*Sen Harugoran* *wspomnienie*
Znajduję się w programie śniadaniowym na wywiadzie z Ewą Chodakowską. Jako "wielka gwiazda" jestem pytana o dosłownie wszystko! Nudzi mnie to już, więc odpowiadam na wszystko odpowiedziami tzw. "z dupy wyjętymi". Jak to Chodakowska to musi się spytać o wagę, kuźwa!
- A ile ważysz, jeśli mogę spytać? - a na ile kurwa wyglądam?!
- 52 kilogramy... - odpowiedziałam krótko
- Wow, to naprawdę mało! Co spowodowało tak mało liczną masę? - spytała "kryjąc zdziwienie"
- Jak byłam mała biegłam za księżycem - powiedziałam podpierając się na łokciu i patrząc w stolik z kawą. Kamerzysta się zaśmiał przez co kamera zsunęła się w dół.
- Cięcie! - zawołała "Ewcia". Boże! Jak ja jej nie cierpię! Po gówno mama zgodziła się na ten wywiad?! - Trochę więcej zaangażowania! - zwróciła się do mnie blondynka.
- Przypominam ci, że to ja tu jestem gwiazdą, więc nic nie możesz mi zabronić! Ciesz się, że jeszcze tu jestem! - warknęłam i odwracając się na kilku centymetrowych szpilkach zarzuciłam włosami tak, że "królowa fit" dostała nimi w twarz.
- Trochę szacunku, gówniaro! - syknęła grożąc mi palcem. Ja zachowując kamienną twarz odwróciłam się i zmierzałam ją wzrokiem.
- Zielony i brązowy? Gratuluje! - powiedziałam sarkastycznie
- Co? O czym ty mówisz?
- Przypominam, że nie jesteśmy na "ty"! - spojrzałam na nią groźnie
- Ta... ale o czym mówiłaś? - spytała. Czy tylko mi ona tak włazi w dupę?!
- Mówiłam o kolorach twojego "stroju" - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem
- Brązowy i zielony to kolory oznaczające naturalność, a są bardzo modne! Zresztą... co ty możesz o tym wiedzieć?! - spytała zirytowana. Najwyraźniej zarówno jak ja miała już dość tego "spotkania".
- Więcej niż ci się wydaję! - powiedziałam odwrócona do niej bokiem. Kątem oka widziałam, jak robi się czerwona ze złości. Dalej na mojej twarzy kwitł złowieszczy uśmieszek. - Oznacza naturalność, hę? To czemu masz tonę make up'u?
Ewcia już nie wytrzymała i odwróciła się na brązowych koturnach by po chwili leżeć na ziemi. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Podbiegli do niej scenarzysta z projektantką by pomóc jej wstać. Poszłam w kierunku mojej garderoby. Rzuciłam czerwoną perukę na ziemię. Usiadłam na sofie i zaczęłam zastanawiać się nad sensem życia. Wzięłam do ręki koktajl, ale przez swoją nieuwagę rozlałam go na moją miętowa sukienkę. Krew się we mnie zalała. Najpierw ta wkurwiająca gwiazdeczka, a teraz to! Podbiegłam do toaletki i chwyciłam za mokre chusteczki. Starałam się jakoś zetrzeć ten syf, ale za chuj mi to nie wychodziło. Jedynie bardziej ją roztarłam. Zaklęłam głośno.
- A ile ważysz, jeśli mogę spytać? - a na ile kurwa wyglądam?!
- 52 kilogramy... - odpowiedziałam krótko
- Wow, to naprawdę mało! Co spowodowało tak mało liczną masę? - spytała "kryjąc zdziwienie"
- Jak byłam mała biegłam za księżycem - powiedziałam podpierając się na łokciu i patrząc w stolik z kawą. Kamerzysta się zaśmiał przez co kamera zsunęła się w dół.
- Cięcie! - zawołała "Ewcia". Boże! Jak ja jej nie cierpię! Po gówno mama zgodziła się na ten wywiad?! - Trochę więcej zaangażowania! - zwróciła się do mnie blondynka.
- Przypominam ci, że to ja tu jestem gwiazdą, więc nic nie możesz mi zabronić! Ciesz się, że jeszcze tu jestem! - warknęłam i odwracając się na kilku centymetrowych szpilkach zarzuciłam włosami tak, że "królowa fit" dostała nimi w twarz.
- Trochę szacunku, gówniaro! - syknęła grożąc mi palcem. Ja zachowując kamienną twarz odwróciłam się i zmierzałam ją wzrokiem.
- Zielony i brązowy? Gratuluje! - powiedziałam sarkastycznie
- Co? O czym ty mówisz?
- Przypominam, że nie jesteśmy na "ty"! - spojrzałam na nią groźnie
- Ta... ale o czym mówiłaś? - spytała. Czy tylko mi ona tak włazi w dupę?!
- Mówiłam o kolorach twojego "stroju" - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem
- Brązowy i zielony to kolory oznaczające naturalność, a są bardzo modne! Zresztą... co ty możesz o tym wiedzieć?! - spytała zirytowana. Najwyraźniej zarówno jak ja miała już dość tego "spotkania".
- Więcej niż ci się wydaję! - powiedziałam odwrócona do niej bokiem. Kątem oka widziałam, jak robi się czerwona ze złości. Dalej na mojej twarzy kwitł złowieszczy uśmieszek. - Oznacza naturalność, hę? To czemu masz tonę make up'u?
Ewcia już nie wytrzymała i odwróciła się na brązowych koturnach by po chwili leżeć na ziemi. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Podbiegli do niej scenarzysta z projektantką by pomóc jej wstać. Poszłam w kierunku mojej garderoby. Rzuciłam czerwoną perukę na ziemię. Usiadłam na sofie i zaczęłam zastanawiać się nad sensem życia. Wzięłam do ręki koktajl, ale przez swoją nieuwagę rozlałam go na moją miętowa sukienkę. Krew się we mnie zalała. Najpierw ta wkurwiająca gwiazdeczka, a teraz to! Podbiegłam do toaletki i chwyciłam za mokre chusteczki. Starałam się jakoś zetrzeć ten syf, ale za chuj mi to nie wychodziło. Jedynie bardziej ją roztarłam. Zaklęłam głośno.
- Kurwa mać! Zaraz coś mnie trafi! - krzyknęłam głośno i podeszłam do wieszaka, by wziąć z niego kurtkę. W trakcie jej zakładania do pomieszczenia weszła moja mama.
- Czemu klniesz? - spytała cicho i spojrzała na mnie zimno
- Bo mogę! - miałam tego wszystkiego dość
- Umawiałyśmy się, że z tym kończysz! - powiedziała podniesionym głosem
- No dobra przestanę, bo to już mnie zaczyna nieźle wkurwiać! - warknęłam mocując się z zamkiem
- Elizabeth! - krzyknęła. Czemu "Elizabeth"? Bo tak mam na drugie imię, którego nienawidzę. Przypomina mi się wtedy ta jej surowa i wkurzona mina. (Twarz mamy rzecz jasna!) Zawsze tak do mnie mówi, bym wiedziała, że jest ze mną źle. Zaczęło się odkąd skończyłam... może z... 7 lat? Chyba tak.
- Przestań już! - syknęłam - Jedźmy do hotelu! Mam dość tego pojebanego kraju! - no w końcu... jechać ze stolicy technologii (Japonii) na takie zadupie (Polski) to jednak niezły wyczyn.
- Już skończyłaś ten wywiad? Szybko... - stwierdziła i dziwnie się na mnie popatrzyła
- Czy można go uznać za skończony...? Powiedzmy, że nagadałam naszej gwiazdeczce, a ona niezbyt dobrze na to zareagowała...- powiedziałam z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Haru... już ci mówiłam... powinnaś być trochę milsza dla tych wszystkich ludzi... - powiedziała zrezygnowana
- Jakich ludzi? To tylko jeden "ludź"! - nadąsałam się
- Nie, nie tylko...
- To podaj mi przykłady!
- Np. Ariana Grande...
- Nie dała mi pogłaskać swojego pieska!
- Brad Pitt...
- Ja mu tylko powiedziałam, że coś od niego śmierdzi...
- Mo właśnie, to nie było za miłe
- Ale ostatecznie miałam rację. Jaki debil nie wyczułby takiego pierda?!
- Ech, księżna Kate
- Ja się ją tylko spytałam o wiek! Czego tu się czepiasz?
- Po pierwsze: nie wypada, a po drugie: powiedziałaś jeszcze, że skoro to już będzie trzecie dziecko to tak musi się puszczać, że w wieku 40 lat będą mieć około szesnaściorga potomstwa! Wiesz jakiego się wstydu najadłam przez ciebie!
- Ale to również dzięki mnie w ogóle tam byłaś! - wymieniłam przeważający argument. To był definitywny koniec rozmowy. Chyba trochę za mocno pocisnęłam ( ͡° ͜ʖ ͡°) . Wróciłyśmy do hotelu nie odzywając się do siebie przez całą drogę. Na miejscu zastałyśmy śpiącego tatę. Po 2 dniach wróciliśmy do rodzinnego państwa. Z mamą nie odzywałyśmy się do siebie przez jakieś 2 tygodnie. Było mi cholernie ciężko, ale postanowiłam być nieugięta i nie dawałam za wygraną. To ona powinna mnie przeprosić za ostatnią akcję. To nie była moja wina! Po długich 2 tygodniach wreszcie się do mnie odezwała.
- Elizabeth, przynieś swoje pranie - powiedziała surowym tonem z kamienną twarzą. Ten stan unosił się przez 2 miesiące, a potem... potem była ta katastrofa. Widziałam roztrzaskujący się samolot. Rodzice zginęli na miejscu, a ja nie zdążyłam przeprosić mamy. Cięłam się może z... 2 razy. Dostałam też lekkiej depresji. Lekkiej, bo minęły 2 tygodnie od tego wydarzenia. Jeszcze nie miała czasu się rozrosnąć. Ale ja ją czuję, czułam... Już nie wiem! To wszystko jest takie skomplikowane! Nagle przed oczami znowu stanął mi płonący, rozbity samolot. Słyszałam krzyki i szlochy tych ludzi! Całe rodziny! Aż nagle... uderzył o ziemię! I...
... wtedy się obudziłam... z krzykiem i płaczem. Szlochałam po cichu wtulona w poduszkę. Nie chciałam tego widzieć! Ale... lepiej kurwa dalej mi to robić! Nie wiem kto kieruje tym idiotycznym światem, kto go w ogóle stworzył. Kto mnie tak nienawidzi, by mi coś takiego zrobić?! A no tak...! Życie! To jest właśnie prawdziwa codzienność! Życie... nie jak z bajki, jak z dramatu. Możliwe, że skończy się tak jak i cała reszta filmów z tego gatunku. To jest... śmiercią głównego bohatera, którym jestem ja!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jutro powinien pojawić się następny rozdział. Baji~
- Elizabeth, przynieś swoje pranie - powiedziała surowym tonem z kamienną twarzą. Ten stan unosił się przez 2 miesiące, a potem... potem była ta katastrofa. Widziałam roztrzaskujący się samolot. Rodzice zginęli na miejscu, a ja nie zdążyłam przeprosić mamy. Cięłam się może z... 2 razy. Dostałam też lekkiej depresji. Lekkiej, bo minęły 2 tygodnie od tego wydarzenia. Jeszcze nie miała czasu się rozrosnąć. Ale ja ją czuję, czułam... Już nie wiem! To wszystko jest takie skomplikowane! Nagle przed oczami znowu stanął mi płonący, rozbity samolot. Słyszałam krzyki i szlochy tych ludzi! Całe rodziny! Aż nagle... uderzył o ziemię! I...
... wtedy się obudziłam... z krzykiem i płaczem. Szlochałam po cichu wtulona w poduszkę. Nie chciałam tego widzieć! Ale... lepiej kurwa dalej mi to robić! Nie wiem kto kieruje tym idiotycznym światem, kto go w ogóle stworzył. Kto mnie tak nienawidzi, by mi coś takiego zrobić?! A no tak...! Życie! To jest właśnie prawdziwa codzienność! Życie... nie jak z bajki, jak z dramatu. Możliwe, że skończy się tak jak i cała reszta filmów z tego gatunku. To jest... śmiercią głównego bohatera, którym jestem ja!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jutro powinien pojawić się następny rozdział. Baji~
Ciekawy, trochę inny niż reszta, rozdział... Ale przede wszystkim nie mogę się doczekać dzisiejszego rozdziału!
OdpowiedzUsuńWyczekuję z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńK.