mnie z wkurzeniem. Czemu na mnie? Bo to ja miałam wyciągniętą nogę. Później odpłacę się za to Rozie. Teraz trzeba się ratować! Chociaż... Paul już chciał się do mnie "dobrać" kiedy szybko zwiałam w stronę szafy Rozalii. Paul pobiegł za mną. Szybko otworzyłam drzwiczki do Narnii, a następnie zatrzaskując je od środka usiadłam na podłożu. Chłopak podszedł do szafy i usiłował ją otworzyć... ale coś mu nie wyszło. Po około 5 sekundach oparł się o zamknięte wrota i ciężko westchnął. Słychać było triumfalny śmiech Rozy. Chłopak warknął, a następnie zaczął trząść szafą. Nie wiem do czego miało mu to służyć, ale tym sposobem wykonałam małą zemstę na Rozusi.
- NIE! - krzyknęła dziewczyna i prawdopodobnie odepchnęła kuzyna. Ten się zaśmiał - Posłuchaj Harcia! Jeżeli choć jeden ciuch z szafy jest pognieciony lub wymiętolony... to marny twój los!
- Tsa... - syknęłam tłumiąc śmiech
- Wychodź stamtąd natychmiast! - wrzasnęła
- Już, już... - powiedziałam i otworzyłam drzwi by po chwili wyjść z ciucholandii. Oczywiście wcześniej wzięłam jedną z jej sukienek. Wyszłam i udałam się w stronę biurka. Chwyciłam nożyczki i przybliżyłam je w stronę materiału.
- Co ty chcesz zrobić? - spytała z obawą właścicielka rzeczy, która miałam w dłoniach.
- Cóż... mały szantażyk - zaśmiałam się, na co Roza spojrzała na mnie jak na wariata. Wyglądało to... dziwnie - Jeżeli zaczniesz się normalnie zachowywać to... załóżmy, że twojej własności nic nie grozi!
- Jak tak możesz?! - spytała obrażona
- Oj, no! Nie fochaj się! - powiedziałam dziecięcym głosikiem.
- Em... - widać było, że się wahała
- Plose... - szepnęłam i spojrzałam jej w oczy. Dziewczyna odwróciła wzrok na szafę, by po chwili powiedzieć
- Awwww! No, dobrze! - wykrzyknęła i mnie przytuliła. Było to dosyć niespodziewane, ale i tak nie stawiałam oporu. Po skończonym wyściskiwaniu usiadłyśmy na swoich poprzednich miejscach, a Paul usiadł obok mnie na podłodze.
- Jak długo znacie się z Paulusiem? - spytała Roza przesłodzonym głosikiem.
- Od liceum! - powiedział chłopak. Odwrócił głowę w moją stronę, a następnie posłał mi promienny uśmiech.
- A od jak dawna jesteście razem?
Przez chwilę nie odpowiadałam tylko patrzyłam się z wytrzeszczonymi oczami na Rozalię. Ta patrzyła na nas wyczekująco. Jego kuzynka nie wie, ze jest gejem?
- Nie jesteśmy razem... - odpowiedział chłopak. Przez chwilę wydawało mi się, ze powiedział to jakby... trochę smutno? Nje... pewnie tylko mi się zdawało...
- Paul! Czemu jej się o to nie spytałeś? Widać, że ci się podoba! - powiedziała z iskierkami w oczach. What?! Ja i on?! Spojrzałam zdezorientowana w stronę chłopaka. Siedział na białym, puchowym dywaniku cały czerwony i jakby... intensywnie nad czymś myślał. Nie! To tylko jakieś omamy! Żeby myśleć to trzeba miec czym!
- Rozo, my nie możemy być razem - starałam się jej to jakoś sensownie wytłumaczyć.
- Czemu? - dopytywała. Westchnęłam i spojrzałam porozumiewawczo na Paula. Ten od razu chciał zacząć wyjaśniać, ale... przeszkodził mu w tym głośny huk. Dobiegał z zewnątrz. Nie zważając na nas dziewczyna poszła w kierunku okna. Kiedy już przy nim stała rozległ się głośny krzyk.
- Skarbuś! Otworzysz drzwi? Masz zamknięte, mimo iż wiedziałaś, że jesteśmy umówieni! - był to głos chłopaka. Sądząc po tym jak nazwał dziewczynę to albo jej chłopak, albo psychol doszczętnie zakochany w Rozie.
- Zaraz! - wykrzyknęła dziewczyna i pędem rzuciła się w kierunku szafy. Wybrała przypadkowe ciuchy i pędem ruszyła w stronę białych drzwi po prawej stronie ściany. Teraz bardziej mogłam przyjrzeć się całemu pomieszczeniu.
(Wstawiam dwa zdjęcia pokoju z dwóch różnych stron bo... no cóż. Nie chce mi się go opisywać!)
Po chwili dziewczyna wyszła w niebieskiej koszuli jeansowej z krótkim rękawem, czarno - białej spódnicy ze wzorem czaszek, czarnej grubej apaszce oraz czarnych rajstopach. Włosy miała kręcone. (Dlatego zastaliśmy ją w wałkach.)
Podbiegając do kanapy schyliła się i otworzyła szufladę, która była zamontowana do całego zestawu. Wyjęła z niej czarne baleriny. Ubrała je, a potem kopnęła w szufladkę, by ta się z powrotem zamknęła.
- Dobra! Szybko mi odpowiedzcie! Szybko, bo się spieszę! - powiedziała wymachując rękami.
- Bo jestem homoseksualny! - powiedział zirytowany chłopak.
- Jak to? Przecież ty nie jesteś homo! Jesteś bi! Sam mi to... - nie dokończyła, bo chłopak przyłożył jej rękę do ust uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek dźwięku.
- Hahaha! Kuzyneczka się zgrywa! Co nie? - powiedział zażenowany. Ta przekręciła oczami i pokiwała twierdząco głową. Szybko podbiegła do drzwi i już miała je otworzyć, ale zatrzymała się w półkroku.
- A! Em... Czy wy będziecie już... no wiecie - chyba wstyd jej było nas wyganiać.
- Spoko, byłaś wcześniej umówiona - uśmiechnęłam się lekko dając jej do zrozumienia, że nie mamy jej tego za złe. Ta odwzajemniła gest i spytała:
- Chcecie poznać mojego chłopaka? Jest bardzo miły! - zapewniała
- Jasne! - odpowiedzieliśmy chórem. Zeszliśmy za dziewczyną. Ta poleciała otworzyć drzwi. Chwilę przyglądaliśmy się salonowi, aż za dziewczyną nie weszło dwóch mężczyzn. Pierwszym był wysoki, czarnowłosy chłopak. Miał może około 20 lat. Oczy były czarne. Zupełnie jak u Kastiela. Miał bardzo ostre rysy twarzy. Ubrany w szarą bluzę z kapturem i czarne jeansy. Włosy ułożone w zupełnym nieładzie dodawały mu uroku. Ogółem był bardzo przystojny. Podeszłam do niego i się przywitałam. Nawet nie popatrzyłam na tego drugiego.
- Cześć! Jestem Harugoran! Koleżanka Rozalii. Miło mi - uśmiechnęłam się łagodnie.
- Hej! Jestem Leo! Chłopak Rozalii. Mi również miło - odwzajemnił gest. Uścisnęliśmy sobie ręce. Była dosyć koścista - A! Już kojarzę! To ty jesteś tą nową w szkole Rozuś!
- Tak! - zaśmialiśmy się. Już wiem, że będę mieć z nim dobre relacje. Podczas gdy Paul witał się z partnerem Rozy ja spojrzałam na drugiego. Był nim... O zgrozo! To Lys! Posłałam mu nieprzyjemny wzrok, na co tamten spojrzał na mnie ze smutkiem. Już chciał coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam.
- My już będziemy się zbierać! Paul za chwilę masz odprawę samolotu!
- A faktycznie! Papatki wszystkim! - krzyknął, a my wyszliśmy. Na szczęście! NIE mam ochoty oglądać jego fałszywej mordy! Wsiedliśmy do samochodu nie odzywając się do siebie przez resztę drogi. Wysiedliśmy z pojazdu. Paul podszedł do bagażnika. Otworzył go i wyjął swoją torbę. Poszliśmy rozmawiając jak najęci w kierunku kawiarni. Usiedliśmy i zamówiliśmy po jednej lemoniadzie. Nie wiem czemu akurat ten napój, taka chęć. Gadaliśmy, aż nie usłyszeliśmy z głośników o odlocie. Miał być za 40 minut, ale pasażerom każą się stawić teraz. Poszłam razem z chłopakiem. Jako NIEpasażerka chcąc być podczas startu samolotu mogłam stanąć przed punktem do wsiadania pasażerów. (Nie mam pojęcia jak to się fachowo nazywa!) Paul już wsiadł, a ja nie wiedząc co robić, aż do startu maszyny zaczęłam rozglądać się dookoła nucąc pod nosem jakąś melodię. Widziałam wiele żegnających się ludzi. Niektórzy byli tak wzruszeni odlotem ich bliskich, ze płakali jakby już nigdy nie mieli ich zobaczyć. Po chwili zobaczyłam małą postać z grzybem na głowie i zielonym sweterku na sobie. Już wiedziałam kto to! Szybko do niego podbiegłam i przytuliła od tyłu. Tamten się zaśmiał i również mnie przytulił.
- Harcia! Co ty tu robisz? - spytał mile zaskoczony
- Przyszłam odprowadzić Paula! - wrzasnęłam mu do ucha. Zaśmiał się.
- A co ty tu robisz? - spytałam z obawą. Obok niego stała wielka walizka.
- Okazało się, ze już najwyższa pora wydorośleć! - powiedział z udawaną dumą
- Jak to?
- Ojciec kazał mi wracać do Japonii, by potem iść do szkoły wojskowej. Powiedział, że naszą tradycją jest by każdy syn był wojskowym, a jako, że ja w wieku 17 lat wyglądam na 11... trzeba już zacząć działać by zdążyć przed poborem chętnych do wojska - posłał mi smutny uśmiech
- Oł... - powiedziałam smutno i spuściłam głowę w dół.
- Nie martw się Harcia! Jeszcze się zobaczymy! - starał się mnie pocieszyć
- Ale obiecujesz? - spytałam
- Obiecuje! - wykrzyknął i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego. Był ode mnie tylko 3 centymetry wyższy, więc mogłam zobaczyć jak w jego oczach gromadzą się łzy. Zresztą... w moich również.
Pożegnałam się z Kenem ostatnim przytulasem, bo ten musiał już iść. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie. Widziałam jak samolot odlatuje. Powoli machałam w stronę okna z Paulem. Kena nie udało mi się dostrzec. Pewnie siedział po przeciwnej stronie. Wróciłam do samochodu całkiem wyprana z emocji. Wracając do domu założyłam na uszy słuchawki. Zaczęłam patrzeć się na miasto za szybą. Smutna piosenka + smutna osóbka patrząca się za okno samochodu = idealny teledysk do smutnych piosenek. Ech. Żegnajcie chłopaki!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienie. Jako wynagrodzenie trochę dłuższy rozdział. Macie tu jeszcze Leośka ♥♥♥ Baji~
W końcu jest! Już się bałam, że coś źle zrozumiałam i nie będzie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział...
Ach to kłamstwo w sprawie orientacji xD Jestem również ciekawa jak rozwinie się sytuacja z Lysandrem. No i przydałoby się więcej scen z Kastielem, w końcu na początku tak się na nią rzucił, a teraz takie przyjacielskie stosunki :P
Szczerze to nastawiłam się też na ten wątek, który Ci ktoś zaproponował w komentarzu. Mam nadzieję, że teraz będzie się działo i rozwiniesz to na wiele rozdziałów :D To w sumie mogłyby być dobre okoliczności do tego, żeby Lysander zrozumiał jakim był idiotą i miał wyrzuty sumienia :P
Pozdrawiam
~Ter
Och, ta nasza Harcia nieświadoma tego, że wszyscy ją kochają :3
OdpowiedzUsuńRozdział fajny już się nie mogę doczekać kolejnego, zresztą jak zwykle ;)