Yeah! Wolna chata! Kocham życie! Odwróciłam się by udać się... gdziekolwiek, ale nie udało mi się to, bo wpadłam na Kasa. A dokładniej na jego klatę! Spojrzałam na niego dziwnie.
- ...Co? - spytał zdziwiony
- Skąd się tu wziąłeś?
- Wszedłem drzwiami? - spytał sarkastycznie
- Ech, dobra... Co robimy? - od razu jak to powiedziałam tamten spojrzał na mnie dwuznacznie! Idiota! - To nie wchodzi w grę!
- Ale co? - spytał z lennyfacem
- Dobrze wiesz co!
- Nie za bardzo! Oświeć mnie! - widać było, ze się ze mnie nabija.
- To... może poznajmy się bliżej?
- Jak bardzo blisko? - em... znowu zboczone myśli! Harcia! Ogarnij się!
- Małpo! Ogarnij się! - krzyknęłam zdenerwowana, ale dopiero potem zdałam sobie co powiedziałam! O fuck! Podniosłam głowę, by zobaczyć jego reakcję. Zrobiłam to bardzo ostrożnie. Minę miał poniekąd obojętną, rozbawioną i zdziwioną. Nie znam go tak dobrze, więc nie wiem co to oznacza! Zawsze lepiej zwiać, nie?! Szybko przeleciałam przez salon i pobiegłam w kierunku holu. Rozejrzałam się dookoła. Z oddali było już słychać powolne truchtanie przeciwnika. Bez zastanowienia skręciłam w stronę drzwi, za którymi znajduje się pomieszczenie muzyczne. Zbiegłam po schodach i schowałam się za kurtyną przywieszoną do ściany obok sceny. Żadna kryjówka, ale nic innego nie zdążyłam wymyślić. Z oddali słychać było kroki Kastiela. Podchodził coraz bliżej kiedy... nagle zawrócił. Pobiegł po schodach na górę i zamknął drzwi! Szybko wyszłam zza kurtyny i pobiegłam po chodach ku górze. Nic!
- Kastiel! Otwórz te drzwi!
- Nie umiem! PRZYPADKOWO się zatrzasnęły! - co za...!!!
- Otwórz te drzwi, bo jak stąd wyjdę to spuszczę ci taki łomot, że...! - nie dał mi dokończyć
- A co twoje czterdzieści kilo może mi zrobić?! Hahaha!
- A skąd wiesz, że nie pięćdziesiąt?!
- ...No...bo... no nie wiem?! Bo to widać?!
- Że jestem szczupła, a nie, że jestem anorektyczką! - wkurzył mnie - A poza tym to faktycznie choruję!
- Tsa... ciekawe na co!
- Na półbulimię! - wymyśliłam coś na poczekaniu
- Nie ma czegoś takiego! Jest bulimia, ale nawet jakbyś się zrzygała w tym pomieszczeniu to i tak stąd nie wyjdziesz! Nie za nazwanie mnie małpą!
- Ona istnieje!
- A coś ci się stanie jak tam trochę posiedzisz? - spytał znudzony
- Tak!
- A co? Niby o co chodzi w tej chorobie?
- ... - nie umiałam nic wymyślić - Dużo jem i nie wymiotuję! - krzyknęłam. Z własnej głupoty walnęłam się w czoło tak mocno, że aż mnie zabolało. Wiadomo, że mi nie uwierzy. Chłopak zostawił to bez komentarza i spieprzył. O jprdl! Zeszłam na dół i usiadłam na krześle do pianina. Walenie w drzwi nie miało sensu... Chwilę posiedziałam na siedzeniu aż... mi się to znudziło. Podeszłam do szafki z nutami w nadziei, że znajdę tu jakąś książkę. I znalazłam. Była to książka kucharska... Mówiąc książkę miałam na myśli coś...ciekawszego? Chyba tak. Posiedziałam 30 minut przeglądając przepisy na ciasta. Nagle usłyszałam hałas zatrzaskiwanych drzwi. rozległo się plaśnięcie. Mam nadzieję, że to odgłos przybijanej piątki, a nie strzału z liścia. Poszłam w kierunku drzwi i zaczęłam w nie walić.
- Czy ktoś to wreszcie otworzy?! - słyszałam jak ktoś podbiega w kierunku drzwi, a po chwili dołącza do niego jeszcze jedna osoba. Potem usłyszałam brzęczenie, a drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich Wojtka i Armina. Blondyn trzymał w ręce klucz. Mieli na sobie codzienne ciuchy, tylko czuć było od nich perfumami i mieli troszkę bardziej roztrzepane włosy. Chwilę później dołączył do nich uśmiechnięty Kisiel. Ale... miał na sobie inne ciuchy. Rozpięta czarna koszula, słuchawki zawieszone na szyi, rurki i szare trampki. Koszula była na tyle rozpięta, że można było zobaczyć jego mięśnie brzucha. Szybko przeszłam wzrokiem na jego twarz. Zrobiłam typowe "groźne spojrzenie" i ruszyłam do boju! W sumie to nawet nie wiem co mu zrobię, ale coś na pewno wymyślę! Powstrzymał mnie w tym Wojtek. W ostatniej chwili chwycił mnie za nadgarstek. Zaczęłam się drzeć.
- Jak mogłeś mnie tam zamknąć?! Wiesz jak mi się nudziło?! Przez ciebie jedyne co miałam do roboty to czytanie książki kucharskiej! - krzyczałam wymachując wolną ręką w nadziei, że za którymś razem w końcu trafię w jego mordę! Nagle on złapał moją dłoń i z chytrym uśmiechem zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Był na tyle blisko, że stykaliśmy się czołami. Jego ciepły oddech opatulał mi szyję. Poczułam jak moje serce szybciej bije, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zmarszczyłam brwi robiąc niezrozumiałą minę. On z każdą chwilą był coraz bliżej. Kiedy nagle...
- Odpuść sobie królewno... - szepnął, a następnie odwrócił się i poszedł w kierunku salonu. Zamrugałam oczami parę razy, by się ogarnąć po tym co się stało. szybko potrząsnęłam głową w celu odciągnięcia od siebie myśli. Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na chłopaków. Czarnowłosy miał na twarzy nieprzyjemny wyraz twarzy, a Wojtek wręcz warczał. Kiedy zobaczyli mój wzrok na sobie od razu powrócił ich świetny humor.
- Wie któryś, która godzina? - zaczęłam.
- 12:48 - odpowiedzieli równocześnie
- Co?! Ale to znaczy, że goście zaraz tu będą!
- Nie koniecznie! - odezwał się Kastiel siedzący w salonie
- Jak to?
- Przełożyłem imprezę na 17, bo zobaczyłem liścik na blacie w kuchni, a poza tym... impreza o 12?! chyba mnie wtedy bóg opuścił! - oznajmił. Czyli goście będą dopiero za 5 godzin? O boshhhh... Co ja mam tu z nimi robić?!
No, no, sytuacja się rozwija :D Cała scenka z Kastielem megaurocza.... Oby więcej takich :3
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że na rozdziały będzie teraz trzeba czekać cały tydzień :/
Pozdrawiam
~Ter
Cudo! Uwielbiam Kasa :D
OdpowiedzUsuńSuper wpis, nie mogę się doczekać kolekolejnych. Ciekawe co będzie dalej...
OdpowiedzUsuńK.
Będzie dzisiaj rozdział? :)
OdpowiedzUsuń