Leżałam na łóżku wtulona w pościel. Już nie płakałam, ale dalej miałam ślady łez na policzku. W pewnym momencie wyszłam na balkon, oczywiście wcześniej zabierając ze sobą bluzę i zakładając skarpetki. Różowe. Usiadłam na turkusowym fotelu i podkuliłam pod siebie nogi. Założyłam bluzę i zaczęłam się tępo wpatrywać w horyzont. Minęło 15 minut kiedy wstałam i już miałam z powrotem wrócić do pomieszczenia, ale coś uderzyło mnie w stopę. Nie był to duży ból tylko raczej lekkie szturchnięcie. Spojrzałam w dół. Obok mojej stopy leżała paczka papierosów, która wcześniej wypadła z kieszeni bluzy. Podniosłam ją. Przez chwilę patrzyłam na nią chcąc sobie przypomnieć co robiła w moim ubraniu. Nie umiejąc sobie przypomnieć podbiegłam do swojego biurka i otworzyłam szufladkę. Wyjęłam z niej zapalniczkę we wzór czarno - czerwonej kraty. Wolnym krokiem udałam się na balkon by zaraz potem odpalić fajkę. Zaciągnęłam się i oparłam o barierkę. Zaczęłam intensywnie myśleć. O wszystkim. Nawet nie wiem o czym dokładnie. Rozglądałam się w poszukiwaniu... w sumie nie wiem czego... Nagle poczułam gorzką gulę w gardle, by po chwili odkaszlnąć dym z papierosa. Za mocno się zaciągnęłam. Nie paliłam od dosyć dawna. Nałogową palaczką też nie byłam. Po prostu czasem mi się zdarzy zapalić. Nie widzę w tym nic niezwykłego. Zack się tego brzydził, więc przestałam. Chodziliśmy razem chyba półtorej roku. Dlatego mnie to wszystko tak bardzo zabolało. Był mi cholernie bliski. Po chwili poczułam gorący, wręcz piekący ból w okolicach palca środkowego i wskazującego. Czyli tam gdzie trzymałam papierosa. Syknęłam cicho i upuściłam papierosa by po chwili go zdeptać. Za bardzo się zamyśliłam. Trzeba skończyć z użalaniem się nad sobą, bo mi to nie wychodzi. Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na balkon. Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. Wskazywał godzinę 3:42. Ech, jak nie zasnę to będzie ze mną źle. Na myśl o tym zrobiłam kwaśną minę. Zdjęłam bluzę, którą powiesiłam na krzesło biurkowe, a skarpetki rzuciłam w kąt pokoju. Położyłam się na materacu, a następnie przytuliłam się do kołdry, którą przez jakiś czas "macałam". Po jakimś czasie mojej "niedyspozycji" spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym po lewej stronie. Myślałam, że coś mnie trafi. Była 4:23! No, już jest pewne, że nic z tego nie będzie. Boso zeszłam po zimnych schodach, by po chwili wejść do kuchni. Wzięłam do ręki jabłko leżące na blacie, a następnie wsadziłam pod kran i przemyłam wodą. Urwałam papierowy ręcznik i wytarłam nim o jabłko. Kawałek papieru wyrzuciłam do kosza, a jabłko nadgryzłam. Weszłam do salonu dalej jedząc owoc. Nogi położyłam na pufie, a sama rozłożyłam się na kanapie. Popatrzyłam na moje kończyny dolne. Zaczęłam nimi ruszać do rytmu jakieś melodii. Nie znałam jej. W połowie jabłka zorientowałam się, że nadeszła mnie wena, więc chwyciłam najbliższy notes i zaczęłam zapisywać nuty. Już miałam napisać końcówkę utworu, ale... olśnienie znikło. No, kurwa! Jak ja tego nie cierpię... Wyrwałam kartkę z notatnika i trzymając ją w jednej ręce udałam się do kuchni by po chwili wyrzucić ogryzek z pozostałości jabłka do czarnego worka na śmieci. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do sali muzycznej. Tzn. miałam taki zamiar, ale od razu jak otworzyłam drzwi prowadzące do pomieszczenia powitał mnie mroźny powiew powietrza. Szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju i zabrałam swoją bluzę tak samo jak i poprzednie skarpetki. Z powrotem udałam się na dół po schodach. Kiedy miałam pokonać ostatni stopień źle stanęłam na nodze by po chwili... jakby ładnie to ująć... wyjebać się... lepszego określenia nie znalazłam. (Tsa, jasne...) Hałas nie był hałasem ponieważ wylądowałam naprawdę... cicho. Wstałam i spojrzałam na swoje odnóża by sprawdzić czy nic sobie nie zrobiłam. Na szczęście miałam tylko zdrapane kolano. Zeszłam po schodach w dół tym razem uważając i stanęłam na dywanie w ciemnym pomieszczeniu. Zapaliłam światło i podeszłam do pianina. Zagrałam na rozruszanie palców proste kanony. Potem wstałam i podeszłam do szafki z nutami. Zaczęłam szukać nut po literę "C". Ta, mamy je ułożone w kolejności alfabetycznej. Ale to naprawdę pomaga. Od stania rozbolały mnie nogi, więc kucnęłam. (Szafka znajdowała się dosyć nisko.) Po minucie szukania odnalazłam. Chwilę się im przyglądałam jakby nie byłam pewna czy to faktycznie one, mimo iż miały tytuł i wykonawcę na samym początku pierwszej kartki. "Canon in D". Obok znajdował się kolejny napis "Johann Pachelbel". Powoli podeszłam do pianina i zaczęłam grać.
(Polecam wysłuchać do końca, bardzo piękny utwór.)
Grałam całą sobą. Muzyka od zawsze była częścią mnie. Zamknęłam oczy i starałam się jeszcze bardziej wczuć. Już w młodości byłam zwolenniczką wielkich klasyków przez co byłam wyśmiewana przez innych nastolatków. Ale nie wszystkich... W gimnazjum znalazłam przyjaciółkę, która również miała tą samą pasję co ja. Byłyśmy nierozłączne póki... nie zdarzył się ten straszny wypadek, który mnie zmienił. Był to początek mojej kariery oraz 2 klasa gimnazjum. Gisele (czyt. Żizel)wpadła pod koła samochodu. Był to oczywiście wypadek. Szłyśmy razem do lodziarni ny uczcić nasze wakacje. Miałyśmy razem z rodziną wyjechać na wspólne wakacje na wyspę Aoshimę (należy do Japonii) i wynająć domek letni. Wracając z spaceru tak się wygłupiałyśmy, że nie zauważyłyśmy nadjeżdżającego samochodu. Zawołałam za nią i starałam się ją chwycić za ramię by po chwili odciągnąć ją od jezdni, ale tak się nie stało. Nie zdążyłam. Musiałam na to wszystko patrzeć. Gisele została potrącona przez samochód. Kierowca natychmiast wysiadł i starał się jakoś pomóc. Od razu zadzwonił na pogotowie. W trakcie jego rozmowy płacząc uklęknęłam nad przyjaciółką, a jej głowę położyłam na swoje kolana. Ludzi zaczęli się koło nas schodzić, ale nikt nie pytał co się wydarzyło. Po prostu. Patrzyli się na to wszystko. Po chwili przyjechało pogotowie i ją zabrało. Zdruzgotana pobiegłam do domu, by poprosić rodziców o natychmiastowy wyjazd do szpitala. Oni powiedzieli, ze przed chwilą dzwonił do nich mama Gisele by oznajmić, że mam zakaz zbliżania się do jej córki, a mojej przyjaciółki, iż twierdziła, że to moja wina za cały ten wypadek. Po kilku dniach koleżanka wróciła do szkoły. Podeszłam do niej i chciałam zagadać, ale ona uciekła. Widocznie wzięła sobie do serca zakaz mamy. Potem już nigdy z nią nie rozmawiałam. Tzn. ja próbowałam, ale ona od razu uciekała. Tak straciłam moją pierwszą najlepszą przyjaciółkę. Załąmałam się wtedy psychicznie dlatego rodzice przepisali mnie do innej szkoły, a potem przeprowadziliśmy się bliżej placówki. Skończyłam grać, a potem odeszłam od instrumentu i... wyszłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam wam podziękować za wszystkie motywujące komentarze, dzięki którym mam siłę pisać tą historię. Głównie anonimom, ale to jest właśnie fajne :D Chciałam was zachęcić do dalszego komentowania. Zaniepokoił mnie brak Nadii, ale to pewnie przejściowe! xD (Wiem, że nazywasz się inaczej, ale dla mnie zawsze nią będziesz xD) Do następnego! Baji~
Ten rozdział napisałaś na prawdę... pięknie, o ile można to tak ująć. A ta historia na końcu na prawdę smutna i aż mi się płakać zachciało ;/ Gratuluję xd
OdpowiedzUsuńDziękuję ;* Szczerzę, to się naprawdę o Ciebie martwiłam xD Dawno nic nie pisałaś xD
UsuńTo było niesamowite. Raczej nie słucham muzyki, która pojawia się w rozdziałach, ale dziś mnie coś podkisiło. Piękny utwór i wspaniały tekst. Te wszystkie wspomnienia naprawdę wzruszają! Aż się łezka w oku kręci! To cud i dowód na to, że demony płaczą!
OdpowiedzUsuńRacja😂😂😂
UsuńOjej, jak tu ostatnio smutno, biedna Harcia :( Ktoś albo kilku ktosiów powinno ją pocieszyć :P Wstawisz jeszcze coś w tym roku? :) Jestem bardzo ciekawa jak historia potoczy się dalej i oczywiście wyczekuję na tę wielką dramę, którą zaproponowano Ci w jakimś komentarzu :D
OdpowiedzUsuń~Ter
Myślę, że uda mi się wstawić rozdział jeszcze w tym roku! 😁
UsuńByłoby super, trzumam kciuki :)
UsuńŁezka poleciała :') Dziękuję za podziękowania i pragnę powiedzieć, że cała przyjemność po mojej stronie :D Cieszę się, że nie przeszkadza Ci, że piszę z anonima, lubię komentować, zwłaszcza jeśli kogoś tym motywuję, a nie chce mi się zakładać konta specjalnie do tego, poza tym tak czuję się bezpieczniej i mogę być całkiem szczera... Tak, wiem, dziwna ze mnie osóbka xD Dawno nie było Kastiela, który jako kochany egoista bierze sobie co chce nie patrząc na innych :P Mam nadzieję, że jeszcze się jakaś scena z tym jego aspektem pojawi... Ale jeśli nie to nadal będę Cię czytać ;3
OdpowiedzUsuńKastiel się pojawi👌 Ciepliwości! 😏
UsuńBardzo ładnie proszę o w miarę szybkie dodanie kolejnych rozdziałów ^3^
OdpowiedzUsuńOczywiście😙😙
UsuńCudowna jesteś <3
Usuń