Nataniel stoi w miejscu patrząc w odległy punkt przed sobą od jakiś 3 minut. Podeszłam do niego i pomachałam mu ręka przed twarzą. Ocknął się po dodatkowych 2. Spytał zdezorientowany "co się stało?". Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, prócz mnie i chłopaka. On nie, bo nie wiedział czemu miałby się z czegoś "chichrać", a ja temu bo wiedziałam, że coś się stało bądź go zaniepokoiło...
Zadzwonił dzwonek. Następna lekcja? Geografia. Luzik. Mam ją w jednym palcu. Dokładnie w tym, który znajduję się w dupie. Poszliśmy cała klasą w oddalonych od siebie o kilka metrów grupkach. Mnie otoczyli wszyscy naraz i zaczęli zasypywać pytaniami, ale nie chciałam na nie odpowiadać, więc schyliłam się i zatrzymałam w miejscu kiedy tamci dalej szli nie zauważając mego braku obecności. Dalej się wykłócali kto ma racje, bo niektórzy twierdzili ze pytania innych są tak banalne, że nie opłaca się ich zadawać i sami na nie odpowiadali, na co tamci odpowiadali ze na pewno nie. I tak dalej. Masakra. Szłam w niezłym oddaleniu od reszty klasy kiedy ktoś tyknął mnie w ramie. Odwróciłam się. Przede mną stała ta fioletowłosa dziewczyna. Jak jej tam...? Em... O! Violetta!
- Hej, stało się coś? - spytałam
- N-nie. Tylko chciałam cię bliżej poznać. Wyglądasz na miłą osobę - powiedziała patrząc w podłogę.
- Też cię chętnie poznam Violu - powiedziałam entuzjastycznie
- Jakie masz hobby? - spytałyśmy równocześnie. Cicho się zaśmiałyśmy.
- Ja rysuję - i znowu to zgranie. No nieźle.
- Jaki masz styl? - spytałam
- Kocham malować. Płótno razem z farbami, pędzlami i sztalugą mam w szafce i codziennie na długiej przerwie przychodzę do ogrodu by domalować coś do mojego obrazu.
- Aż takie duże są te szafki, że sztaluga się mieści? - spytałam nie dowierzając. Bądź co bądź dalej nie widziałam swojej.
- Oczywiście. Nie takie rzeczy uczniowie tam mieszczą- powiedziała z łagodnym uśmiechem. Mi mimowolnie wyobraził się Kastiel, który wyciąga ze swojej szafki motocykl. To by było coś! Udałyśmy się pod klasę.
- Mogę siedzieć z tobą? - spytałam
- Pewnie. To jedyna lekcja, na której siedzę sama, wiec chętnie! - przyszedł nauczyciel geografii (wicedyrektor). Siedziałyśmy w trzeciej ławce pod oknem. Przed nami była Mela z Natanielem, a za nami Kastiel z Arminem. Odwróciłam się i przywitałam.
- Siemka - uśmiechnęłam się
- Hej Harcia - powiedział Armin chowając konsolę do kieszeni.
- Cześć, widzieliśmy się już dzisiaj - powiedział Kastiel. Jakiś naburmuszony.
- I jak tam po wczoraj? - spytał bliźniak. Miałam odpowiedzieć że "w miarę dobrze", ale nagle krzesło, na którym się huśtałam przeleciało z powrotem do mojej ławki a przed naszą ławką huknął dziennik. Nade mną stał zdenerwowany nauczyciel. Cała klasa była zwrócona w moją stronę. Czułam się strasznie głupio. Reszta lekcji minęła w spokoju. Co prawda gadałam z Violą, Arminem i Kastielem , ale uważaliśmy by nie zostać przyłapanymi. Szybko wyszliśmy z klasy. Do końca zostały jeszcze 2 lekcję. Historia i fizyka. Nigdy nie byłam dobra z historii. Ech. Usiadłam na niej z Melą, a na fizyce z Williamem. Spoko chłopak. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się w swoje strony. Wróciłam do domu. Znowu nikogo nie było. Postanowiłam przejść się po parku. Założyłam wysokie koturny, rurki i przewiewną bluzkę. Przez całą drogę myślałam o dzisiejszym dniu. Czemu Nat, miał taką minę? Czy on ma jakieś problemy? A może to coś związanego ze mną lub Melą? Nie wiem. Nagle wpadłam na kogoś a siła grawitacji zaczęła dawać o sobie znać. Już miałam mieć bliskie spotkanie z podłożem kiedy czyjaś ręka oplotła mnie w talii i takim sposobem... wiszę 6 cm nad chodnikiem.
Zadzwonił dzwonek. Następna lekcja? Geografia. Luzik. Mam ją w jednym palcu. Dokładnie w tym, który znajduję się w dupie. Poszliśmy cała klasą w oddalonych od siebie o kilka metrów grupkach. Mnie otoczyli wszyscy naraz i zaczęli zasypywać pytaniami, ale nie chciałam na nie odpowiadać, więc schyliłam się i zatrzymałam w miejscu kiedy tamci dalej szli nie zauważając mego braku obecności. Dalej się wykłócali kto ma racje, bo niektórzy twierdzili ze pytania innych są tak banalne, że nie opłaca się ich zadawać i sami na nie odpowiadali, na co tamci odpowiadali ze na pewno nie. I tak dalej. Masakra. Szłam w niezłym oddaleniu od reszty klasy kiedy ktoś tyknął mnie w ramie. Odwróciłam się. Przede mną stała ta fioletowłosa dziewczyna. Jak jej tam...? Em... O! Violetta!
- Hej, stało się coś? - spytałam
- N-nie. Tylko chciałam cię bliżej poznać. Wyglądasz na miłą osobę - powiedziała patrząc w podłogę.
- Też cię chętnie poznam Violu - powiedziałam entuzjastycznie
- Jakie masz hobby? - spytałyśmy równocześnie. Cicho się zaśmiałyśmy.
- Ja rysuję - i znowu to zgranie. No nieźle.
- Jaki masz styl? - spytałam
- Kocham malować. Płótno razem z farbami, pędzlami i sztalugą mam w szafce i codziennie na długiej przerwie przychodzę do ogrodu by domalować coś do mojego obrazu.
- Aż takie duże są te szafki, że sztaluga się mieści? - spytałam nie dowierzając. Bądź co bądź dalej nie widziałam swojej.
- Oczywiście. Nie takie rzeczy uczniowie tam mieszczą- powiedziała z łagodnym uśmiechem. Mi mimowolnie wyobraził się Kastiel, który wyciąga ze swojej szafki motocykl. To by było coś! Udałyśmy się pod klasę.
- Mogę siedzieć z tobą? - spytałam
- Pewnie. To jedyna lekcja, na której siedzę sama, wiec chętnie! - przyszedł nauczyciel geografii (wicedyrektor). Siedziałyśmy w trzeciej ławce pod oknem. Przed nami była Mela z Natanielem, a za nami Kastiel z Arminem. Odwróciłam się i przywitałam.
- Siemka - uśmiechnęłam się
- Hej Harcia - powiedział Armin chowając konsolę do kieszeni.
- Cześć, widzieliśmy się już dzisiaj - powiedział Kastiel. Jakiś naburmuszony.
- I jak tam po wczoraj? - spytał bliźniak. Miałam odpowiedzieć że "w miarę dobrze", ale nagle krzesło, na którym się huśtałam przeleciało z powrotem do mojej ławki a przed naszą ławką huknął dziennik. Nade mną stał zdenerwowany nauczyciel. Cała klasa była zwrócona w moją stronę. Czułam się strasznie głupio. Reszta lekcji minęła w spokoju. Co prawda gadałam z Violą, Arminem i Kastielem , ale uważaliśmy by nie zostać przyłapanymi. Szybko wyszliśmy z klasy. Do końca zostały jeszcze 2 lekcję. Historia i fizyka. Nigdy nie byłam dobra z historii. Ech. Usiadłam na niej z Melą, a na fizyce z Williamem. Spoko chłopak. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się w swoje strony. Wróciłam do domu. Znowu nikogo nie było. Postanowiłam przejść się po parku. Założyłam wysokie koturny, rurki i przewiewną bluzkę. Przez całą drogę myślałam o dzisiejszym dniu. Czemu Nat, miał taką minę? Czy on ma jakieś problemy? A może to coś związanego ze mną lub Melą? Nie wiem. Nagle wpadłam na kogoś a siła grawitacji zaczęła dawać o sobie znać. Już miałam mieć bliskie spotkanie z podłożem kiedy czyjaś ręka oplotła mnie w talii i takim sposobem... wiszę 6 cm nad chodnikiem.
- Ty serio na mnie lecisz - ech. Powiedzcie, ze to nie ten pedofil...
- Ciebie też miło widzieć Kastiel - powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie. Wreszcie zostałam postawiona do pionu.
- Dzięki... co tu robisz? - spytałam
- Jestem z psem - oznajmił znudzonym tonem
- O! A jaka rasa? - spytałam. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Owczarek francuski...
- Kiedyś chciałam mieć psa tej rasy, ale za często się przeprowadzaliśmy - powiedziałam smutna
- No... a ty co tu robisz? Czekasz na jakiegoś kochasia? - spytał podnosząc jedną brew do góry.
- Nie, ale... - nie dał mi dokończyć
- Czyli czekasz na mnie! To przeznaczenie! - powiedział uradowany i okręcił mnie, a następnie ponownie złapał w talii.
Chłopak zaczął przybliżać swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej, a ja będąc oczarowana jego skrytym urokiem osobistym nie sprzeciwiałam się. Byliśmy już bardzo blisko tego co miało nastąpić, kiedy przerwał nam czyjś głos.
- Kastiel?! Harcia?! Co wy robicie?! Razem?!
Nie odwracając się złapaliśmy się za ręce i szybko pobiegliśmy przez park. Kastiel pociągnął mnie w nie znanym mi kierunku. Dotarliśmy tam po 15 minutach biegu. Byliśmy mega zdyszani. Usiadłam na ławce, a Kastiel obok mnie, lecz ja się szybko odsunęłam. Była to oczywiście zabawa.
Głośno się zaśmialiśmy. Nagle źrenice Kastiela się pomniejszyły, a na twarzy miał... zdenerwowanie?
- Kurwa! Zapomniałem o Demonie! - powiedział wkurzony i złapał się za głowę.
- Pies, tak? - spytałam
- No tak! - powiedział bardziej zdenerwowany
- Za mną! Chodź go poszukać! - zarządziłam
- Nie! Nigdy nie wydawaj mi rozkazów!
- To co niby mamy zrobić? - spytałam zirytowana
- To ty chodź go poszukać, za mną! - tym razem to on zarządził, a ja prychnęłam. Pobiegliśmy w poprzednie miejsce. Po piętnastu minutach usłyszeliśmy czyjś głos.
- Tego szukasz? - odwróciliśmy się w kierunku drzew. Obok owczarka francuskiego na smyczy stał...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry za tak długi brak rozdziałów, ale miałam zagrożenie z chemii i trzeba było to poprawić. Ech. Baj~
Przypuszczam, że obok Demona stoi Nataniel, który w następnym rozdziale straci zęby za sprawą pięści Kastiela xd pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKastiel! Fajny rozdział tylko krótki :(
OdpowiedzUsuń