Nutki ;'D

2 grudnia 2016

Rozdział 16~

Strasznie spodobała mi się ta piosenka xD To mój gust ale i tak polecam! xD

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
[PERSPEKTYWA HARUGORAN]
Po około 15 minutach Nataniel wreszcie się ocknął! Dłużej nie mogłeś?! Chłopak już z pozycji leżącej miał przejść w pozycję siedzącą, ale przypomniałam sobie, że dzisiaj czwartek! Puściłam jego głowę i podbiegłam do budzika. Musimy iść do szkoły! Która godzina?! 10:27! No... dobra. Pójdziemy na 4 lekcję! Ech. Spojrzałam na chłopaka. Leżał tak jak wcześniej tylko, że masował sobie obolałą głowę.
- Sorry - powiedziałam i otworzyłam szafę by wybrać sobie jakieś ciuchy. Oficjalnie wybrałam miętową koszulę, granatowe rurki, skórzane, sznurowane buty na koturnie i czerwony szalik.

Podobny obraz

Przebrałam się w łazience i lekko pomalowałam. Włosy miałam spięte w  wysokiego koka. Umyłam zęby i zbiegłam na dół. Tam zastałam wszystkich chłopaków (Paul, Jack, Nataniel, Lysander i Kastiel). Jedli kanapki na sofie w salonie. Byli we wczorajszych strojach. Spojrzałam na zegarek na mojej lewej ręce. 10:32! Szybko się wyrobiłam. Dzwonek jest o 11:15, więc mam na tyle czasu by zjeść śniadanie. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z serem. Kocham! Weszłam do salonu. Od razu usłyszałam głośny gwizd.
- No, no! Ślicznie... - powiedział Kastiel uśmiechnięty niczym pedofil.
- Dziękuję - powiedziałam zawstydzona i się uśmiechnęłam.

Znalezione obrazy dla zapytania uśmiech gif

- Ej, nie zawstydzaj mi jej - powiedział uśmiechnięty Jack patrząc na swoją kanapkę z miłością w oczach. Lysander uśmiechnął się do mnie szeroko i zaczął jeść swoją kanapkę. Kiedy oni wszyscy wstali?! Pogadaliśmy chwilę i wyszliśmy do szkoły we czwórkę. Niestety Paul oznajmił, że jedzie w sobotę do siebie. Całą drogę wesoło ze sobą rozmawialiśmy.
- Ej, a właściwie to... poznałaś już kogoś z klasy poza nami? - spytał Kastiel
- Eee, tak. Parę osób - powiedziałam po zastanowieniu - bliźniaków, Wojtka - kiedy wypowiadałam to imię, Lysander zrobił kwaśną minę - Patricię - teraz zrobił ją Nataniel - i Olivię - a tym razem Kastiel
- Tylko tyle? A Melania, lub Ken? Widziałem jak się przytulaliście - oznajmił Nataniel
- Znałam ich już wcześniej - to był koniec naszej pogawędki, bo już doszliśmy do szkoły i każdy się udał w swoja stronę, a przynajmniej miałam taki zamiar. Ktoś pociągnął mnie z obu stron ramion i podniósł do góry. Ludzie ja latam! Były to dwie osoby. Nagle rozległ się głośny okrzyk.
- Z drogi śledzie! Armin, Alexy i Harcia jedzie! - krzyknęli razem. Wszyscy patrzyli na to rozbawieni, tylko ta blondyna z przyjaciółkami spoglądały na to z niesmakiem. Wbiegliśmy do sali biologicznej.
- Po co mnie tu...? - nie dokończyłam, bo Armin obrócił mnie w stronę biurka. Była tam cała klasa. No...może prócz Nata, Lysa, Kasa, Kena, blondynki, azjatki i szatynki. Wszyscy dosłownie się na mnie rzucili i zaczęli się przedstawiać.
- Siemanko! Jestem Rozalinda!!! - wrzasnęła podekscytowana białowłosa
- Em, chyba Rozalia! - powiedział przygnieciony do ziemi Armin i tarzający się obok ze śmiechu Alexy.
- Stul ryj! - warknęła na niego, na co ten prychnął i zaczął się otrząsać po "traumie", w której trackie leżał na ziemi!
- Hejcia, jestem Violetta - powiedziała cicho fioletowłosa. To chyba "ta" Violcia, o której wspominał Alexy podczas naszego pierwszego spotkania w galerii. Zgadzam się z nim. Faktycznie jest urocza. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie co odwzajemniła. Nagle Alexy podbiegł do niej i objął ją ramieniem mówiąc "To ta Violcia!" No, nie! Przed chwilą o tym myślałam!
- To nasza Kimcia! - przedstawił czarnoskórą dziewczynę
- Wiesz, że umiem mówić?! - warknęła zirytowana, na co tamten się szeroko usmiechnął
- Tak więc, Kim jestem - powiedziała uśmiechając się łobuzersko i zdjęła swoją czapkę (beret jak wolicie xD) wymachując nią na wszelkie możliwe strony.
- Klementyna jestem - powiedziała niska dziewczyna uśmiechając się życzliwie. Czułam, że ją polubię. Instynkt...
- Siema! Tu Olivia! Pamiętasz nowa? - spytała czarnowłosa uśmiechając się zawadiacko
- Pewnie!
- A ja? - spytała przepychająca się przez tłum Patricia
- Ciebie też! - powiedziałam rozbawiona. Potem przedstawiły się jeszcze Sophie, Briggit, Poppy, Nicole, Kate i Ann. Potem przyszła pora na chłopaków (w sensie... no xD). Poznałam Williama, Eliota, Luisa, Davida, Micheala, Chrisa, Richarda i Wojtka, którego mimo iż już poznałam to udawał, ze mnie nie zna. Egoistyczny burak!
- Ja to Melania, może mnie pamiętasz! - powiedziała sarkastycznie Mela stojąc z rękami założonymi na piersi i podpierając się jedną nogą ściany.
- Pewnie, że tak! - powiedziałam tuląc przyjaciółkę. Nagle do sali wszedł Nat. Miał przerażenie w oczach, kiedy zobaczył mnie i Mele. Czemu?

[PERSPEKTYWA NATANIELA]
No nie! Znowu muszę szukać Kasa! Przed chwilą wpadła na mnie nauczycielka fizyki pani Smalec (xD) i kazała mi przekazać informację, ze jest on jej winny zaległą prace domową! Będę łaził jak głupi i szukał tego imbecyla! W ogóle, zauważyłem, że ostatnio znacznie zbliżył się do Harci. Nigdy nie byłem tak zazdrosny o nikogo. Nawet o moją byłą, Patricię czy o moją pierwszą prawdziwą miłość Melę. Wszedłem do sali biologicznej z nadzieją, że spotkam tam Kastiela. Normalnie zacząłbym od dachu lub dziedzińca, ale włączył mi się instynkt i kazał się udać do biologicznej. To co tam zobaczyłem przeraziło mnie doszczętnie. Melania i Harcia się przytulały! Niby nic, ale jest mały problem.

<Malusieńka retrospekcja>
Kiedy wyznawałem swoje uczucia Melani *co było jakiś rok temu* ta nagle mi przerwała wychodząc z pokoju gospodarzy. Wybiegłem wtedy za nią. Znalazłem ja w klubie ogrodników. Płakała.
- Nie... nie - mówiła do siebie szlochając cicho
- Mela, o co chodzi? - spytałem przybity
- Tak strasznie cie przepraszam! - powiedziała zapłakanym głosem i się do mnie przytuliła. Normalnie byłbym szczęśliwy, gdyby nie fakt iż była załamana. Odwzajemniłem uścisk i spytałem
- Ale czemu miałabyś mnie przepraszać?
- Nie chcę cię ranić. Niestety ja nie czuję tego do ciebie co ty do mnie - i w tym momencie cały świat mi się zawalił. Jakby coś ze mnie uleciało.
- Ale... - czułem narastająca gulę w gardle przez którą nie mogłem się wysłowić - ... może dasz mi szanse? Może z czasem poczujesz coś do mnie - nie dawałem za wygraną, a po chwili poczułem łzy w oczach.
- Nie Natanielu - powiedziała stanowczo
- Ale co ci szkodzi chociaż spróbować?
- Bo to nie jest możliwe bym kiedykolwiek odwzajemniła twoje uczucia - odepchnęła mnie od siebie  i wybiegła z ogrodu. Pobiegłem za nią. Złapałem ja za ramię na końcu korytarza. Było dosyć dużo osób, ale nie przeszkadzało mi to, że mogą wszystko usłyszeć. Co mnie to?!
- Daj mi szansę! - powiedziałem dosyć głośno zapłakanym głosem.
- Nie!
- Proszę! - wykrzyczałem jej w twarz
- Natanielu, przestań! - również krzyknęła. Na korytarzu wokół nas zebrała się dosyć spora grupa uczniów, która obserwowała nasze zachowanie. Szeptali coś do siebie.
- Na co się gapicie?! - krzyknąłem
- Nat, proszę cię! Przestań to robić! - wykrzyczała Mela łamiącym głosem. W jej oczach zbierały się kolejne łzy.
- Zrób to dla mnie! Proszę! - szepnąłem błagalnie klękając na jedno kolano przed moją ukochaną.
- Nie mogę z tobą być - szepnęła
- Ale co ci to uniemożliwia? - spytałem, a tłum zaczynał coraz bardziej intensywnie patrzeć się na całą sytuację.
- To, że jestem lesbijką! Proszę bardzo! Nabijajcie się ze mnie! Możecie się mnie brzydzić! Mam do w dupie! - krzyczała dławiąc się własnymi łzami i wybiegła na dach. Na całym korytarzu zapanowała cisza. Nagle przerwał ją głośny wybuch śmiechu. Był to jeden głos. Bardzo wkurwiający głos, jeszcze bardziej wkurwiającego osobnika. Kastiela! Tarzał się po podłodze ze śmiechu. Już miałem mu wszystko wygarnąć. Wszystko co cały czas tkwiło we mnie! Ale nie chciałem się już bardziej pogrążać. Wybiegłem za dziewczyną. Siedziała na dachu z podkulonymi pod siebie nogami. Patrzyła gdzieś w dal. Makijaż miała cały rozmazany. Nagle otworzyła swoje usta i zaczęła śpiewać.

When the days are cold
And the cards all fold
And the saints we see
Are all made of gold

When your dreams all fail
And the ones we hail
Are the worst of all
And the blood's run stale 

I wanna hide the truth
I wanna shelter you
But with the beast inside
There's nowhere we can hide

No matter what we breed
We still are made of greed
This is my kingdom come
This is my kingdom come


Tłumaczenie

Kiedy dni są zimne, 
A wszystkie karty spasowane 
A święci, których widzimy 
Są zrobieni ze złota 

Kiedy marzenia się rozpadają,
A ci, których czcimy są najgorsi ze wszystkich 
I krew powoli stygnie 

Chcę ukryć prawdę,
Chcę Cię ochronić 
Ale z tą bestią w środku 
Nie mamy gdzie się ukryć

Nieważne czym się dzielimy
wciąż jesteśmy stworzeni z chciwości 
To jest moje królestwo
To jest moje królestwo


Dobrze znałem tę piosenkę. Nie zaśpiewała jej perfekcyjnie, no bo... co się oszukiwać! Nie miała najpiękniejszej barwy głosu. Skończyła śpiewać na ostatnim słowie "come" i już miała śpiewać refren, ale uniemożliwiłem jej to swoim głosem. Stanąłem bliżej drzwi i zacząłem śpiewać.

When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide


Tłumaczenie

Kiedy poczujesz moje ciepło 
Spójrz w moje oczy 
Tam kryją się moje demony 
Tam kryją się moje demony 
Nie podchodź zbyt blisko 
W środku panuje mrok
Tam kryją się moje demony 
Tam kryją się moje demony 


Zdziwiona obróciła się i spojrzała na mnie dużymi załzawionymi oczami. Był w nich duży strach. Resztę piosenki śpiewaliśmy wspólnie. W trackie ostatniej zwrotki podszedłem do niej. Wstała nie przestawając śpiewać i dziwnie się na mnie popatrzyła. Chwyciłem ją za rękę i splotłem nasze palce. Ta wystraszona zrobiła parę kroków wstecz. Za każdym wersem cofała się coraz bardziej, aż przy dośpiewaniu ostatniego słowa "hide" usłyszałem jej krzyk. Zamarłem. Mela spadała z dachu. Szybko kucnąłem i chwyciłem ją za rękę. Cudem zdążyłem. Patrzyłem się na to wszystko bardzo wystraszony. Powoli jej ręka wyślizgiwała mi się, ale nie dawałem też rady jej wciągnąć. patrzyła na mnie zagubiona. 
- Na dół! Nie dasz rady, a nie chcę byś przez mój strach coś sobie zrobił! - nie posłuchałem jej i dalej trzymałem. Wzywałem pomoc jeszcze jakieś pół minuty, ale nikt nie przychodził. Nagle jej ręka wyślizgnęła mi się, a dziewczyna zaczęła spadać. Szybko zdążyłem ją złapać, ale pociągnęła mnie za sobą. Dach znajduję się jakieś 25 metrów nad podłożem! Lecieliśmy już ułamek sekundy, a ja szybko przyciągnąłem ją do siebie i położyłem na moje plecy, przez co ona uniknie zderzenia z ziemią. Dzieliło mnie może 5 metrów od ziemi, kiedy ta krzyknęła. 
- Pamiętaj, że co by się nie stało i tak będę z tobą! Zawsze! - krzyknęła zapłakanym głosem, a potem... potem urwał mi się kontakt z rzeczywistością. Obudziłem się w szpitalu, a obok mnie siedziała zapłakana Mela, a dalej stali moi rodzice i siostra. Podparłem się ramionami i podniosłem do siadu. Nagle po całym moim ciele przeszedł przerażający ból wraz z rozchodzącym się ciepłem. Zapłakana Melania, rzuciła się na mnie mocno tuląc.
- To moja wina! Przepraszam! - krzyczała szlochając. Odwzajemniłem uścisk i starałem się ją pocieszyć.
Podobny obraz
Rodzina patrzyła na nas ze smutkiem w oczach. Nagle podszedł do mnie ojciec.
- Synu... jestem z ciebie dumny. Ocaliłeś życie tej dziewczyny ryzykując je własnym. To... było naprawdę odważne. To właśnie jest ta słynna sztuka poświęcenia - powiedział z lekkim uśmiechem siadając na szpitalnym łóżku. Nie wieże! Ten, który zawsze uważał mnie za gorszego. Ten, który zawsze porównywał mnie do siostry. Ten, który był obrzydliwie wymagający i surowy, powiedział, że jest ze mnie dumny. Faktycznie zaryzykowałem życie... ale nie zrobiłbym tego dla byle kogo! Miałem bandaż zawiązany na około głowy i złamane nogi w ośmiu miejscach. Do tego skręconą rękę i mega bolące plecy. Mela wraz z rodziną codziennie do mnie przychodzili. parę razy odwiedził mnie Lysander i Wojtek. Wojtek powiadomił całą szkołę, o tym co się stało, przez co dostawałem wiele wiadomości z życzeniami powrotu do zdrowia. Wiadomość dotarła także do Kastiela. Podczas mojego pakowania w ostatnim dniu pobytu w szpitalu, do sali weszli Kastiel i Lysander. Lysander popchnął Kasa w moją stronę. Ten tu czego?!
 -Stary, wiem że nie mamy najlepszych kontaktów przez to co się stało parę lat temu, ale w tej sytuacji... muszę ci pogratulować. Podziwiam cię... ale nie na długo! - pogroził mi palcem i się zaśmiałem. To był jedyny dzień, który spędziłem w towarzystwie Kastiela, przez który poczułem, że jednak dalej jest jakaś szansa na naprawienie naszej starej przyjaźni. Ale się myliłem. Bardzo. Już w pierwszy dzień powrotu do szkoły, nasze relacje zmieniły się na poprzednie. Wszystko wróciło do codzienności.
<Koniec retrospekcji>
Jestem zazdrosny o Harcie, przez to że Mela to homoseksualistka. Nie chciałbym by jakimś dziwnym trafem powtórzyło się to co rok temu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nudziło mi się więc... dodałam momenty z dzieciństwa naszych "męskich"  bohaterów.
Oryginał jest na tumblerze.
Baj~

Nataniel


Kentin


Castiel


Armin


Alexy


Lysander

3 komentarze:

  1. Te gify są świetne xd Rozdział też bardzo fajny, chociaż nienawidzę Nataniela xd Pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę jak najwięcej Kastiela <3

    OdpowiedzUsuń