Nutki ;'D

14 października 2016

Prolog

Właśnie wsiadam do czarnej limuzyny, która ma zawieść mnie i mojego brata na lotnisko. Jest dosyć pochmurnie, ale nie o tym teraz myślałam...myślałam o wydarzeniach z ostatnich dni...lub tygodni,w sumie to nie zastanawiałam się ile czasu minęło...od tych zdarzeń...Zaczęło się pewnego ranka, a było to tak...

<POCZĄTEK RETROSPEKCJI>

Właśnie szłam pod klasę ze swoim przyjacielem Kenem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmiejąc się na cały korytarz i jedząc nasze ulubione czekoladowe ciastka. Uczniowie dziwnie się na nas patrzyli, ale nas to nie obchodziło. Cóż...Ken...a właściwie to Kentin... jest to niski,chudy i dość mizernie wyglądający chłopak w zielonym sweterku zrobionym na drutach,(Skąd to wiem?Sama mu go uszyłam i dałam na wigilii klasowej.)niebieskich Jeansach(dżinsach)i brązowych,wypastowanych butach. Nosi duże okulary z grubymi szkłami,przez co jego kolor oczu nie jest mi do końca znany,ale kiedyś mi wspominał,że woli mi nie mówić jaki posiadają kolor, bo nie jest zadowolony z ich barwy. Jasnobrązowe,cienkie i przetłuszczone włosy obcięte na tzw. "grzyba".Na ogół jest to miły i zabawny chłopak, ale przez swój wygląd jest dyskryminowany przez resztę szkoły. Paru moich znajomych go lubi, bo spędza ze mną naprawdę dużo czasu i przez to go dobrze znają, ale oprócz mnie ma tylko jedną przyjaciółkę- Leati. Nie lubię spędzać z nią czasu, bo irytuje mnie swoim dziecinnym zachowaniem i podejściem do chłopaków. Więc tak jak już wcześniej wspominałam właśnie szliśmy naszą dwójką do sali lekcyjnej. Już mieliśmy do niej wejść, kiedy usłyszałam rozlegające się z niej krzyki "Gorzko! Gorzko!". Już miałam zawrócić ze względu na tamtejszy hałas (tak wiem, że sama pół minuty temu śmiałam się na cały głos),lecz czyjaś ręka spoczęła na moim nadgarstku, tak że uniemożliwiła mi drogę powrotną, jak się chwilę później okazało ręka była Kena. Nie zrozumiałam jego zachowania. Spojrzałam na niego pytająco, ale on tylko wskazał palcem na dwie całujące się osoby w głębi sali. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom... to był mój chłopak Zack i moja przyjaciółka Ashley. Natychmiast podbiegłam do całującej się pary zostawiając Kena w tyle, i pociągnęłam Ashley za jej długi blond kłaki. Ta tylko pisnęła i oderwała się od Zacka, a tłum zgromadzony w sali wybuchł głośnym śmiechem.Od razu chciałam uzyskać wyjaśnienia, więc zaczęłam się "drzeć" posyłając wszystkim spojrzenie pełne bólu, nienawiści i ... wkurwienia.
-CO TY ODWALASZ?!-krzyknęłam patrząc na Zacka, ale pytanie było do ich obojga.
-CAŁUJEMY SIĘ! ŚLEPA JESTEŚ?!- krzyknął do mnie Zack posyłając mi znudzone i zirytowane spojrzenie.
-NO WŁAŚNIE! CAŁUJEMY SIĘ!-krzyknęła Ashley robiąc do "mojego chłopaka" maślane oczka i potakując,a on objął ją ramieniem.
-SIEDŹ CICHO! MYŚLAŁAM, ŻE JESTEŚMY PRZYJACIÓŁKAMI-krzyknęłam, a ona w odpowiedzi wzruszyła ramionami-A TY-wskazałam palcem na chłopaka-MASZ MI UDZIELIĆ ODPOWIEDZI!
-No co? Nie mogę mieć dwóch dziewczyn naraz?- spytał, tym razem już spokojnie posyłając mi zawadiacki uśmiech. W tej chwili już nie wytrzymałam i uderzyłam go z liścia. W odpowiedzi usłyszałam śmiech tłumu i krzyki typu "Co...dasz się babie pokonać?!" lub "Gościu masz przejebane!". Jak się okazało nie został mi dłużny. Za pierwszym razem walnął mnie z pięści w twarz, a potem w brzuch. Upadłam na kolana i już nie nie widziałam. Słyszałam tylko krzyki nauczycieli i uczniów oraz zrozpaczone szepty Kena "Wszystko będzie dobrze". Tyle zapamiętałam. Zemdlałam.
Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu. Leżałam na typowo szpitalnym łóżku przykryta miętową pościelą. Dookoła znajdowały się półki i szafki z lekami, a pod oknem stało jeszcze jedno łózko, ale było puste. Poczułam jakiś ciężar na ręce. Popatrzyłam w bok, obok mnie siedział Ken trzymający mnie za dłoń. Po spostrzeżeniu, że się obudziłam od razu się na mnie rzucił tuląc i szepcząc "Przepraszam, to mój wina...mogłem zareagować, a stałem tam i patrzyłem...jak tchórz...kiedyś to się zmieni...obiecuję....i przepraszam". Po chwili poczułam ciepłą ciecz, która powoli spływała mi po ramieniu. Ken płakał. Odwzajemniłam jego uścisk i pocieszałam go...a przynajmniej próbowałam. Po pięciu minutach ktoś wpadł do mojego pokoju. Spojrzałam znad ramienia Kena. Tym ktosiem był mój starszy o 3 lata brat Jack. Jack był krótkowłosym blondynem o zielonoszarych oczach. Wzrostu miał może z metr dziewięćdziesiąt. Był chłopakiem umięśnionym o szerokich barkach. Zawsze potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji oraz znał wiele ciętych ripost, był również typem chłopaka, który jest zawsze nadopiekuńczy i uśmiechnięty,ale nie tym razem. Był cały zapłakany,ale sądzę,że jego łzy nie tylko są z mojego powodu. Podbiegł do szpitalnego łóżka i zaczął coś mówić...on nie mówił...on krzyczał megaaaa szybko i jeszcze pociągał nosem, więc nie trudno się domyślić,że nic nie zrozumiałam.
-Jack proszę uspokój się i wytłumacz mi to jeszcze raz... ale powoli- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Haru(zawsze mówił do mnie zdrobnieniem)... nasi rodzice...oni...oni...nie żyją! Zginęli w wypadku samochodowym...podczas powrotu z delegacji!-wykrzyczał pociągając nosem i zanosząc się kolejną falą szlochu.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Czułam jakby cały mój świat obrócił się do góry nogami. Usiadł na łóżku wtulając się we mnie, a ja płakałam z nim przez długi czas. Codziennie przychodzili do mnie znajomi, ale ja nie chciałam z nikim rozmawiać. Po paru dniach wypisali mnie ze szpitala.

<KONIEC RETROSPEKCJI>

...I tak właśnie tu jestem. Tą limuzyną jadę na lotnisko, by zacząć nowe życie w Londynie u mojej ciotki. Nowi znajomi i przyjaciele, miejsce zamieszkania i oczywiście nowa szkoła, a dokładniej liceum. Tak więc...Nazywam się Harugoran, mam 17 lat, jestem Japonką i zostałam skrzywdzona przez życie, a teraz jadę do Londynu bu rozpocząć je na nowo...tyle na razie musicie o mnie wiedzieć...a przynajmniej tyle musi wam wystarczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć!
Tak jak widzicie to prolog mojego nowego bloga
i będzie on o Słodkim Flircie :3
Do następnego! <3

1 komentarz:

  1. Muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie, choć dramatycznie. Poza tym, kto by nie chciał takiego brata? ;) Pozdrawiam i czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń