Myślę, że jest to jeden z najważniejszych dni dla fanek niejakiego Lysandra xD
Z tej okazji postanowiłam napisać rozdział specjalny. W końcu to [był] 22 listopada! Będę takie pisać przy urodzinach każdego z chłopaków. Ale... teraz kolej Lysia! Niestety opóźniony, bo okazało się, ze poprzednia wersja mi się nie zapisała! Zapraszam!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z tej okazji postanowiłam napisać rozdział specjalny. W końcu to [był] 22 listopada! Będę takie pisać przy urodzinach każdego z chłopaków. Ale... teraz kolej Lysia! Niestety opóźniony, bo okazało się, ze poprzednia wersja mi się nie zapisała! Zapraszam!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jutro jest 18-stka Lysa! Razem z kolegami i koleżankami z klasy planujemy imprezę już od dwóch tygodni! Jest to strasznie męczące! Dzisiaj mamy się spotkać w parku na jednej z ławek. Nie wiem jak wszyscy się tam pomieścimy, ale już nikt o tym nie pomyślał. Mówię oczywiście o ławce! Są oddalone od siebie o jakieś 5-6 metrów! Ja nie chcę tam stać! Och! Właśnie idę na to spotkanie. Jest jakieś pół godziny przed spotkaniem o ustalonym czasie! Nie zapraszamy tylko "trójcy wszechwiedzącej" i Klementyny. Ja ją całkiem lubię, ale podobno Lys jej nie cierpi... Właśnie usiadłam na ławce i czekam na resztę towarzystwa.
<TIME SKIP [PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ]>
Przyszli już wszyscy oprócz czerwonowłosej małpy! Na szczęście jestem tą "wybranką" która siedzi na ławce. Obok mnie Rozalia z Leo (brat Lysa) i Armin, a dookoła ławki stoją pozostali. Nagle rozległ się czyjś głos.
- Sorcia mała, ale ja tu siedzę (czyt. będę siedział) -rozległ się głos Kisiela
- Nie jestem mała! Spieprzaj!
- Jak nie po dobroci to trzeba tak...- powiedział cicho i wziął mnie na ręce. Następnie usiadł, a mnie posadził na swoich kolanach! Zaczerwieniłam się. Dosłownie spalałam się ze wstydu! Wszystkie dziewczyny zrobiły głośne "Uuu!", a następnie głośno się zaśmiały.
- No, dobra. To bierzmy się do pracy - oznajmiła Rozalia
- Ok! - krzyknęliśmy jednocześnie
- Dobra, a więc sprawa wygląda tak... mamy już zebraną składkę na prezent w postaci 2450 złotych. Kastiel, Leo i ja pójdziemy po zamówiony prezent. Dziewczyny przystrajają dom, a Alexy robi playlistę dla DJ. Jeżeli mówimy o DJ to Nataniel do niego zadzwoni. Już jest zamówiony, ale trzeba mu podać dokładny czas i adres. Armin i Wojtek załatwiają jedzenie i napoje. Reszta chłopaków zaprasza resztę gości i załatwiają sprzęt dla DJ. Wszystko jasne?! - zakończyła Rozalia
- Em, Rozalio? - zaczęłam
- Tak? - spojrzała na mnie pytająco
- Jeżeli mamy przystroić dom Lysa i Leo to ktoś musi odciągnąć go od powrotu do domu - tłumaczyłam
- No tak! - dostała olśnienia - a więc spędzisz z nim ten czas!
- Czemu ja?!
- Bo to ty to zauważyłaś, że o tym zapomniałam! A poza tym, twoje towarzystwo lubi najbardziej! - powiedziała na jednym wdechu, a tłum znowu pokazał co o tym myśli.
- Ech, okej, ale gdzie mam z nim iść?
- Wymyśl coś!
Reszta spotkania minęła nam na dokładniejszym opracowaniu naszej misji. Wróciłam do domu o 17. Było już ciemno! Jak ja tego nie lubię! Ale w końcu listopad! Po zamknięciu drzwi od razu podbiegł do mnie Paul.
- Hej, i jak się spało? - spytałam z uśmiechem siadając przy krześle.
- A spoko, dzwonił do mnie jakiś chłopak, chyba William i zaprosił mnie na urodziny jakiegoś Luisa
- Lysandra! - krzyknęłam
- Wszystko jedno! Grunt, że to twój kolejny kochaś! - powiedział z zawadiackim uśmiechem
- Nie kochaś, i nie kolejny! - powiedziałam z wyrzutem
- No dobra, ale ty... i on... Aaaa!
- Dobra, ja idę spać, nara! - nie dałam mu dokończyć i szybko pobiegłam na górę.
<TIME SKIP [PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ]>
Przyszli już wszyscy oprócz czerwonowłosej małpy! Na szczęście jestem tą "wybranką" która siedzi na ławce. Obok mnie Rozalia z Leo (brat Lysa) i Armin, a dookoła ławki stoją pozostali. Nagle rozległ się czyjś głos.
- Sorcia mała, ale ja tu siedzę (czyt. będę siedział) -rozległ się głos Kisiela
- Nie jestem mała! Spieprzaj!
- Jak nie po dobroci to trzeba tak...- powiedział cicho i wziął mnie na ręce. Następnie usiadł, a mnie posadził na swoich kolanach! Zaczerwieniłam się. Dosłownie spalałam się ze wstydu! Wszystkie dziewczyny zrobiły głośne "Uuu!", a następnie głośno się zaśmiały.
- No, dobra. To bierzmy się do pracy - oznajmiła Rozalia
- Ok! - krzyknęliśmy jednocześnie
- Dobra, a więc sprawa wygląda tak... mamy już zebraną składkę na prezent w postaci 2450 złotych. Kastiel, Leo i ja pójdziemy po zamówiony prezent. Dziewczyny przystrajają dom, a Alexy robi playlistę dla DJ. Jeżeli mówimy o DJ to Nataniel do niego zadzwoni. Już jest zamówiony, ale trzeba mu podać dokładny czas i adres. Armin i Wojtek załatwiają jedzenie i napoje. Reszta chłopaków zaprasza resztę gości i załatwiają sprzęt dla DJ. Wszystko jasne?! - zakończyła Rozalia
- Em, Rozalio? - zaczęłam
- Tak? - spojrzała na mnie pytająco
- Jeżeli mamy przystroić dom Lysa i Leo to ktoś musi odciągnąć go od powrotu do domu - tłumaczyłam
- No tak! - dostała olśnienia - a więc spędzisz z nim ten czas!
- Czemu ja?!
- Bo to ty to zauważyłaś, że o tym zapomniałam! A poza tym, twoje towarzystwo lubi najbardziej! - powiedziała na jednym wdechu, a tłum znowu pokazał co o tym myśli.
- Ech, okej, ale gdzie mam z nim iść?
- Wymyśl coś!
Reszta spotkania minęła nam na dokładniejszym opracowaniu naszej misji. Wróciłam do domu o 17. Było już ciemno! Jak ja tego nie lubię! Ale w końcu listopad! Po zamknięciu drzwi od razu podbiegł do mnie Paul.
- Hej, i jak się spało? - spytałam z uśmiechem siadając przy krześle.
- A spoko, dzwonił do mnie jakiś chłopak, chyba William i zaprosił mnie na urodziny jakiegoś Luisa
- Lysandra! - krzyknęłam
- Wszystko jedno! Grunt, że to twój kolejny kochaś! - powiedział z zawadiackim uśmiechem
- Nie kochaś, i nie kolejny! - powiedziałam z wyrzutem
- No dobra, ale ty... i on... Aaaa!
- Dobra, ja idę spać, nara! - nie dałam mu dokończyć i szybko pobiegłam na górę.
Następnego dnia wstałam o 10 rano, a następnie weszłam do łazienki, oczywiście wcześniej wzięłam ubrania i telefon. Przeczesałam włosy, a następnie rozebrałam się by po chwili wskoczyć wanny z gorącą wodą.
- Dzisiaj Lys ma urodziny... Chciałabym podarować mu coś od siebie... -mówiłam cicho do mej zacnej osoby. Nagle zadzwonił mój telefon. Była to Roza. Odebrałam, a telefon przyłożyłam do ucha.
- Cześć Rozalio, o co chodzi? - spytałam
- Stara! Dzisiaj wielka impra! Wiesz już co i jak, więc wolę się upewnić... gdzie chcesz zaprosić Lysa?
- Nie wiem, myślałam o kinie, albo księgarni - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu
- Świetny pomysł! To nara! - zakończyła i się rozłączyła, a ja zadzwoniłam do Lysia.
- Słucham? - rozległo się w słuchawce.
- Hej, tu Haru! Jesteś teraz zajęty? -zaczęłam wesoło
- N-nie, a...o co chodzi? - spytał zestresowany. On?! Zestresowany?!
- Chcesz pójść do kina? - spytałam wyjątkowo pewna siebie
- Pewnie! A o której?
- Może spotkamy się w parku o 16?
- Godzina dobra, ale mam lepszy pomysł - powiedział tajemniczo
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Zobaczysz... To do 16!
- Pa!
W łazience spędziłam jeszcze około godziny. Następnie się ubrałam w białą sukienkę, a włosy upięłam w koka. Była już 14:30. Szybko wpięłam białą kokardkę we włosy i zbiegłam na dół. Zrobiłam kanapkę z serem, a potem posmarowałam usta błyszczykiem. Pograłam na PSP, aż zadzwonił mój telefon oznajmiając, że powinnam już wychodzić. Była 15:45. Wyszłam biorąc telefon, portfel i klucze. Jeszcze szybko wysłałam SMS Rozali, ze mogą już zacząć i żeby przyniosła mi jakieś ubranie na późniejszą imprezę. A ona w odpowiedzi napisała "Okej, ale pamiętaj, że mogę wybrać coś czego będziesz żałować! xD Macie być tam na 20! Nara!", mam nadzieje, że wybierze mi coś przyzwoitego... Wychodząc z domu wzięłam bluzę z wieszaka, a w ogrodzie zawiązałam ją sobie wokół pasa chowając do kieszeni mój kobiecy niezbędnik. Kiedy zamykałam bramę czułam się obserwowana, ale zlekceważyłam to. Wkładając klucze do kieszeni, ktoś złapał mnie w talii, a następnie przytulił mnie od tyłu.
- Dzisiaj Lys ma urodziny... Chciałabym podarować mu coś od siebie... -mówiłam cicho do mej zacnej osoby. Nagle zadzwonił mój telefon. Była to Roza. Odebrałam, a telefon przyłożyłam do ucha.
- Cześć Rozalio, o co chodzi? - spytałam
- Stara! Dzisiaj wielka impra! Wiesz już co i jak, więc wolę się upewnić... gdzie chcesz zaprosić Lysa?
- Nie wiem, myślałam o kinie, albo księgarni - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu
- Świetny pomysł! To nara! - zakończyła i się rozłączyła, a ja zadzwoniłam do Lysia.
- Słucham? - rozległo się w słuchawce.
- Hej, tu Haru! Jesteś teraz zajęty? -zaczęłam wesoło
- N-nie, a...o co chodzi? - spytał zestresowany. On?! Zestresowany?!
- Chcesz pójść do kina? - spytałam wyjątkowo pewna siebie
- Pewnie! A o której?
- Może spotkamy się w parku o 16?
- Godzina dobra, ale mam lepszy pomysł - powiedział tajemniczo
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Zobaczysz... To do 16!
- Pa!
W łazience spędziłam jeszcze około godziny. Następnie się ubrałam w białą sukienkę, a włosy upięłam w koka. Była już 14:30. Szybko wpięłam białą kokardkę we włosy i zbiegłam na dół. Zrobiłam kanapkę z serem, a potem posmarowałam usta błyszczykiem. Pograłam na PSP, aż zadzwonił mój telefon oznajmiając, że powinnam już wychodzić. Była 15:45. Wyszłam biorąc telefon, portfel i klucze. Jeszcze szybko wysłałam SMS Rozali, ze mogą już zacząć i żeby przyniosła mi jakieś ubranie na późniejszą imprezę. A ona w odpowiedzi napisała "Okej, ale pamiętaj, że mogę wybrać coś czego będziesz żałować! xD Macie być tam na 20! Nara!", mam nadzieje, że wybierze mi coś przyzwoitego... Wychodząc z domu wzięłam bluzę z wieszaka, a w ogrodzie zawiązałam ją sobie wokół pasa chowając do kieszeni mój kobiecy niezbędnik. Kiedy zamykałam bramę czułam się obserwowana, ale zlekceważyłam to. Wkładając klucze do kieszeni, ktoś złapał mnie w talii, a następnie przytulił mnie od tyłu.
- Ślicznie wyglądasz! - powiedział ktosiek, a następnie pocałował w policzek
- Lysander! Nie strasz mnie tak! - zaśmiałam się
- Ale i tak jestem zawiedziony - powiedział z udawanym wyrzutem
- Ok, to chodźmy!
- Chodźmy!- zaśmialiśmy się chwytając się za ręce i biegnąc w stronę centrum. Dobiegając do kina Lys od razu mnie pociągnął w kierunku kas. Kupiliśmy bilety na film "Doktor Strange", oraz JEDEN popcorn i dwie cole z rurkami. (Chciałam jeszcze żelki, ale nie chciałam by wszystko poszło mi w dupę!) Dotarliśmy pod salę, weszliśmy i zajęliśmy swoje miejsca na samych tyłach. Niektóre sceny były naprawdę drastyczne przez co Lysio musiał mnie przytulić dodając otuchy. Za pierwszym razem prawię udławił się popcornem ze śmiechu! NAGLE po przesolonym popcornie nic nie zostało, a mnie zaczęło suszyć. ZNOWU NAGLE zauważyłam, że skończyło mi się całe piciu (xd), więc miałam dwa wyjścia. Pierwsze to poprosić Lysa o jego napój, lub iść napić się wody z kibelka. Rozwiązanie oczywiste! Przeprosiłam Lysandra i wyszłam do "wypróżniacza"(nie wiem jak to się piszę xD). Tam zamknęłam się w kabinie i uklękłam przy sedesie, a następnie... a tak na serio to...
- Mogę pożyczyć się coli? - spytałam patrząc w jego stronę
- Jasne, ale potem nie zapomnij oddać - powiedział ze szczerym uśmiechem
- Oj, no! Nie czepiaj się! Ja jestem przynajmniej kulturalna i opanowana, niż inni co poniektórzy! - powiedziałam z wyrzutem patrząc znacząco w jego stronę.
- Śmieszne - powiedział z sarkazmem i podał mi cole. Napiłam się i oddałam właścicielowi. Oddając ją, zauważyłam, że strasznie zbladł i zaczerwienił się jednocześnie. Mam, coś na twarzy? ...Aaaaaaa! Głupia! Nie wyjęłam rurki! Faktycznie! Od razu wypłynęła mi czerwień na twarz.
- Sorry - szepnęłam
- Spoko - powiedział szybko i odwrócił wzrok. Po skończonym seansie wyszliśmy nawet na siebie nie spoglądając.
- To... gdzie idziemy - spytał przerywajac ciszę
- Może do... - spojrzałam na zegarek. Jest 18:00. OK. Mamy jeszcze czas - ...do galerii?
- Jasne - powiedział entuzjastycznie i pobiegł. Po drodze wygłupialiśmy się jak nigdy! M.in. właziliśmy na drzewa wyśpiewując Romeo i Julię. Ja byłam na drzewie! (Jak Julia na balkonie! xD) Przypadek? Nie sądzę! Dochodząc na miejsce była 18:46. Od razu po wejściu usłyszeliśmy-
- UWAGA! INFORMUJEMY, ŻE W KAWIARNI "DEUFRADES" DO GODZINY 23:00 BĘDZIE ODBYWAŁO SIĘ KARAOKE! CHĘTNYCH ZAPRASZAMY! NARA! - spojrzeliśmy na siebie
- Czy ty myślisz o tym o czym ja myślę? - spytałam
- Możliwe, że myślimy o tym samym, ale jeżeli ty myślisz, ze ja myślę inaczej niż ty myślisz - zaczał wywód
- Myślę, że myślisz to co myślę - powiedzieliśmy równocześnie oboje wybuchając głośnym śmiechem. Złapałam się za brzuch przewracając się na Lysandra również się śmiejącego. Upadliśmy na podłogę. Tarzałam się ze śmiechu na klatce piersiowej Lysandra! Ludzie przechodzący obok na początku dziwnie się na nas patrząc, a potem ciepło uśmiechając. Jedna para przechodząca obok, rozmawiając zwrócili na nas większą uwagę niż inni.
- Ach, ci zakochani - westchnął mężczyzna po 40-stce. Chciałabym by tak było, ale jetem pewna, że Lysander mnie nie kocha. Nie można zakochać się w kimś tak brzydkim, głupim i beznadziejnym jak ja! Ale mogę marzyć dalej! Wstaliśmy z podłogi, a potem popędziliśmy w kierunku kawiarni. Byliśmy druga parą, bo przed nami wystąpili dwaj nastolatkowie. Jeden miał wyjątkowo kobiecy głos.
- Ok, to chodźmy!
- Chodźmy!- zaśmialiśmy się chwytając się za ręce i biegnąc w stronę centrum. Dobiegając do kina Lys od razu mnie pociągnął w kierunku kas. Kupiliśmy bilety na film "Doktor Strange", oraz JEDEN popcorn i dwie cole z rurkami. (Chciałam jeszcze żelki, ale nie chciałam by wszystko poszło mi w dupę!) Dotarliśmy pod salę, weszliśmy i zajęliśmy swoje miejsca na samych tyłach. Niektóre sceny były naprawdę drastyczne przez co Lysio musiał mnie przytulić dodając otuchy. Za pierwszym razem prawię udławił się popcornem ze śmiechu! NAGLE po przesolonym popcornie nic nie zostało, a mnie zaczęło suszyć. ZNOWU NAGLE zauważyłam, że skończyło mi się całe piciu (xd), więc miałam dwa wyjścia. Pierwsze to poprosić Lysa o jego napój, lub iść napić się wody z kibelka. Rozwiązanie oczywiste! Przeprosiłam Lysandra i wyszłam do "wypróżniacza"(nie wiem jak to się piszę xD). Tam zamknęłam się w kabinie i uklękłam przy sedesie, a następnie... a tak na serio to...
- Mogę pożyczyć się coli? - spytałam patrząc w jego stronę
- Jasne, ale potem nie zapomnij oddać - powiedział ze szczerym uśmiechem
- Oj, no! Nie czepiaj się! Ja jestem przynajmniej kulturalna i opanowana, niż inni co poniektórzy! - powiedziałam z wyrzutem patrząc znacząco w jego stronę.
- Śmieszne - powiedział z sarkazmem i podał mi cole. Napiłam się i oddałam właścicielowi. Oddając ją, zauważyłam, że strasznie zbladł i zaczerwienił się jednocześnie. Mam, coś na twarzy? ...Aaaaaaa! Głupia! Nie wyjęłam rurki! Faktycznie! Od razu wypłynęła mi czerwień na twarz.
- Sorry - szepnęłam
- Spoko - powiedział szybko i odwrócił wzrok. Po skończonym seansie wyszliśmy nawet na siebie nie spoglądając.
- To... gdzie idziemy - spytał przerywajac ciszę
- Może do... - spojrzałam na zegarek. Jest 18:00. OK. Mamy jeszcze czas - ...do galerii?
- Jasne - powiedział entuzjastycznie i pobiegł. Po drodze wygłupialiśmy się jak nigdy! M.in. właziliśmy na drzewa wyśpiewując Romeo i Julię. Ja byłam na drzewie! (Jak Julia na balkonie! xD) Przypadek? Nie sądzę! Dochodząc na miejsce była 18:46. Od razu po wejściu usłyszeliśmy-
- UWAGA! INFORMUJEMY, ŻE W KAWIARNI "DEUFRADES" DO GODZINY 23:00 BĘDZIE ODBYWAŁO SIĘ KARAOKE! CHĘTNYCH ZAPRASZAMY! NARA! - spojrzeliśmy na siebie
- Czy ty myślisz o tym o czym ja myślę? - spytałam
- Możliwe, że myślimy o tym samym, ale jeżeli ty myślisz, ze ja myślę inaczej niż ty myślisz - zaczał wywód
- Myślę, że myślisz to co myślę - powiedzieliśmy równocześnie oboje wybuchając głośnym śmiechem. Złapałam się za brzuch przewracając się na Lysandra również się śmiejącego. Upadliśmy na podłogę. Tarzałam się ze śmiechu na klatce piersiowej Lysandra! Ludzie przechodzący obok na początku dziwnie się na nas patrząc, a potem ciepło uśmiechając. Jedna para przechodząca obok, rozmawiając zwrócili na nas większą uwagę niż inni.
- Ach, ci zakochani - westchnął mężczyzna po 40-stce. Chciałabym by tak było, ale jetem pewna, że Lysander mnie nie kocha. Nie można zakochać się w kimś tak brzydkim, głupim i beznadziejnym jak ja! Ale mogę marzyć dalej! Wstaliśmy z podłogi, a potem popędziliśmy w kierunku kawiarni. Byliśmy druga parą, bo przed nami wystąpili dwaj nastolatkowie. Jeden miał wyjątkowo kobiecy głos.
Byli genialni! Po skończonym występie zabrzmiały głośne brawa. Zeszli patrząc na nas i dziwnie się szczerząc. Usiedli przy stoliku uważnie mi się przyglądając. Lysander pociągnął mnie za rękę w kierunku sceny, a tam zaśpiewaliśmy jedną z moich ulubionych piosenek! Kocham cię Lys!
Nasze brawa były jeszcze większe niż aplauz poprzedniego występu. Zeszliśmy ze sceny przytulając się. Lys podniósł mnie okręcając w powietrzu. Zaśmialiśmy się. Boże! Jak ja go kocham! Podeszli do nas ci sami faceci.
- Hej jestem Markus, a to Nicolien. Byliście genialni. Gratulujemy głosu panienko - powiedział Markus nadal uśmiechnięty.
- Dziękuję, jestem Harugoran, a to Lysander - powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie, na co Lys spojrzał na nich z niesmakiem.
- Jesteście parą? - spytał Nicolien
- N-nie - zająknął się cały czerwony Lys. "Może teraz nie, ale mam nadzieję, że kiedyś tak!" pomyślałam.
- Panowie, my już pójdziemy - oznajmił Lysander patrząc na nich wrogo
- Jacy panowie? Jesteśmy w waszym wieku - powiedzieli razem
- No, dobrze... to pa! - powiedział Lys i łapiąc mnie za rękę wybiegł z kawiarni. Odwróciłam się i pomachałam chłopakom. Oni uśmiechnęli się i również mi odmachali. Złapali się za ręce, a następnie przytulili. Oooo! Jak słodko. To para! Zazdroszczę im tego szczęścia. Poszliśmy przejść się po centrum. Przy jakimś sklepie Lysander się zatrzymał i z czerwoną twarzą powiedział, że musi coś załatwić. Pomyślałam, że to dobry pomysł by poszukać prezentu. Zgodziłam się. Poszłam się przejść. Znalazłam wszystko. Najpierw odnalazłam to ogłoszenie, na którym widniała oferta kupna prezentu. Kupiłam jeszcze dwa inne. Usiadłam na ławce i zapakowałam wszystko do torby na prezent, a samą torbę włożyłam do bluzy. Była to bardzo mała torba! Wiem, że to niemożliwe, ale jakimś cudem to zrobiłam! Wróciłam akurat gdy Lysander wychodził ze sklepu. Miał w lewej ręce jakieś pudełeczko, ale nie pytałam się po co mu one. Spojrzałam na zegarek. Była 19:30! Musieliśmy iść.
- Może już chodźmy - powiedziałam
- OK - i wyszliśmy szybkim krokiem. Byliśmy pod moim domem o 19:50!
- Chciałem ci co... - nie dokończył, bo wbiegłam do domu krzycząc "poczekaj!". Wbiegłam do swojego pokoju łapiąc nasze wspólne zdjęcie i nuty wraz z tekstem. Wróciłam do chłopaka ciągnąc go za rękę w kierunku jego domu. Nic nie mówił. Doszliśmy o 20:01! Wepchnęłam solenizanta do jego domu. Krzyknęliśmy całą klasą głośne "Niespodzianka!". Lysander upadł na ziemię i złapał się za serce jakby miał zawał. Wyglądało to naprawdę komicznie przez co wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Wstał, a do przedpokoju weszły Melania i Violetta z tortem. Był genialny! Lysander tuż przed zdmuchnięciem świeczek spojrzał na mnie rozczulonym wyrokiem. Następnie weszli Kastiel i Leo z prezentem. Kastiel wprowadził motor, a Leo podał Lysowi kask, kluczyki. buty na motocykl i ramoneskę. Wszystko czarne! Następnie przetańczyłam dwa tańce z Arminem. Cały czas patrzył się prosto w moje oczy, a ja starałam się odbiegać od niego wyrokiem. Za to kątem oka widziałam jak Rozalia stara się wyciągnąć Lysa w stronę parkietu. Wyglądało to przekomicznie. Po skończonej piosence poczułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę. Była to Rozalia. Zaciągnęła mnie to łazienki z torbą w ręce. Bez słowa dala mi czerwoną sukienkę i czerwone szpilki. Przebrałam się. Potem zabrała się za moje włosy, a potem makijaż.
(Pokazuję tę rzeczy (xD))
(usta)
(dłuższe)
- Ludzie, trzymajcie mnie, bo przede mną stoi anioł! - wykrzyknęła teatralnie dziewczyna
- Dziękuję ci, ale wiesz że nie lubię mocnego makijażu
- Ale chcesz się spodobać Lysiowi? - spytała chytrze. Zatkało mnie. Skąd ona to wie? By się nie wydało przytuliłam ją w uścisku mówiącym "dziękuję" i wybiegłam. Wchodząc na salę zwróciłam na siebie uwagę wszystkich imprezowiczów. Dziewczyny patrzyły się na mnie oniemiałe, a chłopcy zachwyceni. Podszedł to mnie Lys. Zaczerwieniłam się.
- Czy panienka zechciała by ze mną zatańczyć? -spytał skłaniając się, a następnie wyciągając rękę.
- Ależ oczywiście milordzie - zaśmiałam się cicho i przyjęłam jego rękę. Jak na zawołanie zabrzmiała wolna piosenka. Zaczęliśmy tańczyć.
Na początku był to taniec bardzo sztywny i spięty, ale potem się rozluźniliśmy. Na parkiecie byliśmy tylko my. Dosłownie. Potem przemieniło się to w rodzaj baletu. Na koniec Lysander biorąc mnie na ręce okręcił niczym pannę młodą.Czułam się magicznie, ale piosenka musiała się skończyć. Rozbrzmiały brawa ze strony płci pięknej, ale chłopcy nie byli zbyt przekonani. Następne tańce zatańczyłam z Natanielem, Kastielem, Kenem, Wojtkiem i jeden z Alexym, mimo, że co chwila stawał mi na nogach to i tak było zabawnie. Zatańczyłabym jeszcze z Lysiem, ale po naszym tańcu gdzieś wyszedł. Poszłam go poszukać. Przecież mu jeszcze nie dałam prezentu! Znalazłam go na balkonie. Palił papierosa. Czemu?
- Hej, jeszcze nie dałam ci prezentu! - zagadałam. Odwrócił się w moim kierunku.
- Ale już dostałem - zdziwił się
- To był prezent grupowy, a ja chciałam jeszcze ci coś dać tylko od siebie
- Oooo! Dzięki - powiedział wyraźnie szczęśliwy. Dałam mu torbę z prezentami.
- Jest tam kupon do Empika, nasze wspólne zdjęcie i... - uścisnął mnie mocno
- Dziękuję! Skąd wiedziałaś ze kocham latać? - ... i zajęcia z pilotowania boinga! (Sama wymyśliłam xD)
- Tak jakoś - powiedziałam odwzajemniając uścisk. Tę chwilę przerwał Wojtek.
- Em, wchodzicie? Jest dosyć zimno, a my gramy w butelkę! - powiedział speszony
- Jasne! - powiedzieliśmy równocześnie. Grało nam się świetnie. Zabawnie było oglądać pijącego wodę toaletową Kasa, palącego 5 papierosów naraz Alexego i Nataniela biegającego po całym centrum w Londynie krzyczącego "Tylko biedronka nie ma ogonka!" aż nagle wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Czubek butelki wskazywał Lysia.
- Pocałuj Harcię! Namiętnie i w usta! - wykrzyknęła Roza z przebiegłym uśmiechem, którą z początku powstrzymywał Leo. Lysander niepewnie i chwiejnym krokiem się do mnie zbliżył ( co mu trochę zajęło). Następnie uklęknął (bo wszyscy siedzieliśmy w kole) i mówiąc ciche "Przepraszam" pocałował namiętnie w usta. Było...tak magicznie! Był zarazem delikatny jak i stanowczy. Oddałam pocałunek, on będąc bardzo zdziwiony również oddał i moglibyśmy tak w nieskończoność gdyby nie wkurwiający głos z jeszcze bardziej wkurwiającym zdaniem.
- Możecie przestać? Gramy dalej! - wykrzyknął wkurwiony Nataniel patrzący na naszą dwójkę z mordem w oczach. Oznajmiłam, że muszę wyjść do toalety (ściema). Oddaliłam się na bezpieczną odległość i zajrzałam do pierwszego - lepszego pokoju. Był pomalowany na czerwono - biało, ale największą uwagę zwróciłam na gitarę. Wyjęłam kartkę z nutami z bluzy (bo założyła ją wychodząc na balkon). Chwyciłam gitarę i usiadłam na kanapie. Z salonu wydobywały się głośne śmiechy, więc byłam bezpieczna. Chciałam ją zagrać Lysowi, ale już chyba nie dam rady.
(Oryginał~ Megan Trainor "Like I'm gonna lose you ft. John Legend")
(Nie daję video, bo tam jest chórek męski, a to ma być damska piosenka)
I found myself dreaming in
Silver and gold
Like a scene from a movie
That every broken heart knows
We were walking on moonlight
And you pulled me close
Split second and you disappeared
And then I was all alone
I woke up in tears
With you by my side
A breath of relief
And I realized
No, we're not promised tomorrow
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
In the blink of an eye
Just a whisper of smoke
You could lose everything
The truth is you never know
So I'll kiss you longer baby
Any chance that I get
And I'll make the most of the minutes
And love with no regrets
So let's take the time to say what we want
Here's what we got before it's all gone
No, we're not promised tomorrow
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
Hey
Whoa
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time
So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
I'm gonna love you like I'm gonna lose you
Yeah, yeah
Like I'm gonna lose you
(Dla zrozumienia daję jeszczę tłumaczenie)
Złapałam się na śnieniu o
Srebrze i złocie
Jak w scenie z filmu
Którą zna każde złamane serce
Chodziliśmy w świetle księżyca
I przyciągnąłeś mnie do siebie
Po ułamku sekundy zniknąłeś
I wtedy zostałam całkiem sama
Obudziłam się ze łzami w oczach
Byłeś przy mnie
Oddech ulgi
I uświadomiłam sobie, że
jutro wcale nie musi być nam dane
Więc będę cię kochać, jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Jakakolwiek nie będzie sytuacja
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas
Więc będę cię kochać tak jakbym miała cię stracić
Więc będę cię kochać tak jakbym miała cię stracić
W mgnieniu oka
Wystarczy szept dymu
Możesz stracić wszystko
Prawda jest taka, że nigdy nie wiesz
Więc będę całować cię dłużej, kochanie
Gdy tylko będę miała okazja
I wykorzystam ten czas, jak najlepiej
Na miłość po której nie będę niczego żałować
Więc wykorzystajmy trochę czasu by powiedzieć co chcemy
Zanim wszystko co mamy zniknie
Nie, jutro wcale nie musi być nam dane
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Gdziekolwiek stoimy
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
Hey
Whoa
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Jakakolwiek nie będzie nasza sytuacja
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić
Będę cię kochać jakbym miała cię stracić
Yeah, yeah
Jakbym miała cię stracić
Po skończeniu usłyszałam ciche brawa. Uśmiechnięty Lys stał opierając się o framugę drzwi. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę w dół. Podszedł do mnie. Uklęknął i podniósł mój podbródek na swojej dłoni, a kciukiem zaczął jeździć po mojej dolnej wardze. patrzył na mnie rozczulającym i rozmarzonym wzrokiem.
- To też było dla mnie? - spytał uśmiechnięty. Skąd on to wie?! Najpierw Roza, potem on. Może jeszcze Kastiel i Leo co? Pokiwałam głową patrząc w jego oczy. Wolną ręką wyciągnął zza pleców to pudełko, które widziałam w galerii. Otworzył, a moim oczom ukazały się dwa naszyjniki. Oba srebrne z serduszkami, a różniły się wygrawerowanymi imionami. Na jednym był napis "Lysio", a na drugim Harcia. Zamarłam.
- Harcia, odkąd cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś tą, której mogę nadać miano "tej jedynej". Jesteś moim ideałem. Kocham cię nad życie dlatego chcę cię spytać... Zostaniesz mą dziewczyną? - spytał cały czerwony
- TAK! - wykrzyknęłam radosna bez ani jednej chwili zastanowienia. Przytuliłam się do niego cicho szlochając.
- Czemu płaczesz? - spytał zaniepokojony lekko się ode mnie odsuwając.
- Ze szczęścia! Kocham cię Lys! - powiedziałam cała zapłakana. Założyliśmy sobie naszyjniki, a Lys radosny okręcił mnie wokół własnej osi.
- Co wy tak krzyczycie?! - był to Kastiel, a za nim stała cała reszta - tam bawią się ludzie... i Nataniel!
- Ej! - krzyknął Nat trącając go łokciem.
- Nie ważne, chodź Lys! -pociągnęłam go za rękę. Pobiegliśmy do jego pokoju. Szybko udaliśmy się na jego balkon siadając na barierce.
- Czemu im nie powiedziałaś? - spytał smutny
- Dowiedzą się w swoim czasie - szepnęłam kładąc głowę na jego ramieniu, na co ten objął mnie ramieniem i pocałował czulę w czubek głowy.
- Ale nie chcę, by dalej do ciebie zarywali! Chcę by wiedzieli, że jesteś tylko moja! - powiedział wkurzony
- Ale ja kocham tylko ciebie, a własnością niczyją nie jestem! - powiedziałam również wkurzona, lecz od razu ochłonęłam - a jeśli coś zrobią, to sobie z nimi to załatwisz, OK?
- No... OK!
- Kocham cię - szepnęłam czule go przytulając.
- Też cię kocham, skarbie - powiedział cicho, również mnie tuląc, a potem namiętnie mnie pocałował - To najszczęśliwszy dzień w moim życiu - powiedział do siebie, a ja poczułam jak jego samotna łza spływa po jego policzku, a następnie kapię mi na głowę. Potem usłyszeliśmy głośny wybuch, a na niebie pojawił się duży, pomarańczowy napis "Najlepszego Lysandrze! Kocham cię!". Była to ostatnia część prezentu (z mojej strony), przez którą ten rozryczał się na dobre. Były to łzy... przepełnione szczęściem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jak wam, ale mi się spodobało :)
Pododawałam tych artów w ch*j, bo strasznie mi się spodobały xD
Do następnego!
Ech... Czyżby wybór chłopaka nastąpił tak szybko? :/ Oczywiście bardzo fajny rozdział, ale trochę będzie mi brakować klimatu lekkiego męskiego haremu, jeśli zdecydujesz się go tak szybko zakończyć... No, ale może jednak nie? :P
OdpowiedzUsuńK.
Też się nad tym zastanawiałam, ale mam wrażenie, że to był tylko on - shot i nie ma wpływu na historię. Jeśli autorka ma w planie robić rozdział specjalny na każde urodziny to myślę, że za każdym razem tak będzie. Chciała bym jednak w żeby autorka da nam oficjalną odpowiedź!
UsuńMam taką nadzieję, chociaż wydawało mi się, że już wcześniej opowiadanie zmierzało w stronę związku z Lysandrem. Mi osobiście podobały się fragmenty z różnych punktów widzenia i najchętniej czytałam scenki z różnymi chłopakami (kto nie uwielbia rywalizacji kilku chłopców o jedną dziewczynę, wielu ton zazdrości ze wszystkich stron itd :P ). Fajnie można wtedy porównać charaktery i stosunek wobec bohaterki. Wzrasta napięcie i ciekawość. Zaspokojona zostaje zarówno potrzeba scen romantycznych, słodkich, jak i niezręcznych, wywołujących lekkie zażenowanie i rumieniec na twarzy, tych w których bohaterka zostaje trochę zdominowana i takich w których ktoś zrobiłby dla niej wszystko... Oczywiście całość z ciekawą fabułą w tle ;3
UsuńPozdrawiam
K.
Arabelka ma rację... xD
UsuńZapomniałam napisać, że miał to być one - shot
Przepraszam za wszelkie wątpliwości...
O boże to było świetne <333 Aż się sama popłakałam na końcu :')
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć (czytać) :)
Usuń